Sytuacja ma prosty scenariusz. Kierowca porusza się dość wąską drogą. W pewnym momencie dostrzega przed maską grupkę rowerzystów. Są profesjonalnie ubrani, ale jadą mało profesjonalnie. Poruszają się dwójkami. Na drodze pojawia się wysepka. Dopiero za nią jest miejsce do wyprzedzenia. To jednak zagłębienie terenu, w którym zebrała się duża kałuża. Zgadnijcie, co stało się dalej...
Kierowca, widząc kałużę, zaczyna przyspieszać. Po wjechaniu w wodę, spod kół auta wydobywa się fontanna wody sięgająca mniej więcej wysokości dachu pojazdu. Skutek? Woda zalewa rowerzystów. A kamerzysta oczywiście nagrywa całe zajście. Pasażerowie auta wybuchają salwami śmiechu i oddalają się w nieznanym kierunku. Wściekli rowerzyści zostają na miejscu.
Tak, po obejrzeniu tego nagrania podświadomie pojawi się wam pewnie uśmiech na twarzy. Mnie również pojawił się i to pomimo faktu, że sam dużo jeżdżę rowerem. Rozgrzeszam nas jednak, bo filmik po prostu jest śmieszny. Nie zmienia to jednak faktu, że kierowca samochodu zachował się jak rasowy burak. I lepiej nie powtarzajcie jego czynu.
Rowerzyści pewnie nie zachowali się prawidłowo. W tej sytuacji raczej powinni jechać gęsiego. Zajmowali jednak cały pas ruchu. Czy ochlapanie ich wodą było sposobem na karę? To w zasadzie nie ma większego znaczenia. Może było nauczką, a może głupim żartem. Takiego zachowania jednak nie polecam, tym bardziej że oznacza ono poważne konsekwencje prawne. Rowerzyści mogą zapisać numer rejestracyjny pojazdu i zgłosić sprawę policji. W efekcie:
Mandat i odpowiedzialność cywilna to nadal nie koniec. Bo po tak dynamicznym wjechaniu w kałużę w aucie mogą się również skrzywić tarcze hamulcowe. Będą się nadawać wyłącznie do wymiany.