Przegląd zacznijmy od bardzo popularnej na rynku wtórnym niewielkiej propozycji z Bawarii. BMW F 650 GS to dobrze znana od lat 90. konstrukcja. Jako pierwszy model BMW korzysta z napędu opartego na tanim w eksploatacji łańcuchu. W stalowej, przestrzennej ramie umieszczono tym razem dwucylindrowy silnik (w starszych odsłonach pracował jednocylindrowiec Rotax). Założony budżet wystarczy na kupno egzemplarza z lat 2012-2014. W jego przypadku mamy do dyspozycji wystarczające 70 KM oddawane w łagodny sposób. Dla wyjaśnienia, pojemność skokowa jednostki to 798 ccm.
Producent oferował kilka wysokości kanapy, dzięki czemu nawet niskie osoby bez obaw o kompromitującą wywrotkę na światłach dadzą sobie radę za sterami. Do dyspozycji mamy czytelne, cyfrowe zegary, a na niektórych rynkach występował także ABS. Na liście opcji widniały jeszcze podgrzewane manetki i kanapa oraz rozbudowana szyba czołowa dająca wysoki komfort jazdy na autostradzie.
Ze względu na niską maskę i przeszło trzykrotnie mniejszą moc silnika (względem BMW), znacznie przystępniejszym sprzętem w codziennej obsłudze jest KTM Freeride 350. 20 tysięcy złotych wystarczy na kilkuletni egzemplarz. Ważący ledwie 105 kg produkt austriackiego KTM to doskonała propozycja dla niedoświadczonych jak i niskich osób, dla których pełnowymiarowe, ciężkie enduro jest nie do opanowania. Dobrze znana, jednocylindrowa jednostka napędowa zdławiona została do 23 KM (zastosowano inny układ wydechowy i mniejszy filtr powietrza). Komfortowe nastawy zawieszenia tylko uprzyjemniają sprawne przemieszczanie się po szutrowych szlakach.
Pamiętajmy, że Freeride 350 nie jest wyczynową maszyną, a trudniejszy teren po prostu go pokona. Na utwardzonych arteriach moc silnika pozwoli na sprawne dotrzymywanie kroku innym uczestnikom ruchu. Parametry pracy silnika monitorujemy dzięki prostemu zestawowi wskaźników.
Przeczytaj także: Kupujemy motocykl klasy 125 cm3 za 5-6 tysięcy zł. Nie tylko do miasta
KTM Freeride 350 fot. KTM
Kolejną maszyną, która jest prosta do opanowania również dla początkującego adepta motocyklizmu jest Kawasaki KLX 250. Użytkowników pozytywnie zaskakuje dbałość o detale, staranność montażu i wysoka jakość zastosowanych materiałów. Mimo niewielkich rozmiarów, dostajemy pokaźny zestaw wyposażenia: wyścigowy napinacz łańcucha, kompaktowy schowek, elektryczny rozrusznik, a nawet obrotomierz. Poza nim, mamy jeszcze prędkościomierz i rzeszę kluczowych kontrolek. Zaskakują także bardzo wydajne światła poprawiające przydatność w codziennym życiu oraz ergonomiczna pozycja za kierownicą.
Chłodzony cieczą jednocylindrowy silnik, z pojemności skokowej 249 ccm generuje 22 KM przekazywane na tylne koło poprzez precyzyjną, sześciobiegową skrzynię. Zasilaniem komory spalania zawiaduje wtrysk paliwa.
Kawasaki KLX 250 fot. Kawasaki
Niszową i mało popularną na polskim rynku propozycją jest używana Montesa 4Ride. To ważące ledwie 82 kg lekkie enduro, doskonale wpisuje się w potrzeby i umiejętności początkującego kierowcy. Niską masę własną docenią także doświadczeni motocykliści, oczekujący właśnie kompaktowej i zwrotnej maszyny. W stalowej ramie umieszczono sprawdzone w boju komponenty, a całość sprawdza się w swojej pracy. Nie przeszkadza także ascetyczny zestaw wskaźników i wyposażenie obejmujące lusterka boczne i fabryczne oświetlenie. Seryjnie nie uświadczymy tutaj podgrzewanych siedzeń czy manetek. To oczywiście możemy dołożyć korzystając z palety akcesoriów.
