Jak powinno przewozić się psa w samochodzie? Najprościej rozłożyć koc na kanapie lub fotelu albo zaprosić czworonoga do bagażnika. Szybkie, proste, wygodne i... niestety bardzo niebezpieczne. Sam nie raz tak woziłem swojego psa i zawsze mi było trochę przed moją kochaną Szczotką wstyd. Z psem w samochodzie jest dokładnie jak ze wszystkim innym na drodze. Jest dobrze, dopóki jest dobrze. Jednak do wypadku może dojść dosłownie w ułamku sekundy, a my nie mamy na to żadnego wpływu. Niezabezpieczony pies ma wtedy bardzo małe szanse na wyjście bez poważnych obrażeń. Co więcej, podczas wypadku pies może uderzyć kierowcę lub pasażerów. O tym jak niebezpieczny może być nawet rzucony luzem telefon pisaliśmy tutaj:
Dlatego zawsze warto psa (i siebie przy okazji) w jakiś sposób zabezpieczyć. Prostym i niekosztownym sposobem są specjalne pasy, które nie pozwolą psu w razie wypadku lub ostrego hamowania poobijać się w aucie lub w ogóle z niego wypaść. Do naszej redakcji przyjechało jednak rozwiązanie z wyższej półki - porządna i solidna klatka dla psa.
Przyznam, że mimo iż całe życie miałem psa, a teraz często zajmuję się Szyszką rodziców, to nie zdawałem sobie sprawy, jak solidne i porządne to konstrukcje. Kiedy Łukasz przywiózł ją do redakcji i miałem ją wyjąć z bagażnika, to aż zrobiło mi się ciemno przed oczami. Nie spodziewałem się takiego ciężaru!
To jednocześnie ogromna zaleta (do tego zaraz przejdziemy), jak i wada takiej klatki. W imię bezpieczeństwa poświęcamy bardzo dużą część bagażnika, a jej wyjęcie wcale nie będzie proste dla kogoś filigranowej postury. Mam jednak wrażenie, że aż tak solidna konstrukcja kierowana jest do osób, którym to wcale nie musi przeszkadzać. Bezpieczeństwo czworonoga jest dla nich najważniejsze, poza tym pewnie mają w rodzinie dwa samochody, a także garaż, gdzie mogą klatkę trzymać. Ja musiałem ją wnieść na czwarte piętro w bloku bez windy, kiedy skończyłem test SUV-a, który pomagał w zdjęciach i teście.
Testowana przez nas klatka to Thule Allax w rozmiarze Compact M. W sumie szwedzka firma ma w swojej ofercie 10 rozmiarów. Nasza modelka Szyszka miała w tej klatce bardzo dużo miejsca i pewnie wygodnie umościłaby się też w trochę mniejszej. Model Compact M waży 22 kg, a jego nośność to 35 kg. Wymiary można regulować, ponieważ klatkę wyposażono w sprytny mechanizm, który pozwala wydłużyć ją z 77 do 82 cm. Szyszce w zupełności wystarczało standardowe ustawienie.
Do sesji i nagrania posłużył nam Mercedes-Benz GLE. To gigant, ale nie musicie się martwić, że do bezpiecznego przewożenia psa potrzebujecie pięciometrowego SUV-a. Naszą testową klatkę woziłem też chwilę w kompaktowym Citroenie C5 Aircross, bez problemu zmieściła się też do Toyoty RAV4 i Kii Ceed kombi. Mądrze ścięte kształty sprawiają, że klatka zgrabnie wpasowuje się w pochyloną tylną kanapę. Na potrzeby sesji i nagrań nie montowaliśmy jej na stałe, ale robi się to oczywiście specjalnymi pasami, żeby była bardzo mocno przytwierdzona i nie latała po bagażniku. Jak to zrobić, w przystępny sposób wyjaśnia instrukcja.
Masa 22 kg od razu budzi respekt, tak samo jak pancerna konstrukcja, ale Thule to firma, która słynie z porządnych, dopracowanych i niezawodnych produktów. Jak zacząłem zgłębiać temat, to... czułem się, jakbym wypływał z Szyszką na nieznane wody. Nie spodziewałem się, ile mądrych rozwiązań można opracować z myślą o wożeniu psów. Przykłady?
Strefy kontrolowanego zgniotu są stosowane od wielu lat w konstrukcji samochodów. Chodzi o to, aby pewne elementy aut w chwili zderzenia pochłaniały jego energię, dzięki czemu można ograniczyć obrażenia odniesione w czasie wypadku. W przypadku klatek Allax zasada jest podobna. Jej konstrukcja została zaprojektowana tak, aby kompresowały się w przewidywalny sposób, a dzięki temu ochroniła psa albo inne zwierzę w momencie zderzenia. Strefy kontrolowanego zgniotu mają chronić nie tylko zwierzęta, ale i ludzkich pasażerów przed obrażeniami wywołanymi uderzeniem w klatkę w czasie kolizji z przodu, z tyłu oraz dachowania.
Poza tym produkty z serii Thule Allax mają dużo innych zalet. Są zaopatrzone w luki ewakuacyjne, ułatwiające wydostanie z nich zwierząt w awaryjnej sytuacji. Oprócz tego mają drzwiczki otwierane gazowymi amortyzatorami, zamki, okienka i otwory. Tak jak wspomniałem, są dostępne w dziesięciu różnych rozmiarach o regulowanej głębokości, dzięki czemu można je łatwo dopasować do rozmiarów zwierzęcia oraz miejsca w aucie. W wybraniu odpowiedniego modelu pomaga konfigurator na stronie producenta.
Bardzo spodobał mi się patent z otwieranym od tyłu wyjściem ewakuacyjnym. Łatwo da się wydostać psa od strony kanapy, jeśli ktoś nas uderzy w tył i nie można otworzyć bagażnika. Widać, że ktoś przemyślał tę klatkę z każdej strony.
Do klatki można dokupić całą masę akcesoriów. Nasza miała miękką matę w środku, żeby pies jej nie pobrudził, a przy okazji miał dużo wygodniej (Szyszka i tak dostała jeszcze swój ulubiony kocyk), matę, którą można rozwinąć, żeby nie porysować zderzaka przy wskakiwaniu psa, a także przydatny przybornik na psie drobiazgi, które warto mieć pod ręką.
Mamy tu do czynienia z produktem premium, trzeba więc liczyć się z wysoką ceną. W końcu za jakość i najnowocześniejsze rozwiązania się płaci. Sama klatka Thule Allax Compact M kosztuje na oficjalnej stronie 3089 zł, ale cenę łatwo jeszcze zwiększyć. Do naszego testowego zestawu trzeba jeszcze doliczyć matę (189 zł), ochraniacz na zderzak (od 289 do 329 zł) oraz torbę (289 zł).
Droga zabawa, ale jeśli ktoś regularnie jeździ ze swoim psem samochodem, a rozmiary i waga klatki nie będą dla niego stanowić problemu, to na pewno warto zainteresować się takim rozwiązaniem. To najbezpieczniejszy sposób przewożenia psa. Poniżej mamy dla was jeszcze krótkie nagranie z naszą modelką w roli głównej. Klatkę do testów użyczyło nam Thule Polska. Nikt nie miał wglądu w treść artykułu przed jego publikacją. Podczas realizacji nie ucierpiały żadne Szyszki.