W redakcji fanami prawdziwych samochodowych gier są Łukasz i Zuzanna. Mają specjalne fotele, kierownice i bawią się w tych bardziej symulacyjnych produkcjach. Ja jestem casualem i noobem. Na swojej konsoli ostatnio najwięcej grałem w nową trylogię Tomb Raidera i choć mam ją od dłuższego czasu, to nie zainstalowałem ani jednej gry wyścigowej. Dlatego na pewno nie możecie traktować tego tekstu jako recenzji z prawdziwego zdarzenia. Tymi zajmują się nasi koledzy z Nexta, a ich artykuły znajdziecie na stronie głównej gazety.pl. Ale o Forzie Horizon 5 było bardzo głośno przed premierą, a wiele serwisów okrzyknęło ją "grą, dla której w końcu warto kupić nowego Xboxa". Przyciągnęła więc i mnie.
Jeśli miałbym wybrać swoją ulubioną ścigałkę, to wskazałbym na klasycznego Need for Speeda Most Wanted i to dużo mówi o moim podejściu do takich gier - lubię zręcznościówki, w których na pierwszym miejscu nie są umiejętności gracza (kierowcy), a po prostu zabawa i frajda. 15 minut wolnego czasu? Włączam konsolę, żeby przejechać jeden czy dwa wyścigi, trochę się pościgać, a potem wyłączyć sprzęt i zapomnieć. Nie mam ochoty na powolne szlifowanie swoich umiejętności i uczenie się, jak idealnie pokonać zakręt.
Forzy z podtytułem Horizon to te lżejsze odsłony słynnego cyklu. W piątce trafiamy na wielki motoryzacyjny festiwal w Meksyku i po widowiskowym (mało powiedziane) przywitaniu dostajemy całą mapę pełną aktywności, prób, wyścigów, sprintów i wyzwań. Jest luźno i z przymrużeniem oka.
I do mnie takie podejście trafia jak najbardziej. Forza Horizon 5 wciąga. Samo jeżdżenie po Meksyku sprawia mi ogromną przyjemność. Na Series X widoku są zniewalające, a twórcy zadbali, żebyśmy dostali Meksyk w pigułce - są pustynie, dżungla, zabytki, autostrady, zapomniane drogi, wybrzeże, aktywny wulkan, bezdroża, kaktusy, góry, a także dość europejskie widoki. Na serwisach piszących na co dzień o grach czytałem, że grafika jest dobra, ale Forzę ogranicza poprzednia generacja Xboxów, na którą gra również jest dostępna. Możliwe. Samochodówkowemu laikowi to zupełnie nie przeszkadza. Meksyk jest po prostu przepiękny. Jeśli miałbym wskazać jakąś wadę w wizualnej stronie, to chyba trochę plastikowe modele aut. Wyraźnie odcinają się od niesamowitych widoków.
Samych samochodów jest zatrzęsienie, a dostęp do nich bardzo ułatwiony. Już w otwierającej sekwencji jedziemy AMG Project One. Na start w moim garażu miałem Chevroleta Corvette, Toyotę Suprę i Forda Bronco. A po kilku sesjach bez problemu kupiłem sobie jeden ze swoich ulubionych modeli, czyli BMW M5. Na długiej liście aut znajdziemy przeróżne marki i modele. Od tych aktualnych, przez klasyki sprzed lat po supersamochody i koncepty.
Świetnie bawiłem się też podczas samych wyścigów, rozgrywka daje satysfakcję i pozwala się odstresować po długim dniu. Idealnie pasuje do 15-, 30-minutowych sesji. Na plus zapisuję różnorodność wyzwań. Różne rodzaje wyścigów oznaczone są kolorami, łatwo więc wybrać, gdzie chcemy się ścigać. Model jazdy jest bardzo zręcznościowy, ale jeśli szukacie wyzwania, to możecie znacznie ograniczyć wsparcie asystentów lub w ogóle wyłączyć komputerowe wsparcie.
Kiedy już gra pozwoli mi w nią grać, to bawię się świetnie.
Ale Forza Horizon 5 czasami robi dużo, żebym nie mógł w nią grać. Cała ta festiwalowa otoczka sprawia, że jesteśmy zewsząd bombardowani dialogami, musimy ich słuchać, często oglądać cutscenki, wykonywać wiele kliknięć, których wcale nie potrzeba.
Skończcie już! Dajcie mi się pobawić!
- to zdania, które najczęściej mruczałem pod nosem, pomijając kolejne plansze, dialogi i scenki. Rozumiem, że moja postać machająca rękami przy samochodzie przed wyścigiem to sprytny sposób na ukrycie ekranu ładowania, ale cała reszta często psuje mi zabawę.
Zwłaszcza że poziom dialogów to... nie mogę pozbyć się uczucia, że pisały je dzieci z podstawówki albo wręcz przeciwnie. Osoby starsze, które na siłę chciały, żeby rozmowy były młodzieżowe i ziomalskie. Podczas np. jazdy po aktywnym wulkanie albo ścigania się z zapaśnikami udawałem, że nie słyszę tego, co mówią postacie. Brakowało tylko śpiulkolotu.
Forza Horizon 5 dostępna jest na komputerach i dwóch generacjach Xboxa, można ją pobrać w usłudze Game Pass. I uważam, że na pewno warto się nią zainteresować. To jedna z najlepszych gier o samochodach, w jakie grałem. Dostarcza masę frajdy, nie nudzi, ponieważ oferuje bardzo zróżnicowaną rozgrywkę, bez przesadnego zbierania wirtualnej waluty pozwala pojeździć wymarzonymi samochodami i zachwyca meksykańskimi widokami. Nie dziwię się, że media okrzyknęły piątkę nowym królem zręcznościowych ścigałek.
Szkoda mi tylko, że na tak relaksującej i wciągającej grze pojawiła się rysa w postaci tej festiwalowej otoczki, która, moim zdaniem, poszła w bardzo złym kierunku. Zwykłe jeżdżenie od punktu do punktu po spektakularnym intro w zupełności by wystarczyło. Twórcy przedobrzyli.
Co nie zmienia faktu, że Forza Horizon 5 długo zostanie na mojej konsoli, a za padem BMW M5 i Jeepa Trailcata ruszę jeszcze w nie jedną podróż po Meksyku.