Honda Civic Type R vs Subaru WRX STI vs Mazda MX-5 | Sposób na emocje

Trzy samochody, trzy różne rodzaje napędu i jeden kraj pochodzenia. Przed Wami starcie japońskich nowości, które na stałe wpisały się w poczet aut generujących emocje. Dzieli je bardzo wiele, ale łączy kraj pochodzenia i myśl techniczna, która finalnie ma dawać radość z jazdy

Mitsubishi Lancer Evolution Wagon GT-A | Test | Prawdziwy japoniec!

Japończycy lubują się w tym co oryginalne, emocjonujące i powodujące uśmiech na twarzy, szczególnie jeżeli mówimy o samochodach z tzw. sportową żyłką. Gdy rozmawia się z inżynierami z Kraju Kwitnącej Wiśni, zawsze przekonują, że to, co zrobili, jest najlepszym z możliwych rozwiązań, a każda nawet kosmetyczna zmiana jest krokiem naprzód. Co do tego, że dokładają wszelkich starań, żeby tak właśnie było, nie można mieć żadnych wątpliwości, ale efekt końcowy bywa różny.

Narodziny legend

Japońskie samochody sportowe swój prawdziwy rozkwit przeżywały na przełomie lat 80. i 90. XX wieku. Honda miała NSX-a, Subaru Imprezę 22B STi, Mazda - model RX-7, Toyota - Suprę, a Nissan - Skyline'a GT-R. W cieniu szczytowych modeli rodziły się mniejsze legendy w postaci Hondy Civic Type R czy Mazdy MX-5. O ile wiele z tych najbardziej kultowych modeli nie ma dzisiaj swoich następców, o tyle Civic Type R, Impreza w wersji STI i Mazda MX-5 przetrwały próbę czasu i w swoich nowych odsłonach prezentują się naprawdę nieźle.

Stylistyka japońskich aut to często źródło popularnej dziś szydery. Mimo wszystko ma ona tak samo wielu zwolenników jak i przeciwników, a przykład języka stylistycznego Mazdy pokazuje, że przekonać do siebie można jeszcze wielu klientów. Trzy auta, które postanowiliśmy ze sobą zestawić, są wizytówką marek w kwestii designu, emocji za kierownicą i radości z posiadania samochodu. Najnowszy z całej trójki Civic Type R i sprzedawane już od kilkunastu miesięcy Subaru grają jakby w tej samej lidze. Mają zadziorne spojrzenie, są poszerzone, a z tyłu grożą wystrzałem z czterech rur wydechowych i tną powietrze specjalnym dyfuzorem. Mazda mimo zadziornego wyglądu pasa przedniego jest jednak nieco bardziej stonowana i łagodna, ale mimo wszystko widać, że wyszła spod ręki japońskiego kreślarza. Wybór akurat tych trzech aut nie jest przypadkowy. Każde z nich ma do zaoferowania inny rodzaj napędu oraz co najmniej jeden dodatkowy smaczek, którym może przekonać do siebie klientów.

fot. Michał Dek

Jak Bóg przykazał

Ktoś powiedział kiedyś, że gdyby przedni napęd był najlepszy, to Bóg stworzyłby ludzi tak, że chodziliby na rękach. Jest w tym powiedzeniu na pewno dużo prawdy. Potwierdzeniem tej przekornej teorii są roadstery, czyli lekkie auta ze wzdłużnym silnikiem i napędem z tyłu. Taka właśnie od zawsze jest Mazda MX-5, której nową odsłonę niedawno poznaliśmy. Czwartą generacją tego modelu Mazda wraca do korzeni. Rozkład masy wynosi 50:50, a całe auto jest cięższe jedynie od pierwszej generacji i waży nawet o 100 kg mniej niż poprzednik. Waga testowanej i cięższej wersji rozpoczyna się od astronomicznie niskiej jak na dzisiejsze czasy wartości 1000 kg!

