Nigdy wcześniej nie jeździłem Honda CBR600RR. Kiedy zniknęła z europejskiej oferty tej firmy w 2017 roku, jeszcze nie miałem prawa jazdy kat. A. Niedawno nadrobiłem zaległości i już wiem, że jest fantastyczna, jeśli chodzi o dostarczanie emocji. Poza tym myślałem, że będzie na niej znacznie mniej wygodnie w trakcie jazdy po publicznych drogach. Słynny motocykl klasy supersport bardzo mnie zaskoczył.
Po tygodniu spędzonym z Hondą CBR600RR odniosłem wrażenie, że mógłbym używać jej na co dzień. To dla mnie szok, bo byłem przekonany, że ten model sprawdza się tylko na torze. Tymczasem Honda CBR600RR jest lekka, zwinna i wąska. Świetnie manewruje się nią korku, a silnik, mimo że najlepiej przyspiesza powyżej 8 tys. obr./min ma też wystarczająco dużo "dołu", żeby sprawnie jeździć w każdych warunkach. Tylko w okolicach 7 tys. obr./min na moment nieco słabnie, ale domyślam się, że to z konieczności przystosowania go do obowiązujących norm emisji spalin.
Zanim usiadłem na Hondzie CBR600RR najbardziej obawiałem się pozycji za kierownicą. Rzeczywiście jest sportowa, ale w praktyce nie okazała się ekstremalnie niewygodna. Nie czułem się na tym motocyklu złożony jak scyzoryk, być może z powodu średniego wzrostu, ale i tak zaliczyłem to jej na duży plus. Nawet zużycie paliwa tego supersporta nie przeraża, bo w trakcie ulicznej jazdy nie przekroczyło 7 l/100 km, dzięki czemu pomiędzy tankowaniami da się przejechać do 250 km. Główną wadą tego modelu w mieście jest ciepło bijące od silnika i wydechu poprowadzonego centralnie pod siedzeniem. Tak, Hondą CBR600RR można jeździć na co dzień, tylko nie bardzo wiadomo, po co. Po kilku dniach zdałem sobie sprawę, że jej potencjał można próbować wykorzystać tylko na torze, a na publicznych drogach po prostu się marnuje. Mimo to cieszę się, że taka legenda jak Honda CBR600RR wróciła do sprzedaży, kiedy wszyscy myśleli, że całą klasę supersport zabiły normy emisji i brak popytu.
Silnik o poj. 599 cm3 i mocy 122 KM to majstersztyk inżynierów Hondy, który niedawno został unowocześniony. Na wysokich obrotach ten nieduży motor wydaje z siebie takie dźwięki, że można od nich dostać ciarek na plecach. Przy całkowicie otwartej przepustnicy to chyba najgłośniejszy seryjny układ wydechowy, jaki słyszałem w drogowym motocyklu, a na pewno plasuje się w ścisłej czołówce. Jednak największe wrażenie robi precyzja jazdy po zakrętach i doskonałe wyczucie tego, co się dzieje z przednim kołem w każdej sytuacji.
Również podczas jazdy na wprost nawet przy autostradowych prędkościach ten lekki (193 kg) i nieduży motocykl jest stabilny jak skała. Tylko wolałbym, żeby miał nieco bardziej sportowe opony niż Dunlopy Roadsport 2, które nie pasowały mi do jego charakteru, chociaż w sumie w trakcie codziennej jazdy nie mogłem na nie zbytnio narzekać. Sprawdzały się dobrze nawet w trakcie deszczu. W takim razie, dlaczego marudzę? To nie jest optymalny wybór na tor, na który natychmiast chciałbym pojechać, gdybym był jej właścicielem.
Przy okazji jazdy Hondą CBR600RR zauważyłem, że właścicieli takich motocykli nie lubi prawie nikt, nawet jeśli zachowują się poprawnie. Większość kierowców patrzyła na mnie, jak na przestępcę. Piesi za mną nie przepadali, bo Honda trochę hałasuje, mimo że poziom dźwięków nie przekracza dopuszczalnych norm. Inni motocykliści muszą sądzić, że tylko szaleniec jeździ takim sprzętem po drogach publicznych. Nawet policjanci przyglądali mi się podejrzliwie, jakby chcieli zabrać mi prawo jazdy, zanim złamię przepisy. Mam wrażenie, że byli przekonani, iż to tylko kwestia czasu. Przyjaźnie spoglądali na mnie tylko inni kierowcy sportowych motocykli.
Trochę rozumiem te karcące spojrzenia, bo takie motocykle jak Honda CBR600RR zostały zaprojektowane wyłącznie do sportowej jazdy, co nie jest dobrym pomysłem na publicznych drogach. Z drugiej strony sam nie mogę przestać podziwiać czerwonej Hondy, która doskonale spełnia swoją rolę, a w wyścigowym malowaniu wygląda przepięknie w zachodzącym słońcu. To marzenie petrolheadów. Teraz potrafię zrozumieć ludzi, którzy jeżdżą takimi motocyklami po ulicach. W mieście i trasie to wykonalne, chociaż średnio praktyczne. Żywioł tego modelu poza torami wyścigowymi, to kręte boczne drogi. Poza tym za każdym razem, kiedy uruchamiałem jej silnik, czułem się wyjątkowo. Za to warto zapłacić każde pieniądze.
Kolejna dobra wiadomość jest taka, że ten sportowy skalpel kosztuje w salonie Hondy 52 900 zł. To niewiele więcej niż znacznie słabsze, bardziej miejskie modele sportowe średniej klasy tej i innych marek. CBR600RR ma od nich wyższą moc, lepsze właściwości jezdne i oraz bogate wyposażenie, włącznie z w pełni regulowanym zawieszeniem, 6-osiowym czujnikiem IMU. Imponuje zwłaszcza liczba ustawień parametrów jazdy, która jest niemal tak duża jak w dwukrotnie droższym superbike'u Fireblade. Z punktu widzenia miłośnika sportowej jazdy zmodernizowana Honda CBR600RR nie ma żadnych minusów.
Nawet to, że przy wyższych prędkościach lusterka same składają się od pędu powietrza, nie przeszkadza, bo na torze i tak warto to zrobić. Natomiast na drogach publicznych to sygnał, że przemieszczamy się zbyt szybko. Zmodernizowana Honda CBR600RR jest prawie idealna. Dlatego wszyscy ci, którzy kwękali przez ostatnie siedem lat, że zdobywające rynek sportowe średniaki z dwucylindrowymi silnikami o mocy 70-90 KM są dla nich "za miękkie", teraz powinni ustawić się w salonach Hondy w kolejce po CBR600RR. Szczególnie że w nowej wersji jest ładniejsza i lepiej wyposażona niż kiedykolwiek wcześniej. W przeciwnym razie jeśli ten wspaniały model znowu zniknie z oferty, to będzie wyłącznie wasza wina.