11 martwych, 96 rannych, 138 skazanych na 240 lat więzienia to bilans Wielkiej Nordyckiej Wojny Motocyklowej

Łukasz Kifer
Pewnie w to nie uwierzycie, bo nie uczyliście się o niej na lekcji historii, ale pod koniec XX w. na terenie Skandynawii przez prawie cztery lata toczyła się krwawa i bezlitosna wojna motocyklowych gangów. Oto jej przerażające szczegóły.

Niels Poulsen wycelował wyrzutnię przeciwpancernych rakiet Bofor w stronę budynku i nacisnął spust. Rozległ się głośny syk, a chwilę później przerażający wybuch. Klub Hells Angels w centrum Kopenhagi stanął w płomieniach. Poulsen jeszcze nie wiedział, że właśnie zabił dwie osoby, za co dostanie dożywocie. Był 6 października 1996 roku, apogeum Wielkiej Nordyckiej Wojny Motocyklowej.

Więcej ciekawych tekstów o motoryzacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Ta historia brzmi jak z powieści Jo Nesbo, ale wydarzyła się naprawdę. W latach 1994-1997 na terenie Danii, Finlandii, Szwecji i Norwegii toczyła się "anden rockerkrig", długotrwała i regularna wojna dwóch motocyklowych gangów: europejskich oddziałów Hells Angels (Aniołów Piekieł) i Bandidos (Bandytów). Po obu stronach brało w niej udział około 420 osób.

W wyniku drugiej Nordyckiej Wojny Motocyklowej rannych zostało 96 osób, a zginęło 11. Dwie ofiary były przypadkowe, a 22 z rannych osób to policjanci i cywile. Biorąc pod uwagę, co się działo w miastach północnej Europy, trudno uwierzyć, że tylko tylu. W wyniku gangsterskich porachunków co najmniej 138 osób skazano na łącznie 240 lat więzienia.

Żeby zrozumieć, jak to w ogóle możliwe, trzeba dowiedzieć się czegoś o motocyklowych klubach. Motocykliści zrzeszali się w różne mniej lub bardziej formalne grupy od niepamiętnych czasów, ale popularność klubów lawinowo wzrosła po zakończeniu II wojny światowej.

Gangi motocyklowe to połączenie Cosy Nostry z harcerstwem

Wtedy do Stanów Zjednoczonych wróciło wielu straumatyzowanych żołnierzy, którzy nie potrafili sobie poradzić z życiem w normalnym społeczeństwie. Czuli się obco i byli spychani na jego margines. Spotykali się i zaczynali wspólnie krążyć po kraju na potężnych amerykańskich cruiserach, najczęściej marki Harley-Davidson. Niektórzy szukali łatwego zarobku.

Nie każdy klub motocyklowy to gang. Jeśli wierzyć naszywkom, które noszą "bikers", gangi stanowią raptem jeden procent tej społeczności. Za to wszyscy członkowie motocyklowych klubów uwielbiają emblematy, a każdy coś znaczy. Motocyklowe kluby są zorganizowane hierarchicznie na podobieństwo organizacji paramilitarnych, a struktury motocyklowych gangów do złudzenia przypominają mafijne. Na poły żartobliwie można stwierdzić, że stanowią połączenie harcerstwa z Cosą Nostrą. Najsłynniejszy klub motocyklowy na świecie to amerykańscy Hells Angels. Według Amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości Hells Angels jest organizacją przestępczą.

Dzień z życia Hells Angels w obiektywie fotografa Billa Raya z magazynu Life. 1965 r.Dzień z życia Hells Angels w obiektywie fotografa Billa Raya z magazynu Life. 1965 r. fot. Bill Ray/Life

Naszywki na motocyklowych kurtkach i kamizelkach nie są przypadkowe. Taka z symbolem "1%" mówi, że ktoś jest członkiem klubu o zbrodniczych zamiarach. Jeśli widzicie napis "Filthy Few", to znaczy, że jej właściciel kogoś zabił w imię swojego gangu. Z nordyckimi wojnami motocyklowymi było podobnie, jak ze światowymi. Druga była wynikiem pierwszej, a obie miały ustalić nowy porządek.