Pod maską małego i lekkiego auta znajduje się 4-cylindrowy silnik o pojemności 2 litrów. To mocniejsza odmiana MX-5. Ma 160 KM i 200 Nm dostępnych przy odpowiednio 6000 i 4000 obr./min. Silnik lubi wysokie obroty, ale dwulitrówka dobrze rozpędza małą Mazdę już w średnim zakresie obrotów. Oczywiście nie są to przyspieszania jak z japońskich filmów o nocnych wyścigach, od których rozmazuje się świat, ale do sprawnego poruszania się i czerpania radości z jazdy w zupełności wystarcza. Tym bardziej, że wszystkie 160 KM trafia na tylne koła, a 100 km/h na liczniku pojawia się po nieco ponad 7 sekundach. Dzięki temu, jeżeli świadomie chcemy pobawić się za kierownicą, Mazda staje się prawdziwym "fun-carem". Tył auta łatwo wprowadzić w uślizg, a jeżeli wyłączymy elektroniczny kaganiec, jazda bokiem może trwać wiecznie.

fot. Michał Dek

Wrażenia potęguje bardzo precyzyjne działanie wszystkich elementów prowadzenia Mazdy. Układ kierowniczy nie oszukuje nas w kwestii tego, co dzieje się aktualnie z kołami, zawieszenie dba o to, żeby koła cały czas dotykały asfaltu, a skrzynia biegów ma krótki skok i uniemożliwia pomyłkę w wyborze biegu. Mazda nie jest też autem cichym. Zarówno z komory silnika jak i z układu jezdnego dochodzą dźwięki, które cały czas przypominają, że to jest prawdziwe auto, a nie jakiś "eko-cudak". To zresztą tyczy się wszystkich trzech aut.

Dodatkowym aspektem, mogącym przekonać miłośników emocji za kierownicą Mazdy, może być oczywiście składany ręcznie, materiałowy dach. Dzięki temu kierowca i pasażer mają dodatkowy miły bodziec, a przecież jazda pod gołym niebem w ciepły letni dzień to sama przyjemność. I pewnie dla miłośników roadsterów problemem nie będzie mała ilość miejsca w środku, brak tylnej kanapy i niewielki bagażnik. W zamian otrzymują przecież znacznie więcej.

Type R XXI wieku

Na drugim krańcu napędowej piramidy znajduje się największa nowość z testowanej trójki, czyli Honda Civic Type R. Jak przystało na japońskiego króla hot-hatchy, moc przekazywana jest tu na przednie koła. Honda z nowym wcieleniem Type R otwiera jednak zupełnie nowy rodzaj w historii modelu. Pierwszy raz pod jego maską został zamontowany silnik z turbodoładowaniem. To zupełnie nowa, 2-litrowa jednostka oczywiście z technologią zmiennych faz rozrządu VTEC i z nowym systemem płynnej zmiany czasów otwarcia zaworów ssących. Dzięki połączeniu wszystkich tych elementów silnik generuje 310 KM i 400 Nm momentu obrotowego, płynnie przyspiesza w dolnym zakresie obrotów i mimo turbo nadal kręci się i ciągle przyspiesza aż do 7000 obr./min.

Wow! Ten silnik naprawdę daje niesamowitą frajdę i poczucie mocy w każdym zakresie, a nie tak jak kiedyś tylko przy wysokich obrotach. Osiągi - jak na auto przednionapędowe - są z najwyższej półki, bo przy dobrym układzie 100 km/h po starcie z procedury i przyczepnej nawierzchni pojawi się na liczniku po 5,7 sekundy. To szybciej nawet od uznawanego za dotychczasowego króla ośki Focusa RS drugiej generacji. Prędkości maksymalnej także nie ograniczono elektronicznie, dlatego wynosi 270 km/h.

fot. Michał Dek

Nowy Civic Type R to jednak nie tylko silnik. To także nowa jakość we wnętrzu oraz bardzo zadziorna stylistyka. Poprzednie generacje tego auta, szczególnie w czarnym kolorze,  ginęły w tłumie zwykłych aut i niespecjalnie wyróżniały się na tle podstawowych wersji. Teraz poza większymi kołami i czerwonym logo H Type R wyróżnia się dosłownie wszystkim. Ma ogromne wloty powietrza, znacznie poszerzone nadkola, dodatkowe listwy, ogromny dyfuzor i wielką lotkę na tylnej szybie. Wygląda jak auto wyjęte z japońskich bajek. Początkowo niektórzy mogą to odbierać jako lekką wiochę i obciach, ale pamiętajcie - to jest Civic Type R, auto japońskie z krwi i kości i chcące pokazać, że jest lepsze, inne i wyjątkowe. Właśnie dlatego cały ten zestaw spojlerów pasuje do niego jak ulał. Jak ktoś woli szybkie auto, które kamufluje się w tłumie, ma do wyboru świetnego, ale nudnego jak flaki z olejem Golfa R. Type R jest teraz wyrazisty. I bardzo dobrze!

