Do tej pory BMW raczej niechętnie eksperymentowało z nadwoziami typu kombi - wszystko z powodu słabej sprzedaży tego typu pojazdów. Pewnym przełomem okazało się M3 Touring, które zostało przyjęte przez fanów nad wyraz optymistycznie. Przyszła więc pora na powrót M5 Touring, która jak dotąd nie cieszyła się popularnością. Drugie i dotychczas ostatnie wcielenie praktycznej sportowej "piątki" zaprezentowane jeszcze w 2007 roku okazało się rynkowym niewypałem (zresztą tak jak jej poprzedniczka z lat 90. - E34). Czyżby nastał odpowiedni moment na przełamanie sprzedażowej klątwy?
Po 14 latach M5 Touring powraca. Trzeba przyznać, że przez lata nieobecności nabawiło się nadwagi (2550 kg), są to jednak pozornie zbędne kilogramy. Wysoka masa to wynik zastosowania hybrydowego układu napędowego. 4,4-litrowa V8 współpracuje z silnikiem elektrycznym zasilanym akumulatorem o pojemności 18,6 kWh. Całość generuje łącznie 727 KM i 1000 Nm momentu obrotowego. Efekt? Sprint do setki zajmuje 3,6 sek., a prędkość maksymalna w opcjonalnym pakiecie M Driver wynosi aż 305 km/h (w standardzie została ograniczona do 250 km/h).
Mimo iż większość klientów będzie preferowała jazdę w towarzystwie ryku widlastej ósemki, nowym M5 Touring można poruszać się także bezszelestnie. Wszystko za sprawą trybu elektrycznego, który pozwala na pokonanie dystansu 60 km. Maksymalna prędkość, z jaką można się wówczas poruszać, to 140 km/h. Po jej przekroczeniu do gry powraca spalinowa jednostka.
Pod względem stylistycznym nie można mówić o przesadnej ekspresywności. I dobrze. Auto prezentuje się brutalnie i surowo. Nowa M5 Touring swoją zwalistą posturą automatycznie budzi respekt. Poszerzone nadkola, wydatne zderzaki, potężny dyfuzor i cztery końcówki wydechu - klasyczny przepis, który nigdy się nie znudzi. Całość spoczywa na zestawie aluminiowych felg (20-calowe z przodu oraz 21-calowe z tyłu).
Jak przystało na auto tej klasy, M5 Touring już w standardzie zostało bardzo bogate wyposażone. W pakiecie otrzymujemy adaptacyjne zawieszenie z tylną skrętną osią, ledowe oświetlenie wraz z podświetlanym grillem, czterostrefową automatyczną klimatyzację, system nagłośnienia od Bowers & Wilkins, sterowane elektrycznie w kilku płaszczyznach fotele M, ogrzewaną kierownicę, oświetlenie ambientowe, czy też panoramiczny szklany dach, na bezkluczykowym dostępie kończąc.
Na ten moment cena nowego M5 Touring pozostaje zagadką. Jak łatwo się domyśleć, nie będzie należeć do najniższych. Wnioskując po cenniku wersji z klasycznym nadwoziem typu sedan (wyceniona na 680 tys. zł), jej praktyczniejszy odpowiednik będzie nieco droższy, prawdopodobnie o 15 tys. zł. Czy auto odniesie rynkowy sukces? Przekonamy się za kilka miesięcy. W artykule wykorzystano zdjęcia producenta.