Sercem Montesy jest czterosuwowy, jednocylindrowy silnik zasilany wtryskiem paliwa. Z pojemności skokowej 249 ccm2 generuje niewiele ponad 20 KM. Moc trafia na tylne koło za pośrednictwem pięciostopniowej przekładni i klasycznego łańcucha. Zadziwia jedynie zastosowanie niewielkiego zbiornika paliwa – 4,4 litra wystarcza na ledwie 100 kilometrów.
Przeczytaj także: Czym należy kierować się przy wyborze motocykla? Na początku wcale nie potrzebujesz dużej mocy
Montesa 4Ride fot. Montesa
Nasz budżet wystarczy także na zakup włoskiego produktu - Beta Alp 200. Włoska propozycja łączy w sobie cechy enduro i motocykla trialowego. Niska masa własna – 101 kg bez płynów, pozwala na swobodne operowanie w naprawdę trudnym terenie. Minimum plastików i wszelkich dodatków – dzięki temu uzyskano tak niską wagę. Pozycja za kierownicą jest daleka od ideału, ale nie o to tutaj chodzi – liczy się zwrotność i możliwości poza utwardzonymi drogami. Wystarczy wspomnieć o bardzo wąskim i niewygodnym w efekcie siedzisku.
Terenowy charakter jednośladu podkreśla jego niepewne zachowanie na asfalcie, gdzie osiągnięcie katalogowej prędkości maksymalnej 105 km/h przynosi mnóstwo emocji – Alp nie prowadzi się najlepiej, myszkuje po drodze. W ramie zainstalowano jednocylindrowy silnik o mocy ledwie 15 KM dostarczany przez Suzuki. Bardzo krótkie przełożenia skrzyni biegów pozwalają jednak na bezproblemowe pokonywanie imponujących podjazdów. To rasowy generator frajdy.
Beta Alp 200 fot. Beta
Ciekawą propozycją w budżecie 20 tysięcy złotych jest Yamaha WR 250. Bazą do budowy tego enduro był crossowy model YZ 250. Po wprowadzeniu szeregu zmian, mających na celu jego ucywilizowanie, dostaliśmy całkiem sprawną w wymagającym terenie maszynę. Zmieniono ułożenie silnika w ramie, zaadaptowano znacznie cichszy wydech, dodano wentylator i wstawiono większe, 18-calowe koła. Dla większego komfortu użytkowania dodano również elektryczny rozrusznik i sześciobiegową przekładnię.
Yamaha WR 250 otrzymała również proste zegary przekazujące minimum niezbędnych informacji. Warto wspomnieć też o szerokim zakresie regulacji kierownicy czy zawieszenia. Sercem maszyny jest czterosuwowy silnik o pojemności 250 ccm i mocy 36 KM.
Yamaha WR 250 fot. Yamaha
Wartą zainteresowania pozycją z rynku wtórnego jest Honda CRF 250 Rally. Jej wygląd i gabaryty zewnętrzne sugerują, że mamy do czynienia z dorosłą, poważną maszyną. W rzeczywistości to tylko udany zabieg japońskich projektantów i inżynierów. Dostajemy relatywnie lekki jednoślad (masa własna 157 kg) ze spokojnym sercem napędowym. Mnogość owiewek i zegary przeszczepione z CB 500 potęgują wrażenie poważnego motocykla. Co istotne, nawet wysokie osoby będą wyglądać i czuć się na nim dobrze. O nienagannej ergonomii nie trzeba nawet wspominać.
Mamy tu do czynienia z maszyną stworzoną do podwórkowych wycieczek. Przysłowiowe kręcenie się wokół komina jest żywiołem Hondy. W ramie pracuje sprawdzony i bezawaryjny czterocylindrowiec o mocy 24 KM.
Przeczytaj także: Zakaz jazdy motocyklem w niedzielę? Niemcy chcą wprowadzić nowe przepisy
Honda CRF 250 Rally fot. Honda