Podczas tegorocznego Salonu Samochodowego w Genewie miałem okazję porozmawiać z Carlem Widmannem. To szef inżynierów, zajmujących się Fordem Mustangiem, a więc osoba najlepiej poinformowana w sprawach kochanego w Polsce auta.
"Ford Mustang Bullitt ma więcej koni niż zwykłe GT, może osiągnąć wyższą prędkość maksymalną, a na prezentacji chwalicie się także zawieszeniem MagneRide, fotelami Recaro i hamulcami Brembo, ale... Nie o osiągi chodzi w tym modelu, prawda?" - pytam Carla Widmanna już na samym początku rozmowy. Ten tylko się uśmiecha i odpowiada wyraźnie zadowolony: "Oczywiście, że nie. W Mustangu Bullitt na pierwszym miejscu jest styl. I ten niesamowity dźwięk wydechu".
Jeżeli interesują Was dokładne szczegóły techniczne wyjątkowego Mustanga, to poświęciliśmy mu ten materiał: Nowy Ford Mustang Bullitt - w hołdzie dla legendy
Przed nowym Fordem Mustangiem Bullitt stanęło bardzo trudne zadanie - nawiązać do prawdziwej legendy. Film "Bullitt", gdzie główne role grał Steve McQueen i Ford Mustang, to dzieło kultowe dla każdego miłośnika motoryzacji. Prawie 10-minutowa scena pościgu ulicami San Francisco (Mustang kontra Charger) do dzisiaj uważana jest za jedną z najlepszych tego typu w historii kina.
Nowy Mustang Bullitt wywiązuje się z zadania śpiewająco. Ostra i agresywna (na swój sposób brutalna stylistyka) przyciąga wzrok, a Bullitt jest jedną z najjaśniejszych gwiazd Genewy. Pytam więc Carla Widmanna, gdzie leży klucz do tego sukcesu.
"Nie przesadziliśmy, to najważniejsze. W nowym Mustangu Bullitt nie znajdziesz ogromnego spojlera, wielkich wlotów powietrza i przerysowanych nadkoli. Nie. Nie chcieliśmy, żeby wyglądał jak po tuningu. To przecież nawiązanie do kultowego klasyka. Stąd tak dyskretne i tak świetnie wyglądające dodatki. I ten charakterystyczny zielony kolor. Do tego dodaj jeszcze znakomite prowadzenie. Nowy Mustang Bullitt jest taki, jaki być powinien. Jest szczery i niczego nie udaje" - odpowiada Carl. "Niczego nie udaje i jest szczery... Jak Steve McQueen?" - dopytuję. "Dokładnie!"
Zobacz także: Zmierzch aut, które kochamy, branża wydoroślała i unosi się nad nią widmo Trumpa - to wiemy po Genewie
Bullitta pokazano na początku roku w Detroit, ale jego europejski los pozostawał pod dużym znakiem zapytania. Pojawienie się zielonego Mustanga w Genewie i potwierdzenie, że trafi do kierowców na Starym Kontynencie, to znak lepszych czasów dla miłośników modelu.
"Pytasz o kolejne edycje specjalne Mustanga? Auto ma ponad 50 lat i powstało ich mnóstwo! Na pewno już niedługo zaprezentujemy coś ekstra. Może nawiążemy do przeszłości, jak z Bullittem, a może to będzie coś zupełnie nowego. Pomysłów jest wiele, a dobra sprzedaż modelu pozwala na ich realizację. Jednak żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Na razie skupiamy się na wprowadzeniu do sprzedaży auta po liftingu. Nowy Mustang w Europie także sprzedaje się świetnie. Co nas niezmiernie cieszy, jesteśmy tu sportowym autem nr 1! Możecie się więc spodziewać, że Ford nie zapomni o tym rynku" - mówi Widmann. "To może jakaś wersja Mustanga specjalnie dla Europy?" - pytam od razu. "Może, nie zaprzeczam, nie potwierdzam. Pomysłów jest dużo. A może Ty byś chciał coś zaproponować?"
Motoryzacja zmienia się na naszych oczach, a Ford Mustang z wolnossącą, pięciolitrową V-ósemką pod maską wygląda, jak relikt pięknej, ale zamierzchłej epoki. W ofercie znajduje się jeszcze oszczędny EcoBoost, ale to nie on stanowi o sile modelu. Również w Polsce znacząca większość kierowców wybiera wersję V8.
Ale Mustang będzie musiał się zmienić. W Genewie wszyscy producenci głównego nurtu postawili na napędy alternatywne. Coraz częściej pojawiają się plotki, że i Mustanga czeka elektryfikacja. Niedawno Ford oficjalnie potwierdził, że hybryda pojawi się w ofercie innego legendarnego modelu marki, pickupa F-150.
Spytałem o ich potwierdzenie Carla Widmanna - "Może kiedyś... Na razie nie spodziewaj się, że ogłosimy Mustanga w wersji hybrydowej albo elektrycznej". Ale szef inżynierów wcale nie wykluczył, że e-Mustang powstanie. "To pieśń przyszłości, ale oczywiście cały czas monitorujemy rynek i, jeżeli nasi klienci, będą chcieli takiego samochodu, to wersje z silnikiem elektrycznym dołączy do oferty. Kultowy silnik V8 nie zniknie, on musi być w ofercie, ale obok niego może pojawić się hybryda i elektryk. Jako kolejne opcje".
Niestety, żadnych konkretów nie udało mi się wyciągnąć. Carl Widmann mówił dużo, ale jak wytrawny dyplomata nie dał się złapać na żadnej wiążącej deklaracji.
Zobacz także: Piekło zamarzło! Ford zapowiada elektrycznego F-150
Po tej rozmowie wydaje mi się, a nawet jestem pewien, że o los Forda Mustanga możemy być spokojni. Znajduje się w dobrych rękach. Carl Widmann to prawdziwy pasjonat i osoba, która doskonale czuje, o co chodzi w tym modelu. Mustang w kolejnych generacjach z pewnością nie zatraci swojego charakteru, za który kochają go ludzie na całym świecie.