Kierowca z Kalifornii wjechał w drzewo, ale nie tak, jak myślicie

Amerykański kierowca postanowił przejechać swoim SUV-em przez jedno z najstarszych drzew w kraju - gigantyczną kalifornijską sekwoję wieczniezieloną. Udało mu się, ale przy okazji prawie zniszczył wyjątkowe drzewo.

USA to ciekawy kraj, a Kalifornia jest interesującym stanem. Amerykanie mają swoje wielkie SUV-y i jeszcze potężniejsze drzewa, za to nie bardzo lubić chodzić na piechotę. Pewnie dlatego pomysłowy mieszkaniec tego stanu postanowił połączyć jedno z drugim, ale unikał trzeciego. Kierowca Nissana Armada postanowił przejechać przez środek olbrzymiej sekwoi i na chwilę utknął w jej pniu. Potem sam sobie bił brawo, ale nikt do nich nie dołączył. Widzowie stali przerażeni, obserwując, jak skończy się jego ryzykowny manewr. Jedna z osób nakręciła film smartfonem i umieściła go na TikToku, dzięki czemu wszystko możemy to zobaczyć.

Więcej motoryzacyjnych ciekawostek ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Kalifornijskie sekwoje to gatunek olbrzymich drzew iglastych z rodziny cyprysowatych fachowo zwany sekwoją wieczniezieloną. Można je podziwiać przede wszystkim w parku narodowym Redwood, ale oprócz tego w wielu innych miejscach północnej Kalifornii oraz południowo-zachodniego Oregonu. Największe egzemplarze mają ponad 100 metrów wysokości i żyją dłużej niż 2000 lat. Pnie takich drzew osiągają nawet dziewięć metrów średnicy, chociaż najczęściej mają szerokość do pięciu metrów. Okazało się, że to za mało dla amerykańskiego SUV-a.

Sekwoja w Kalifornii jest wielka, ale kierowca SUV-a przeliczył się

Nissan Armada jest autem tej kategorii zaprojektowanym przez japońską markę po to, aby podbić serca klientów w USA. I udało się, Armada to bardzo popularny samochód w tym kraju. Jest pełnowymiarowym SUV-em o długości 5,2 m i szerokości przekraczającej dwa metry. Za napęd służy silnik V8 o poj. 5,2 l i mocy ponad 320 KM. To typowy amerykański samochód, a za kierownicą egzemplarza z wideo siedzi typowy amerykański kierowca.

Właściciel Armady postanowił przejechać przez jedną z trzech sekwoi w USA, które mają pień pusty w środku, a otwór dziupli jest tak duży, że mieści się w nim samochód. To prawda, ale nie każdy, dlatego przed próbą warto to się upewnić. Ten kierowca tego nie zrobił, dlatego prawie utknął wewnątrz pnia olbrzymiego drzewa. W końcu udało mu się przejechać, ale w czasie tego karkołomnego manewru urwał boczne lusterko. Mimo wszystko był z siebie tak zadowolony, że aż zaczął bić brawo. Tłum zgromadzony wokół niego nie dołączył do nich.

Właściciel nissana armady sam sobie bił brawo, chociaż nie bardzo miał za co

Wygląda na to, że słynna sekwoja zwana "Świątynią Redwoods" wyszła z tego zdarzenia niemal bez szwanku. Potężne drzewo stoi na drodze California State Route 254 zwanej aleją gigantów w miejscowości Myers Flat. Podobno dziupla utworzyła się w wyniku pożaru ponad sto lat temu. Jego przyczyną był piorun, który trafił w drzewo. Ogień go nie strawił, ale pozostawił po sobie znak.

Co ciekawe tablica informacyjna stojąca przy "Shrine of the Redwoods" trochę kłamie. Drzewo jest aż o 24 m niższe, 1,2 m węższe i ponad 500 lat młodsze, niż twierdzi jej autor. Sekwoja ma mniej niż 2,5 tys. lat, niecałe 30 metrów wysokości i 5,3 metra szerokości na zewnątrz pnia. Być może Nissan Armada w niej utknął dlatego, że kierowcy zbytnio zawierzył danym umieszczonym w opisie. Rozumiem, że przejeżdżanie pod olbrzymimi sekwojami to amerykańska świecka tradycja, ale to nie znaczy, że każdy musi jej hołdować. Ja wolałbym zostawić auto na parkingu i podziwiać ją na piechotę. Tak byłoby lepiej dla nas wszystkich.

Więcej o: