Słowo "hongqi" czyta się 'hongczi" i oznacza po chińsku czerwony sztandar, co nie pozostawia żadnych wątpliwości co do pochodzenia i struktury własności tej firmy. Sprzedażą samochodów chińskiej marki Hongqi należącej do państwowego koncernu FAW Group zajęła się w Polsce firma Polmotor. Hongqi jest najstarszą samochodową marką w Chinach (istnieje od 1958 r.) oraz częścią państwowego koncernu FAW Group. Limuzynami Hogqi od dekad jeżdżą chińscy oficjele. Teraz będą mogli również Polacy. Na razie dostępny jest tylko model Hongqi E-HS9, który nie bez przyczyny bywa nazywany rolls-royce'em cullinanem z Państwa Środka.
Więcej informacji o nowych samochodach na polskim rynku znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Jeśli miałbym powiedzieć tylko dwie rzeczy o chińskich producentach samochodów, wymieniłbym nieszczęśliwe nazewnictwo i fantastyczne ceny. Hongqi E-HS9 ma obie te cechy. Trudno zapamiętać, a nawet wymówić jego nazwę, ale rzut oka na cennik powoduje szok. Polska oferta luksusowego SUV-a zaczyna się od kwoty 344 900 zł. To nie tylko ponad pięć razy mniej, niż trzeba zapłacić za cullinana, lecz także połowa kwoty, której żądają producenci SUV-ów uznanych marek premium.
Co dostaniemy za taką cenę? Czy Hongqi ma jakiekolwiek szanse w walce z markami luksusowymi i premium? Trudno odpowiedzieć na to pytanie, ale chiński SUV na pewno oferuje dobry stosunek wartości do ceny, za to niewielki prestiż. Jednak porównanie ze znajdującym się na samochodowym olimpie Rolls-Royce'em nie jest zupełnie bezzasadne.
Po pierwsze, Hongqi E-HS9 mimo drętwej nazwy bardzo przypomina cullinana, ale zdaniem wielu estetów jest od niego ładniejszy. Po drugie, jego wygląd nadzorował były szef stylistów Rolls-Royce'a w latach 2011-2018. Giles Taylor teraz jest wiceprezesem ds. designu i dyrektorem kreatywnym chińskiej marki. Dlatego skojarzenie nie jest przypadkowe. Warto jednak oddzielić kwestię wyglądu, którego ocena jest subiektywna i uprzedzeń dotyczących miejsca produkcji, od konkretów. Żeby to zrobić, trzeba poznać dane techniczne chińskiego luksusowego SUV-a.
Przede wszystkim Hongqi E-HS9 jest samochodem elektrycznym. Bezgłośny napęd idealnie pasuje do aut luksusowych, bo przecież nawet Rolls-Royce przez wiele lat robił wszystko, aby ukryć dźwięk i wibracje silnika spalinowego. W przypadku elektryka nie trzeba tego robić. Napęd Hongqi E-HS9 może mieć różne parametry w zależności od wersji. Odmiana Business ma akumulator trakcyjny o poj. 84 kWh brutto i silniki o mocy 435 KM. W specyfikacjach Executive oraz President pojemność baterii rośnie do 99 kWh, a moc do 551 KM.
Napęd jest przenoszony na obie osie, bo przy każdej znalazł się jeden silnik. To zapewnia chińskiemu SUV-owi godne osiągi (przyspieszenie w 4,9 s do setki i prędkość maksymalną 200 km/h). Zasięg bez ładowania wynosi do 465 km, a w jego wnętrzu z pewnością jest wygodnie. Hongqi E-HS9 ma gigantyczny rozstaw osi (311 cm), a wymiary potężnego nadwozia są następujące: 520,9 x 201 x 173,1 cm (dł. x szer. x wys.). Masa własna tego pojazdu to 2,7 tony, co nie odbiega od parametrów konkurencji.
Wyposażenie luksusowego SUV-a jest bogate, a wnętrze wygląda efektownie i co najmniej porządnie. Raczej nie dorówna poziomem wykończenia Rolls-Royce'owi, ale podejrzewam, że z SUV-ami marek premium może spokojnie stanąć w szranki. Według obietnic producenta samochód jest naszpikowany elektroniką oraz technologicznymi nowinkami i w to akurat łatwo uwierzyć, bo chińskie firmy są liderami takich rozwiązań.
Hongqi E-HS9 ma wszystko, o czym może marzyć użytkownik luksusowego samochodu... z wyjątkiem prestiżu. Marka Hongqi na razie jest anonimowa, a pochodzenie producenta raczej nie budzi dobrych skojarzeń. Wraz ze wzrostem obecności chińskich samochodów w Europie to się może zmienić, jeśli konsumenci nabiorą przeświadczenia o ich wysokiej jakości, ale nie ma się co oszukiwać, że już tak jest.
Za to Hongqi E-HS9 daje klientom aż dwie wisienki na torcie. Pierwszą są wcześniej wspomniane atrakcyjne ceny. Najtańsza wersja Business kosztuje 344 900 zł, środkowa Executive - 395 900 zł, a topowa President - 445 900 zł. Przynajmniej na papierze oferta jest bezkonkurencyjna, bo około dwukrotnie niższa od SUV-ów klasy premium, nie mówiąc o prawdziwie luksusowych markach. Druga "wisienka" to gwarancja udzielana na ten model przez polskiego importera, która obejmuje aż pięć lat eksploatacji lub 150 tys. przejechanych kilometrów (osiem lat i 160 tys. km na baterię). Niestety prestiż jest bardzo trudno wycenić, dlatego przynajmniej na początku można spodziewać się umiarkowanego zainteresowanie luksusowym elektrycznym SUV-em z Chin, a jego klientela raczej będzie zupełnie inna niż w przypadku Rolls-Royce'a. W materiale wykorzystano zdjęcia producenta.