Dlaczego europejską kolebką gangów była Kopenhaga? Geny Wikingów?

Europejska subkultura motocyklowa zaczęła się rodzić w Kopenhadze. Socjologowie do tej pory nie potrafią wyjaśnić, dlaczego akurat tam trafiła na tak podatny grunt. Pierwszych członków zainspirowali brytyjscy rockersi i zaczęli się wspólnie szwendać już na przełomie lat 60. i 70. W następnych latach w Danii i Szwecji tworzyło się coraz więcej grup, a ponieważ nie składały się z grzecznych chłopców, ich niektórzy członkowie szybko weszli w konflikt z prawem. Wtedy też zaczęły rodzić się niesnaski pomiędzy poszczególnymi gangami.

Kiedy grupy przestępcze urosły w siłę, zainteresowali się nimi szefowie amerykańskiego motocyklowego gangu Hells Angels. Chcieli rozszerzyć swoją działalność na nowy obszar i powiększyć zyski. W 1980 r. kopenhaski gang Union MC (Motorcycle Club) przyjął barwy Aniołów Piekieł i otrzymał ich oficjalne błogosławieństwo.

Nie wszystkim motocyklowym grupom to się spodobało, dlatego w samozwańczej dzielnicy wolnych ludzi Christiana w Kopenhadze dwa inne gangi sformowały opozycję pod nazwą Bullshit Motorcycle Club. Zajmowały się głównie przemytem i sprzedażą haszyszu w stolicy Danii, co było bardzo dochodowym zajęciem.

Hells Angels w DaniiHells Angels w Danii fot. Wikimedia Commons

Anioły Piekieł przejmowały kolejne gangi. Zakładały swoje oddziały po kolei w: Norwegii, Szwecji i Finlandii. Zyski i siła Hells Angels w Europie rosły, a niemal każdy nordycki gang chciał być ich częścią, ale nie każdy mógł.

Rosnąca siła piekielnych aniołów na Starym Kontynencie nie umknęła uwadze ich największych konkurentów w USA: Bandidos MC, którzy zdobyli europejski przyczółek w niesławnej Marsylii w 1989 r. i tam zaczęli wojować. W 1993 roku inkorporowali dwa oddziały klubu norweskiego Undertakers MC (Grabarze). Ich szeregi zasiliło także wielu członków gangu Bullshit MC, a rok później Bandidos zaczęli wojnę z Hells Angels.

Jej przebieg był bardzo skomplikowany i nie podejmuję się go wytłumaczyć. Dwa najsilniejsze gangi zajmowały się wówczas szeroko pojętą zorganizowaną działalnością przestępczą na terenie Skandynawii. Kontrolowały sprzedaż haszyszu z Maroka, amfetaminy z Europy Wschodniej, ecstasy i kokainy oraz prostytucję. Parały się wymuszeniami, przemytem broni i każdym innym rodzajem bezprawia, jeśli przynosił zyski. Rozwój biznesu ułatwił rozpad Związku Radzieckiego i zastąpienie w satelitarnych krajach Rosji socjalizmu dzikim kapitalizmem.

Bandidos okradali arsenały duńskiej i szwedzkiej armii 36 razy

Podobno wojna zaczęła się 26 stycznia 1994 r. od ataku Hells Angels na siedzibę Morbids MC (Świry), który planował się zrzeszyć z Bandidos. Thomas Moller, szef Aniołów Piekieł z Malmo, ostrzelał klub w Helsingborgu z karabinu maszynowego przez okno dachowe dostawczego vana.

