Bardzo lubię podróżować, ale nawet w trakcie wakacji nie umiem się kompletnie odciąć od elektronicznych gadżetów. W takiej sytuacji przydaje się nie tylko komórka z dobrym aparatem, ale też przenośny głośnik i konsola do gier. Natomiast kiedy pracuję z różnych dziwnych miejsc albo wyjeżdżam służbowo, muszę mieć dostęp do smartfona i laptopa. Dlatego od lat próbuję znaleźć idealne akcesoria, którymi naładuję akumulatory we wszystkich gadżetach i chyba właśnie je znalazłem. Zestaw: zasilacz oraz power bank Baseusa ma tylko jedną wadę. Gdyby nie ona, byłby doskonały.
Akcesoria marki Baseus są naprawdę wyjątkowe. Przekonuję się tym za każdym razem, kiedy ich używam. To estetyczne urządzenia bardzo porządnie złożone z najlepszych dostępnych podzespołów, ale jeszcze ważniejsze jest to, że mają przemyślane projekty. Dzięki temu ich używanie to przyjemność. Niedawno w moje ręce wpadł bardzo innowacyjny zasilacz oraz nowoczesny power bank.
Nowe smartfony są sprzedawane bez ładowarek. Oficjalny powód ich zniknięcia z kompletu akcesoriów, które kupujemy wraz ze smartfonami to ochrona środowiska. I tak mamy dużo ładowarek w domach, więc dołączanie ich do każdego urządzenia jest mało ekologiczne. Druga strona medalu jest taka, że nowoczesne gadżety potrzebują coraz więcej prądu i starsze zasilacze mają problem z zaspokojeniem ich potrzeb. Za to producenci są zadowoleni, bo mogą więcej zarobić na każdym urządzeniu, jeśli z pudełka zniknie ładowarka.
Rozwiązaniem tego problemu jest nowy zasilacz Baseus GaN5 Pro Fast Charger, chociaż oczywiście musimy wydać na niego dodatkowe i to niemałe pieniądze. Mimo to uważam, że warto, bo jest genialny. Przede wszystkim ma nieduże rozmiary i nietypowy płaski kształt, co pozwala na wrzucenie go do kieszeni w spodniach. Poza tym został skonstruowany z wykorzystaniem najnowszej technologii, a dokładnie półprzewodników z azotku galu (GaN), który ma znacznie lepsze parametry elektryczne od powszechnie stosowanego krzemu. Dlatego zasilacz mniej się nagrzewa w trakcie pracy, a niewielkie rozmiary udało się połączyć z zaskakująco wysoką mocą 65 W.
To oznacza, że przy pomocy zasilacza Baseus GaN5 Pro można naładować nie tylko smartfony z funkcją szybkiego ładowania (np. Quick Charge, Power Delivery, Samsung AFC Adaptive Fast Charge, Huawei SCP Super Charge Protocol oraz Huawei FCP Fast Charge Protocol), ale wszelkie elektroniczne gadżety używające standardu USB Power Delivery. Dzięki temu na wyjazd możemy zabierać ze sobą tylko jedną ładowarkę i ładować nią smartfony, laptopy, przenośne konsole do gier itp. Moc 65 W jest wystarczająca do niemal każdego urządzenia włącznie z nowymi Macbookami. To ważne szczególnie w przypadku nowych smartfonów z funkcją szybkiego ładowanie, bo nawet w ciągu kilku minut spędzonych w hotelowym pokoju, możemy porządnie podładować ich baterie. Ważący zaledwie 229 g zasilacz jest wyposażony w dwa wejścia: USB-A i USB-C. Moc tych złączy to odpowiednio 65 W i 60 W gdy używamy ich osobno albo 45 W i 20 W, kiedy korzystamy z obu na raz.
Zasilacz jest bardzo wygodny w użyciu nie tylko dlatego, że możemy go schować do kieszeni spodni. Płaski kształt pozwala go na włożenie do każdej wtyczki, nawet jeśli jest schowana za hotelowym biurkiem, czy kanapą. Baseus GaN5 Pro ma tylko jedną wadę, przez którą zacząłem żałować, że nie mieszkam w USA. Jest wyposażony w amerykańską wtyczkę (tzw. typ A), której płaskie bolce chowają się w obudowie, niczym ostrze scyzoryka. W przypadku korzystania z europejskich (typ C) albo jakichkolwiek innych gniazdek, konieczne jest przypięcie do niej załączonej przejściówki. To sprawia, że staje się znacznie większa, a po zdjęciu adaptera musimy uważać, żeby go nie zgubić. Szkoda, że nie ma wersji z europejskimi bolcami, chociaż zdaje sobie sprawę, że ich okrągły kształt znacznie utrudnia zaprojektowanie zasilacza w taki sam sposób. Jednak z powodu tej drobnej wady, zasilacz Baseus GaN5 Pro jest idealny tylko do podróży do USA albo jednego z krajów, które używają tego samego standardu (np. Arabii Saudyjskiej, Bahamów, Kanady oraz krajów Ameryki Środkowej i Południowej). W innych rejonach świata jesteśmy skazani na kompromis.
