O najciekawszych drogach świata przeczytasz również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.
Trasa o numerze RP 20 znajduje się w Argentynie w prowincji La Pampa. Przecina step patagoński i jest w pełni wyasfaltowana. Droga ma po jednym pasie ruchu w każdym kierunku i liczy w sumie 281 kilometrów. 281 niezwykle prostych kilometrów. Na trasie praktycznie nie ma zakrętów. Nie tylko ich jednak brakuje.
Patagońska droga "krzyż pustyni" jest również pozbawiona drzew. Prowadzi w końcu przez step. A do tego przy trasie na próżno szukać hoteli czy nawet stacji benzynowych. Nic tylko migające linie na jezdni i otaczająca je pustka. A to oznacza, że kierowca do przejazdu RP 20 powinien się dobrze przygotować. Konieczne jest przede wszystkim zatankowanie samochodu. Po ruszeniu w trasę nie będzie możliwości zatrzymania się i dolania kilku brakujących litrów. Warto zatem zatankować paliwo do baku i np. kanistra zapasowego.
Załóżmy, że kierowca zignorował pierwszy z powyższych punktów. Załóżmy zatem, że po prostu zabrakło mu paliwa. Wystarczy wezwać pomoc drogową? Tak, choć w Argentynie to wcale może nie być takie łatwe. A gdy już kierujący znajdzie pomocnego mechanika, ten będzie potrzebował sporo czasu na dotarcie na miejsce. Prowadzącemu natomiast przyjdzie oczekiwać na pomoc w wyjątkowo niekorzystnych warunkach. W dzień temperatury dochodzą tu do 45 stopni Celsjusza. A skoro przy drodze nie ma drzew, nie ma się też gdzie schować przed działaniem słońca. W nocy z kolei słupki termometrów spadają do -17 stopni Celsjusza...
Poza tym ruszając na drogę "krzyż pustyni" w Patagonii konieczny jest wcześniejszy odpoczynek. Przejazd jest niezwykle nużący. Brak charakterystycznych punktów i pustka sprawiają, że kierowcy podczas pokonywania RP 20 często... zasypiają podczas jazdy, ewentualnie doznają tzw. hipnozy drogowej. Skutkiem tego może się stać wypadek. Często śmiertelny! Po pierwsze dlatego, że pusta trasa zachęca kierowców do szybkiej jazdy. Auta osobowe często poruszają się na tym odcinku z prędkością dochodzącą do 140 czy 150 km/h. Po drugie dlatego, że w razie kolizji, służby ratunkowe mogą się szybko o niej nie dowiedzieć. To utrudnia niesienie pomocy poszkodowanym.
Mówienie o zagrożeniu wypadkiem wcale nie jest na wyrost. W przeszłości argentyńskie służby zostawiały przy trasie rozbite auta. Te miały się stać pomnikami tragedii drogowych i jednocześnie ostrzeżeniem dla innych kierujących.