Morbids MC odpowiedzieli, atakując w lutym 1994 r. klub członków zrzeszonego z Hells Angels gangu Rebels MC z bezodrzutowego działa Carl Gustaf kalibru 84 mm. Reszta była historią. Policja w skandynawskich krajach starała się stanowczo wygaszać eskalujący konflikt, ale nie doceniła desperacji gangsterów. Być może też źle rozumiała ich motywację, sądząc, że walka toczy się wyłącznie o zyski, podczas gdy w rzeczywistości motocyklowym bandytom chodziło przede wszystkim o honor.

Podczas słynnego aresztowania członków Overkill MC w Helsinkach w lutym 1993 r. antyterrorystyczne oddziały policji użyły transportera opancerzonego Patria AMV i helikoptera Super Puma. Gangi również dysponowały przerażającym arsenałem. Znacznie częściej korzystali z niego Bandidos MC, którzy nie lubili finezyjnych działań.

Hells Angels i Bandidos w DaniiHells Angels i Bandidos w Danii fot. Wikimedia Commons

W latach 1994-1997 członkowie Bandidos dokonali co najmniej 36 włamań do magazynów szwedzkiej i duńskiej armii. Podobno ukradli 16 przeciwpancernych zestawów rakiet Bofors Bill, 10 ciężkich karabinów maszynowych, około 300 sztuk broni ręcznej, 67 automatycznej, setki innych karabinów, granatów i mniej więcej 17 kg materiałów wybuchowych. Dokładnych statystyk nie znamy, ponieważ armie obu krajów wstydziły się je ogłaszać.

Aby zrównoważyć siłę ognia Bandidos, Hells Angels kupowali na wschodzie podobne uzbrojenie: wyrzutnie rakiet rosyjskiej oraz jugosławiańskiej produkcji, karabiny maszynowe i karabinki szturmowe z krajów wschodniego bloku. Użycie szwedzkich granatników przeciwpancernych AT-4 i radzieckich RPG-22 w trwającym konflikcie zostało potwierdzone przez służby, a tylko Odyn wie, z czego jeszcze skorzystali żołnierze po obu stronach.

Konflikt eskalował, a walka o honor oraz wpływy stawała się coraz bardziej bezwzględna. Oba kluby używały coraz bardziej brutalnych środków. W ruch szły karabiny, granaty ręczne, granatniki, wyrzutnie rakiet przeciwpancernych i bomby. Gangi urządzały strzelaniny w środku miasta (np. 5 marca 1996 r. w Helsingborgu), niszczyły sobie wzajemnie różne przybytki: kluby, restauracje i salony tatuażu. Po obu stronach rosła liczba rannych i martwych osób.

Anioły Piekieł zaatakowały jednocześnie na dwóch lotniskach

10 marca 1996 r. Hells Angels zorganizowali zsynchronizowany jednoczesny atak na dwóch lotniskach: w Oslo i Kopenhadze, kiedy okazało się, że obie strony wracały z tego samego motocyklowego zlotu. W czasie wymiany ognia zginął Uffe Lindenskov Larsen, prezes jednego z oddziałów klubu Bandidos.

Następnego dnia rano Bandidos odpowiedzieli... rakietowym atakiem na klub Hells Angels w Hasslarp. 17 marca zrobili to samo z kolejnym klubem, ostrzeliwując go kierowanymi pociskami przeciwpancernymi. W efekcie ataku w Snoldelev zawaliło się całe piętro klubu duńskiej delegatury Hells Angels, a jego szesnastu członków zostało rannych.

Bandyci po obu stronach byli atakowani w klubach, na ulicach, w domach, a nawet w więzieniach. Trafiało ich tam coraz więcej. Policja łapała bandytów, sądy skazywały ich na długie wyroki, ale nic nie wskazywało na możliwość opanowania konfliktu, bo brało w nim udział zbyt wielu członków różnych klubów. Byli brutalni i skuteczni. Powiodły się co najmniej trzy ataki na uwięzionych członków gangów.

