Polskie media społecznościowe niestety podbija wideo, na którym można obejrzeć niezwykle groźną kolizję. Motocykliści, którzy wzięli w nim udział, mieli dużo szczęścia, bo żaden z nich nie odniósł poważniejszych obrażeń, kiedy wjechał w nich kierowca seata leona. Kolizja wydarzyła się w poniedziałek 27 maja w Wielkopolsce. Przez następne kilka dni obejrzały ją setki tysięcy osób.
Film najpierw został opublikowany na kanale YouTube "MotoWodzu" w poniedziałek, a następnego dnia pojawił się na fanpage'u Gniezno-Fakty-Interwencje na Facebooku. Można na nim zobaczyć sceny mrożące krew w żyłach nie tylko motocyklistów. Liczną grupę kierowców jednośladów w pewnym momencie wyprzedził lewym pasem jezdni znacznie szybciej jadący od nich osobowy seat. Szybko zniknął z obiektywu kamery, ale chwilę później motocyklista dotarł do skutków, jakie wywołała niebezpieczna jazda kierowcy tego auta.
Na filmie można zobaczyć jednoślady porozrzucane po obu stronach jezdni i poboczu. Jeden z nich został znaleziony dopiero po chwili w przydrożnym rowie. Część znajomych została z poszkodowanymi motocyklistami, a reszta rzuciła się w pogoń za kierowcą samochodu. Jak się można domyślić, nie trwała długo. Motocykliści szybko dogonili seata. Jego kierowca próbował uciec, ale robił to wyjątkowo niezgrabnie. W trakcie tych prób potrącił kolejnego motocyklistę, ale mimo desperackich manewrów szybko wylądował poza asfaltem. Pokonał go objazd związany z remontem drogi.
Kiedy sprawca niebezpiecznego zdarzenia został wyciągnięty ze swojego auta, szybko okazało się, jaki był powód kolizji i późniejszej ucieczki. Kierowca był tak pijany, że ledwo stał na nogach. Na szczęście mimo sporych emocji odbyło się bez samosądu i linczu, a motocykliści przypilnowali go tylko do przyjazdu policji oraz innych służb. Wtedy okazało się, że we krwi kierowcy seata krążą aż trzy promile alkoholu.
Jedyną pozytywną rzeczą w tej sytuacji jest niesamowite szczęście staranowanych motocyklistów. Trudno w to uwierzyć, ale żadnej z tych osób nie stało się nic poważnego. Po oględzinach lekarzy wszyscy zostali wypuszczeni ze szpitala jeszcze tego samego dnia. Teraz czeka ich udział w długotrwałym procesie sądowym oraz próba odzyskania odszkodowana za zniszczone pojazdy. Niestety nic i nikt nie jest w stanie zrekompensować im stresu i straconych nerwów.