We wnętrzu dzieje się niewiele mniej niż na zewnątrz. Pierwsze w oczy rzucają się fotele Recaro, w których połączenie trzymania bocznego, pozycji za kierownicą i wygody jest niemalże idealne. Chciałbym mieć taki fotel do pracy przy biurku. Gdy już w nim zasiądziemy, przed nami ukazuje się kokpit jak z samolotu. Przed kierowcą znajdują się trzy okrągłe zegary, dwa ekrany oraz dodatkowo duży ekran radia i komputera pokładowego na środku deski rozdzielczej. Kierownica też jest dość ciekawa bo przypłaszczono ją zarówno u dołu jak i u góry. Dzięki temu nie przeszkadza w obserwowaniu zegarów i górnego wyświetlacza. Na jej środku znajduje się czerwone skórzane przeszycie ułatwiające orientację jej położenia w zakrętach.

Środek Hondy wręcz bije po oczach kolorami i efektownymi dodatkami. Najważniejszym z nich jest przycisk +R, który po wciśnięciu nie tylko zmienia kolor podświetlenia zegarów na czerwony, ale przede wszystkim wypływa na właściwości jezdne Hondy. Wszystko, czym zarządza komputer auta, przełącza się w najbardziej sportowy tryb, na wyświetlaczach pojawiają się tylko i wyłącznie parametry dotyczące pracy silnika, turbosprężarki itd. Gadżetem prosto z torów wyścigowych są pojawiające się w momencie zbliżania się do granicy obrotów kolorowe diody. W trybie +R Honda to hot hatch absolutny, sztywny, szybki, agresywny i mimo przedniego napędu wywołujący banana na twarzy. A do tego, dzięki mechanizmowi różnicowego o ograniczonym poślizgu, wkleja się w zakręty jak auto wyścigowe. Taki właśnie powinien być Civic Type R XXI wieku.

Rajdowa legenda

Do momentu zestawienia tych trzech samochodów moim faworytem było Subaru. Lubię te auta głównie ze względu na historię wersji STI oraz konserwatywne trwanie przy doładowanym silniku typu boxer i napędzie na cztery koła. Ostatnie wersje WRX STI nie są powalająco szybkie, ale to nadal auta drogowe z rajdowym charakterem.

Nowe Subaru WRX STI jest kompletne, spójne i na żywo prezentuje się dobrze. Nie jest to może kandydat do konkursu piękności, ale miłośnikom marki na pewno podoba się bardziej od poprzednika. Przednie reflektory otrzymały znane z kilku koncepcyjnych modeli japońskiego producenta LED-owe światła do jazdy dziennej w kształcie litery C. Poza tym do dyspozycji są również ksenonowe lampy. W przedniej części nadwozia dominują trzy sporych rozmiarów wloty powietrza. Dwa do chłodnicy i ten najbardziej charakterystyczny, znajdujący się na masce, który doprowadza powietrze do intercoolera. Z tyłu sportowy charakter sedana podkreśla wysoki, ciekawie wyprofilowany spojler. Tych elementów nie mogło zabraknąć w WRX STI.

fot. Michał Dek

Wewnątrz w oczy rzuca się deska rozdzielcza i tunel centralny wykończone karbonem. Z ciemnym wnętrzem kontrastują czerwone elementy - obwódki pokręteł sterowania klimatyzacją, elementy tapicerki, szwy na fotelach oraz gałce zmiany biegów. Bardzo dobra jest też gruba i dobrze leżąca w dłoniach, przypłaszczona na dole kierownica.  Znalazło się na niej logo Subaru i małe STI. Umieszczono tu przyciski sterujące tempomatem, radiem i systemem głośnomówiącym. Ekran komputera pokładowego, podobnie jak w Civicu, pokazuje m.in. stopień doładowania turbiny, średnie spalanie czy aktualny sposób przenoszenia napędu na koła. Zegary i wyświetlacz znajdujące się przed kierowcą również zostały całkowicie przeprojektowane. Przed dźwignią zmiany biegów znalazł się moduł sterowania trybami pracy układu napędowego.

