Moto na moto: Suzuki GSX-S1000GT. Gran Turismo na dwóch kołach

Tegoroczna nowość Suzuki to bardzo uniwersalny motocykl, który należy do niemal wymarłej klasy maszyn sportowo-turystycznych. To określenie doskonale oddaje jego charakter.

Kiedy jakiś czas temu jeździłem modelem naked bike Suzuki GSX-S1000, znalazłem tylko dwie wady: brak owiewek i fabrycznych kufrów. To cechy, które bardzo utrudniają używanie go w trasie. I wiecie co? Suzuki zrobiło motocykl, który eliminuje oba problemy. To bazujący na GSX-S1000 model GSX-S1000GT, zwany pieszczotliwie "gietekiem".

Więcej testów motocykli znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Czy w ten sposób japońska firma stworzyła ideał? Nie, ale dzięki temu powstał bardzo dobry motocykl, który łączy sprawdzone rozwiązania nowymi, które widzimy pierwszy raz w motocyklu Suzuki. W sumie kontrowersje budzi tylko jego wygląd. Mnie GT podoba się mniej, niż GSX-S1000, ale nie przeszkadza mi bardzo jego szpiczasty ryjek. Zza kierownicy w ogóle go nie widać.

Bazą dla nowego Suzuki był potężny naked bike z litrowym silnikiem, odziedziczonym po modelu GSX-R K5 z 2005 r. W tym przypadku wiek jednostki napędowej nie jest wadą, bo po pierwsze czterocylindrowy silnik był wielokrotnie modernizowany, a po drugie, to jedna z najlepszych konstrukcji tego typu w ostatnich dwóch dekadach.

Suzuki GSX-S1000GTSuzuki GSX-S1000GT fot. ŁK

Suzuki GSX-S1000GT to coś więcej niż naked z owiewkami

Projektanci zrobili znacznie więcej, niż tylko wyposażenie w owiewki i kufry mocarnego "golasa", chociaż taki prosty manewr może sugerować nazwa GSX-S1000GT. Dzięki wielu drobnym zmianom firma stworzyła prawdziwy motocykl do szybkiej turystyki w stylu, który włosi nazywają "gran turismo".

Oczywiście ta sama firma ma legendarny model Hayabusa, którego przeznaczenie jest podobne, ale pomiędzy tymi dwoma motocyklami jest kilka różnić. "Gietek" jest wyraźnie tańszy i znacznie bardziej uniwersalny.

Można nim wygodnie jeździć po mieście, bo jest wystarczająco nieduży i zwinny, w weekend wyskoczyć na tor, nawet jeśli jest ciasny (sprawdziłem to w czasie letniej edycji Suzuki Moto Szkoły na torze Łódź; polecam wszystkim właścicielom motocykli tej marki), a w razie potrzeby jechać na koniec Polski.

Na kraj Europy bym się tym motocyklem raczej nie wybrał, bo pozycja jest dość sportowa, zwłaszcza jeśli chodzi o ułożenie nóg na podnóżkach. Poza tym jeśli chcemy stale podróżować z prędkością dozwoloną na niemieckich autostradach, musimy schować się za owiewką, co na dłuższą metę może być męczące.

Suzuki GSX-S1000GTSuzuki GSX-S1000GT fot. ŁK

Spora akcesoryjna turystyczna szyba pozwala na jazdę w wyprostowanej pozycji do około 140 km/h, ale nawet wtedy troszkę wieje. Natomiast, kiedy się położymy na zbiorniku, można osiągnąć zawrotną prędkość i, co ważniejsze, utrzymać ją przez dłuższy czas.

Nie przeszkadzają w tym nawet aerodynamiczne kufry (w każdym powinien zmieścić się integralny kask). I to właśnie możliwość podróżowania z wysokimi prędkościami jest podstawową różnicą pomiędzy modelem GSX-S1000, a jego młodszym bratem z dopiskiem GT.

Wyższą masę "gieteka" rekompensuje aerodynamiczna owiewka

Sportowy turystyk jest porównywalnie szybki, jak bliźniaczy naked bike. Nieco wyższą masę (226 kg vs. 214 kg) rekompensuje lepsza aerodynamika. Efektem dodatkowej masy spoczywającej na przednim kole jest większa stabilność w czasie przyspieszania oraz lekka ociężałość na zakrętach. "Gietek" wciąż prześlizguje się przez nie bardzo zwinnie, ale czuć delikatną różnicę w porównaniu z modelem bez owiewek.

To niekoniecznie wada, po prostu ten model prowadzi się troszkę inaczej, dodatkowo oferuje wyższy komfort jazdy. Regulowane zawieszenie musi mieć inne parametry, co bardzo ułatwia jazdę po dziurawych i nierównych drogach.

Suzuki GSX-S1000GTSuzuki GSX-S1000GT fot. ŁK

W wyposażeniu seryjnym, oprócz trzech trybów jazdy, pięciostopniowej kontroli trakcji i dwukierunkowego quikshiftera (działa znakomicie) i tempomatu pojawiła się też nowość: pierwszy w historii Suzuki ekran TFT. Ma przekątną 6,5-cala i jest bardzo ładny.

Czy Suzuki GSX-S1000GT ma jakieś wady? Jest zauważalnie droższy od modelu naked bike, na którym został zaprojektowany. Bazowa cena to 66 900 zł w aktualnej promocji, a za wersję Travel Pack z kuframi, wysoką szybą, tank bagiem i podgrzewanymi manetkami, czyli niemal obowiązkowym wyposażeniem w tym modelu, trzeba zapłacić 77 900 zł. To wciąż konkurencyjna cena, ale co najmniej o 18 tys. zł wyższa niż podobnego naked bike'a Suzuki.

Poza tym wyższa cena sprawia, że coraz trudniej wytłumaczyć brak czujnika IMU, poprawiającego działanie elektronicznych układów bezpieczeństwa, a potężne lusterka są daleko od kierowcy, co powiększa ich martwe pole. Trzeba na to uważać w czasie jazdy po mieście. Przyczepianie zgrabnie wyglądających kufrów czasem wymagało większego wysiłku, niż bym sobie życzył.

Suzuki GSX-S1000GT: opinia Moto.pl

Mimo tych drobnych narzekań "gietek" to wspaniały i bardzo uniwersalny motocykl. Znakomicie radzi sobie w każdych warunkach. W mieście jeździ się bardzo łatwo, nawet z przyczepionymi kuframi, które nie są szersze od kierownicy. Frajda i łatwość jazdy po torze jest niewiele mniejsza, niż w przypadku GSX-S1000, ale jego żywiołem są autostrady i wszelkie pozamiejskie drogi, niezależnie od ich szerokości oraz liczby zakrętów.

Bardzo się cieszę, że Suzuki przypomniało nam kategorię sportowych turystyków. W tej chwili ma praktycznie tylko jednego konkurenta: Kawasaki Ninja 1000SX. Suzuki GSX-S1000GT po prostu pożera przestrzeń, a w jego kufrach zmieści się dużo bielizny na zmianę. Tak naprawdę wybór modelu GSX-S1000 zależy od tego, czy masz ochotę się ruszać poza miasto. Jeśli tak, wybierz wersję z dopiskiem "GT".

Więcej o:
Copyright © Agora SA