Młodzi piesi w Bielsku-Białej niczym koty? Próbowali wykorzystać swoje dziewięć żyć

W Bielsku-Białej zarejestrowano dwa, dość wymowne przypadki łamania przepisów przez pieszych. W obu sytuacjach niesfornymi przechodniami byli młodzi ludzie, którzy za nic mieli zasady ruchu drogowego.

Przepisy ruchu drogowego nie są "widzimisię" ustawodawcy. Ich przestrzeganie ma zapewnić bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom ruchu, w tym naturalnie pieszych. Niestety niektórzy, zwłaszcza ci należący do młodszego pokolenia, stosują się do nich tylko wtedy, gdy jest im to na rękę. Dobrze obrazują to dwie sytuacje uchwycone w Bielsku-Białej.

Pieszy daltonista na skrzyżowaniu przy Zamku książąt Sułkowskich

Na materiale publikowanym na kanale Bielskie Drogi widzimy pieszego, który pomimo czerwonego światła wkracza na przejście znajdujące się na jednym z głównych skrzyżowań stolicy Podbeskidzia. Gdyby jezdnia była pusta, dałoby się jeszcze zrozumieć postępowanie przechodnia.

 

Na skrzyżowaniu czekał jednak kierowca, który po zobaczeniu zielonego światła zdążył już ruszyć. Pieszy w ogóle nie zwrócił na niego uwagi, a wchodząc na przejście, nawet się nie obejrzał, czy może to zrobić w bezpieczny sposób. Co ciekawe, przy pasach czekali inni przechodnie. Ci jednak potrafili zachować się zgodnie z przepisami.

Przejście tak blisko, a tak daleko

Drugie nagranie dotyczy pary nastolatków, która postanowiła nie korzystać z przejścia dla pieszych i na skrzyżowaniu ulic Babiogórskiej i Sterniczej wkroczyła wprost pod nadjeżdżające pojazdy.

 

Oburzający jest sposób zachowania młodego przechodnia. Zamiast szybko ulotnić się z jezdni, tak jak zrobiła to jego towarzyszka, ze spacerowym tempem przeszedł na drugą stronę ulicy. Na sam koniec "pozdrowił" trąbiącego kierowcę wymownym gestem środkowego palca. Co istotne, przejście znajdowało się od nich w odległości ok. 10 metrów. Wnioski nasuwają się same...

Konsekwencje mogły być tragiczne

Najwidoczniej uchwyceni na nagraniach piesi nie zdawali sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jakie sami na siebie sprowadzali. Zwłaszcza w drugim przypadku mogło dojść do prawdziwej tragedii. W zderzeniu z rozpędzonym samochodem pieszy często nie ma żadnych szans na przeżycie. Na szczęście kierowca uważał na to, co dzieje się na jezdni i w porę zareagował. Inaczej mógłby to być ostatni raz kiedy niesforni nastolatkowie złamali przepisy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.