Nawet w najłagodniejszym trybie [I] Inteligent kierownica stawia spory opór, ale przez to dokładnie czujemy, co dzieje się z kołami i możemy precyzyjnie operować autem. W najbardziej sportowym trybie [S#] Sport Sharp wspomaganie dodatkowo się utwardza. Świetna praca układu kierowniczego to zasługa zmniejszonego przełożenia przekładni w porównaniu z poprzednikiem, z 15:1 do 13:1. W czasach elektrycznych wspomagań, które są czasem jak oderwane od kół, taki hydrauliczny układ z WRX STI jest jak nadzieja na lepsze jutro.

Fotele w Subaru są wygodne i czuć ich sportowy charakter, ale podczas sportowej jazdy zdecydowanie za słabo trzymają biodra i uda. Szkoda również, że Japończycy postanowili zrezygnować z oparć ze zintegrowanym zagłówkiem. To chyba największa wada wnętrza.

Kierowca ma do dyspozycji 300 bardzo żwawych koni mechanicznych i 407 Nm momentu obrotowego dostępnego od 4 tys. obrotów. Setka pojawia się na liczniku po 5,2 sekundy a maksymalna prędkość może wynieść 255 km/h. Wszystko dzięki znanej, turbodoładowanej 2,5-litrowej jednostce typu boxer, która jest sercem testowanego Subaru. Japoński sedan, jak przystało na takie auto, "chce jechać", jednak nie sprawia wrażenia samochodu nie do opanowania. Jest zdecydowanie łagodniejszy od swoich protoplastów, ale dzięki temu lepiej nadaje się do jazdy na co dzień. Łączy sportowego ducha z praktycznością, a dzięki świetnemu napędowi na cztery koła moc trafia na asfalt w bardzo kontrolowany sposób, nawet w trakcie jazdy po mokrej i śliskiej nawierzchni. Oczywiście odpinając systemy i przestawiając komputer w tryb [S#] Sport Sharp WRX STI zmienia się w agresywną bestię.

Summa summarum

Który z trzech emocjonujących Japończyków jest autem najlepszym? Odpowiedzi na to pytanie w zasadzie każdy musi udzielić sobie sam, bo każde zapewnia inny rodzaj emocji. Dla miłośników jazdy bez dachu niekwestionowanym zwycięzcą będzie Mazda MX-5. Bardzo dobrze, bo to małe zwinne auto cieszy w zasadzie wszystkim. Problem pojawi się jedynie w momencie chęci przewiezienia więcej niż jednego pasażera lub jakichkolwiek gabarytów, ale każdy, kto zdecyduje się na zakup, jest tego przecież świadomy.

Civic to konstrukcja na miarę obecnych czasów. Honda musiała dostosować się do norm emisji spalin i dlatego stworzyła turbodoładowany silnik. O dziwo, wyszło jej to na dobre! Dzięki temu Type R w końcu legitymuje się mocą, która pozwoliła wyjść jej na czoło klasy, a przy tym nie stracił swoich użytkowych walorów i wysokoobrotowego charakteru. Ten samochód jest jak tuningowy projekt. Wygląda i jeździ jak po wizycie w warsztatach Mugen, a to przecież seryjny wóz!

Impreza, mimo charakterystycznego wyglądu, wydaje się być przy swoich dzisiejszych konkurentach autem łagodnym i najwygodniejszym. Nie przeszkadza jej to jednak w tym, żeby dzięki świetnemu napędowi być autem najszybszym od 0 do 100 km/h i na śliskich i luźnych nawierzchniach pokazać reszcie, jak sobie z tym radzić. No i ten dźwięk silnika boxer. Po zakupie warto go jednak nieco uwolnić.

Największym sentymentem i motoryzacyjną miłością z tej trójki darzę Subaru. To auto, które zawsze oferowało miks tego, co najbardziej cenię sobie w samochodach, ale nowa Honda Civic Type R zrobiła na mnie piorunująco dobre wrażenie, i miałbym spory dylemat. Mazda, chociaż jest świetnym autem, zajmuje w mojej klasyfikacji trzecie miejsce, bo jestem na nią za duży. Małemu roadsterowi trzeba jednak oddać to, że w kategorii radości z jazdy dzielnie stawia czoła znacznie mocniejszym rywalom. Za efekt nowości i niezmarnowanej szansy na nowe otwarcie wybrałbym Hondę, ale za bardzo cenie sobie walory układu napędowego WRX STI.

Honda Civic Type R vs. Subaru WRX STI vs. Mazda MX-5

ZOBACZ TAKŻE:

Toyota GT86 | Test | Historia nieznana

Więcej o:
Copyright © Agora SA