26 kwietnia 1996 r. motocykliści wdarli się do więzienia Horserod State Prison i wrzucili granat do celi wiceprezesa zachodniego oddziału Bandidos, Mortena Christiansena. Dwóch członków jednego z klubów wysadziło się niechcący po pijaku przy użyciu granatów. Działy się straszne i nieprawdopodobne rzeczy. Regularna wojna gangów powodowała coraz więcej ofiar, kilkukrotnie ranione zostały też przypadkowe osoby, które znalazły się w złym miejscu o złej porze albo omyłkowo zostały wzięte za członków gangu.

Hells Angels na zlocie w Polsce, 2016 r.Hells Angels na zlocie w Polsce, 2016 r. Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Wyborcza.pl

Punktem zwrotnym była przypadkowa śmierć dwóch kobiet

Opinia publiczna tego nie wytrzymała i rozpoczęła głośne protesty. Efektem publicznego sprzeciwu była specjalna ustawa przygotowana przez duńskich polityków. Rockerloven pozwalała eksmitować gangi z ich klubów. Działania policji zaczęły przynosić lepsze skutki. Niektórzy odpowiedzialni za brutalne ataki bandyci zostali skazani na dożywotnie więzienie.

Jednak wojna nadal trwała. 4 czerwca 1997 r. szef gangu Screwdrivers MC zdetonował bombę o masie pomiędzy 30, a 50 kg przed wejściem do siedziby Bandidos w Drammen. To była przepustka do przyjęcia w szeregi Hells Angels. Przy okazji zginęła przejeżdżająca obok 51-letnia Irene Astrid Bakkevold. Po trwającym 4,5 roku procesie siedmiu motocyklistów powiązanych z Hells Angels, z szefem klubu w Oslo Torkjellem Alsakerem na czele, zostało skazanych za przeprowadzenie tego zamachu.

Wojna wciąż toczyła się rozpędem, ale wszystkim coraz bardziej ciążyła. Społeczeństwo było zmęczone nieskutecznością policji. Protesty obudziły polityków. Szefów klubów Hells Angels i Bandidos w USA martwiły spadające zyski w Europie, a jeszcze bardziej obawiali się, że konflikt nadwątli kruchy rozejm zawarty w Ameryce. Uczestnicy też byli nią wyczerpani, bo stos trupów rosnący po obu stronach nie zbliżał ich do rozstrzygnięcia.

Wielka Nordycka Wojna Motocyklowa zakończyła się latem 1997 r. Przywódcy gangów spotkali się dwukrotnie w USA, najpierw w Colorado, potem w Seattle. Potem policja z Kopenhagi pomogła obu stronom nawiązać rozmowy pokojowe i zajmowała się zabezpieczeniem logistycznym, chociaż nie uczestniczyła w nich bezpośrednio.

Duńskie kluby podzieliły między siebie terytorium w sposób zadowalający obie strony. Trudno to sobie wyobrazić, ale zawarcie rozejmu zostało ogłoszone przez prezesów klubów — Benta Svanego Nielsena z Hells Angels i Jima Tinndahna z Bandidos — w czasie konferencji prasowej zorganizowanej 25 września 1997 roku i transmitowanej przez duńską telewizję publiczną. Skandynawia odetchnęła z ulgą, a przestępczość spadła do poziomu sprzed wojny.

To wszystko wydarzyło się w części Europy słynącej ze spokoju, bezpieczeństwa i opiekuńczej polityki społecznej. W krajach gdzie kładzie się nacisk na ochronę słabszych, przedkłada dobro ogółu nad kult jednostki i wybiera kompromis zamiast konfliktu. Dlatego, kiedy następnym razem pomyślicie ciepło o krajach nordyckich, nie zapominajcie, że ich mieszkańcy są potomkami Wikingów.

 
Więcej o:
Copyright © Agora SA