Im dalej od przepełnionego kempingu, tym lepiej. Zapewne dla niejednego miłośnika podróży kamperem najlepsze miejsca na nocleg to te, gdzie panuje spokój i jest łatwy dostęp do zieleni i wody. Innymi słowy, biwak na dziko w głuszy to kuszące rozwiązanie dla poszukujących spokoju. Niestety niełatwo o legalny kemping na dziko, a konsekwencje złamania przepisów mogą być bardzo dotkliwe.
Przed beztroskim biwakowaniem na dziko przestrzega niemiecki automobilklub ADAC. Eksperci przypominają, że nieznajomość lokalnych przepisów nie zwalnia od odpowiedzialności prawnej. Innymi słowy, każdy musi liczyć się z mandatem, jeśli zaparkuje swój kamper w niedozwolonym miejscu. A lista zależnie od kraju bywa długa.
W Danii zakazano jazdy i parkowania w lasach, parkach czy na plażach. We Włoszech zakaz dotyczy wszystkich miejsc poza wyznaczonymi kempingami i stanowiskami kempingowymi (podobnie jest w Bułgarii, Chorwacji, Hiszpanii, Francji, Słowacji, Słowenii i we Włoszech). Tak samo jest w Szwecji, gdzie kamper czy przyczepę kempingową należy zostawić tylko w wyznaczonych miejscach. Nieco większa swoboda dotyczy Niemiec, gdzie kluczowe jest miejscowe oznakowanie oraz przestrzeganie wymogu pozostawienia miejsca na przejazd pojazdów o maksymalnej dopuszczalnej szerokości (2,55 m oraz kolejne 0,5 m tzw. bezpiecznej odległości). W Polsce biwakowanie na dziko jest możliwe np. na obszarach wyznaczonych przez nadleśnictwa (warto sprawdzić ciekawy projekt „Zanocuj w lesie") z wyłączeniem parków narodowych, rezerwatów i obszarów ochrony przyrody.
Nocleg w głuszy może mieć swoje finansowe konsekwencje. ADAC przestrzega przed konsekwencjami złamania przepisów (nie ma znaczenia czy nastąpiło to świadomie, czy nieświadomie). A kary bywają dotkliwe. W Portugalii trzeba liczyć się z mandatem w wysokości do ok. 600 euro. Kary w innych krajach południa Europy sięgają nawet 1,5 tys. euro. W Niemczech stawka jest ustanawiana lokalnie przez kraje związkowe. Stąd stawki grzywien mogą być symboliczne (10-50 euro w Bawarii) lub bardzo wysokie (nawet 5 tys. euro w Saksonii). Na tym nie koniec.
ADAC i jego austriacki odpowiednik OAMTC zwracają uwagę na bardzo wysokie stawki grzywien w Austrii. Nielegalny biwak w austriackim lesie może kosztować więcej niż nocleg w luksusowym hotelu! Austriacki katalog kar uwzględnia mandat w wysokości nawet do 14,5 tys. euro (w przypadku wjazdu i kempingu na terenie rezerwatu, parku narodowego lub strefy specjalnej ochrony). Tyle starczy w Polsce na zakup nowego samochodu w salonie.
Austriackie stawki grzywien ustalane są tak jak w Niemczech na szczeblu władz krajów związkowych lub władz gminnych (np. Salzbrug Vorarlberg). Stąd w Karyntii maksymalny mandat wynosi 3630 euro, ale w Dolnej Austrii już 14,5 tys. euro. W Tyrolu mandat to 220 euro, ale funkcjonariusz może nałożyć także kary za naruszenie przepisów dotyczących gospodarki odpadami i ochrony przyrody co oznacza nawet czterocyfrową kwotę.