Hongqi debiutuje w Polsce. Od razu podpowiedź. Jak to czytać? Honszi. I tak oto zaczynasz wstęp do nauki chińskiego. Hongqi to czerwona flaga. Wedle polskiego importera (Asian Automotive Distribution Center znane m.in. z takich firm jak Baic, DFSK, Foton, Forthing czy KGM) symbolizuje tradycję i prestiż. Inne spojrzenie ma Jeremy Clarkson. Kiedy kilka lat temu testował ogromną i bardzo prestiżową limuzynę Hongqi L5 to przyznał, że czerwona flaga to po prostu jeden z symboli komunizmu. Jedno przy tym nie ulega wątpliwości. Hongqi to jedna z najstarszych chińskich marek (historia sięga aż 1958 r.) i nadworny dostawca limuzyn dla najważniejszych dostojników. Najnowsza limuzyna, z której korzysta Xi Jinping, przywódca Chińskiej Republiki Ludowej to także Hongqi.
Dla Chińczyków to bardzo prestiżowa marka (nie dziwi zatem, że jednym z wiceprezesów jest Giles Taylor, który przeszedł do Hongqi prosto z Rolls-Royce). I to na tyle ważna, że niespecjalnie mierzy w rynek masowy. Stąd relatywnie nieduża produkcja i sprzedaż. W zeszłym roku wyprodukowała ledwie 411 tys. samochodów. Może jednak pozwolić sobie na taki luksus, gdyż stanowi część wielkiego koncernu FAW (współpracuje z Toyotą i Volkswagenem), który w 14 fabrykach wyprodukował łącznie ponad 3,2 mln pojazdów. A to już całkiem sporo.
Ile z tych ponad 400 tys. samochodów trafi do Polski? Na początek niewiele. To partia ok. 1 tys. samochodów, które trafią do 10 salonów dealerskich w kraju (importer obiecuje lokalizacje w największych miastach). Sprzedaż ruszy zapewne przed wakacjami (koniec drugiego kwartału 2025 r.
Hongqi zacznie podbój polskiego rynku z pięcioma modelami samochodów. Znamienne, że w tym gronie nie ma ani jednego elektryka. Wszystkie to wersje spalinowe. I wszystkie objęte taką samą gwarancją. Chińskie auta objęto programem 5-letniej gwarancji z limitem do 150 tys. km.