A co gdy moc 65 W jest za mała albo w ogóle nie ma w zasięgu gniazdka? Wtedy w sukurs przychodzi power bank Baseus Blade HD. Moją uwagę od razu zwrócił jego płaski kształt, który ułatwia schowanie urządzenia do kieszeni w plecaku albo kurtce. Poza tym ma idealną pojemność 20 000 mAh (większych power banków nie da się wziąć do samolotu), aż cztery gniazda oraz imponującą moc 100 W. Dlatego ten przenośny bank energii jest idealny dla osób, które chcą przedłużyć czas pracy na laptopie albo smartfonie w kompletnej głuszy. Dwa z dostępnych złącz to USB-C, a dwa kolejne to klasyczne USB-A. Dzięki temu możemy używać nie tylko w przypadku typowych urządzeń (smartfonów, smartwatchów, przenośnych głośników itp.), ale również laptopów i przenośnych konsol, które potrzebują prądu o większej mocy.
Jeśli tylko są zgodne ze standardem USB-C PD (Power Delivery) przy pomocy power banku Baseus Blade HD naładujemy je bez problemu i naprawdę szybko. To ogromna zaleta tego akcesorium. Producent zaleca, żeby gadżety o mniejszym zapotrzebowaniu na energię raczej ładować, używając dwóch złącz USB-A o maksymalnej mocy 30 W, ale w sumie nie wiem dlaczego. Power bank Basueusa jest też wyposażony w czytelny wyświetlacz, który pokazuje poziom naładowania, aktualne napięcie, natężenie i czas ładowania akcesoriów lub power banku jeśli akurat uzupełniamy w nim energię. W optymalnych warunkach (czyli jeśli używamy mocnego zasilacza, np. Baseus GaN5 Pro) naładowanie akumulatora od zera do pełna zajmuje 1,5 h, ale lepiej nie rozładowywać go do końca. Jeśli postaramy się o utrzymywanie poziomu pomiędzy 20 a 80 proc., powinien posłużyć znacznie dłużej.
Power bank Baseus Blade HD jest nową odmianą podobnego urządzenia, ale bez liter HD (od słów: High Density) w nazwie. W przypadku jego następcy, którego testowałem, dzięki zastosowaniu ogniw litowo-jonowych o większej gęstości udało się zmniejszyć jego rozmiary, bez pogorszenia innych parametrów. Ma gumowe nóżki, dzięki którym nie przesuwa się na biurku, tylko 18 mm grubości i waży około 450 g. To i tak sporo, bo mój starszy power bank Basueusa, jest od niego lżejszy o prawie 80 g, mimo ogniw o takiej samej pojemności. Za to ten starszy ma kształt cegły, który w większości przypadków jest mniej wygodny do transportu. Poza tym nowy model Baseus Blade HD oferuje znacznie wyższą moc: 100 W zamiast 45 W. Zaletą obu urządzeń są bardzo stabilne ogniwa, których poziom naładowania spada wyjątkowo wolno. Starszy model nawet po kilku miesiącach leżenia w szufladzie nadal pokazywał 100 proc. naładowania baterii. W przypadku innych power banków spadała znacznie szybciej.
Żadne z testowanych przeze mnie akcesoriów Basueusa nie jest szczególnie tanie. Power bank Blade HD kosztuje 369 zł, a za płaski zasilacz Baseus GaN5 Pro trzeba zapłacić 159 zł. W zamian dostaniemy bardzo wygodne urządzenia, które pozwolą zmniejszyć ilość zabieranego ze sobą bagażu. W komplecie z jednym i drugim urządzeniem Baseusa znajdziemy wysokiej jakości kable USB-C 100 W. Do power banku jest też dołączony estetyczny pokrowiec, a do zasilacza druga, brytyjska przejściówka (tzw. typ G). Oba są znakomitym uzupełnieniem zestawu cyfrowego nomada, który bez przerwy podróżuje albo pracuje zdalnie i chce używać swojego elektronicznego sprzętu nawet w najdalszym zakątku świata. Power bank Baseus Blade HD oceniam na szóstkę, a zasilaczowi Baseus GaN5 Pro muszę dać piątkę z minusem. Byłby pozbawiony wad, gdybym nie musiał wozić razem z nim europejskiej przejściówki.