Thule Aion to turystyczny plecak znanej szwedzkiej marki, którą kierowcy kojarzą pewnie głównie z bagażników dachowych, ale nie tylko. My do testu dostaliśmy wersję o pojemności 28 litrów w ciekawym kolorze Nutria. Aion 28L mierzy 28x23x47 cm, waży 1,23 kg, a wykonano go z woskowanego poliestru P600. Na plecaku znajduje się metka bluesign. To międzynarodowy standard produkcji tekstyliów, którego celem jest zmniejszenie wpływu produkcji na ludzi i planetę. Tyle danych technicznych, ponieważ na plecakach się nie znam i mógłbym wszystkich zanudzić, wklejając tu jakieś informacje o suwakach albo zapięciach. Po ponad dwóch miesiącach mam jednak całe mnóstwo praktycznych spostrzeżeń. I zdjęć.
Thule Aion kosztuje 859 złotych. Sporo, ale szybko okaże się, że każda złotówka jest tu jak najbardziej uzasadniona. Przede wszystkim Aion jest bardzo uniwersalny. Zastępował mi zwykły codzienny plecak, torbę na laptopa, torbę na zakupy, a kiedy było potrzeba - też kabinówkę. Jeśli szykuje się wam dłuższy wyjazd, to można go błyskawicznie powiększyć. Przesuwamy jeden suwak i z 28 robią się 32 litry. Jednak w zupełności wystarczała mi zwykła konfiguracja. Nawet podczas służbowych wyjazdów i urlopu.
Z drugiej strony ta największa zaleta plecaka może czasem być jego wadą. Kiedy szedłem z nim absolutnie na pusto, to czasem wydawał mi się trochę za duży... Inna sprawa, że raczej nikt nie kupuje 28-litrowego plecaka by nosić w nim tylko notes i laptopa.
Listę mam bardzo długą, a otwierają ją absolutne plecakowe standardy, ale im dalej w las.... Po boku znajduje się miejsce na butelkę, która zawsze jest pod ręką, a na plecach umieszczono kieszonkę-skrytkę, gdzie można ukryć portfel lub paszport i nie przejmować się kieszonkowcami. Jest też wytrzymała rączka (a nawet dwie) do podnoszenia. Wygospodarowano sporo pętelek, z przodu i z tyłu, do których można przywiązać/przytroczyć/przyczepić masę rzeczy. Jest też uchwyt, dzięki któremu można plecak zamontować na uchwycie walizki.
Plecki i ramiączka są miękkie i pokryte siateczką, co sprawia, że Aiona nosi się wygodnie zawsze. Nawet, jeśli mocno go zapakowaliśmy, a na zewnątrz jest upał. Thule zadbało o nasze plecy i ich wentylację na mocną piątkę z plusem. Nie mam pojęcia, jakimi zabiegami się to robi, ale magicy z Thule sprawili, że ciężar rozkłada się tak, że nie czujemy wagi plecaka, kiedy już go założymy. Sprawdziłem to w sklepie, zapakowując go szklanymi butelkami. Podnieść było ciężko, ale na plecach? Jakby kilogramy zniknęły. Nienawidzę toreb i siatek, Aion dzielnie więc towarzyszył mi także w marketach i zawsze dawał radę.
W środku nie zabrakło oczywiście miejsca na elektronikę, do którego można bezpiecznie schować laptopa i się o niego nie martwić. Bardzo wygodny jest także organizer z przodu. To mała kieszeń, do której łatwo się dostać i nie trzeba otwierać dwóch głównych przegród. Mamy pod ręką najpotrzebniejsze przedmioty i nie musimy przekopywać się przez inne przedmioty. W kieszeni wygospodarowano mnóstwo przegródek.
To sztuczka, której w ogóle się nie spodziewałem po plecaku i nie wiedziałem, że plecaki tak mogą. Imponowała mi za każdym razem. Aiona można otworzyć na płasko. Jak walizkę. Oto dowód:
W praktyce oznacza to, że pakujecie się w niego zaskakująco wygodnie. Nie ma mowy o upychaniu rzeczy do środka. Plecak się po prostu otwiera, a rzeczy układa, a potem wszystko zamykamy. Tak jest nie tylko szybciej, ale też dużo litościwiej dla ubrań. Łatwiej też także coś znaleźć, kiedy dojedziemy na miejsce. Nie trzeba na ślepo szukać potrzebnej rzeczy.
A tych rzeczy można zapakować mnóstwo. Thule Aion 28L dzielnie mi służył w niejednym wyjeździe. Bez zająknięcia.
Jako plecakowy laik nie wiedziałem też, że ktoś zdążył wymyślić patent na mokre, brudne lub potencjalnie grożące rozlaniem rzeczy inny niż torebka foliowa ze sklepu. Dlatego ze zdumieniem i radością odkryłem półprzezroczystą przegrodę w środku. Wykonano ją z łatwego do wyczyszczenia materiału PHU, który skutecznie oddziela wilgotne, brudne i nieprzyjemnie pachnące rzeczy od reszty bagażu.
Bez obawy o nic możecie tam wrzucać kąpielówki albo kosmetyki i niczym się nie przejmować. Co więcej, "foliowa" kieszeń jest bardzo cienka - można ją zwinąć i schować, kiedy nie jest potrzebna. To niby mała rzecz, a podnosi komfort użytkowania o kilka poziomów.
Nie mam żadnych zastrzeżeń. Przed te ponad dwa miesiące użytkowałem plecak intensywniej niż robiłbym to normalnie, a on się tym zupełnie nie przejmował. Jeździł w bagażniku, leżał na różnych powierzchniach (pewnie nie zawsze czystych), spadł na ziemię, kilka razy został przesunięty nogą, chciał go pogryźć mój pies, nie raz dopadł nas deszcz. Plecak nie miał łatwego życia.
Warstwa zewnętrzna z woskowanego płótna 600D jest bardzo wytrzymała i pokryta wodoodporną powłoką bez toksycznych PFC, która chroni przed wilgocią, brudem i plamami
- tłumaczy producent. Nie mam pojęcia, co to jest płótno 600D, ale już wiem, że w prawdziwym życiu zdaje jak najbardziej egzamin. Nawet kiedy plecak czymś zabrudzimy, bardzo łatwo go umyć i nie widać śladów.
To zdecydowanie najsprytniejszy i najinteligentniejszy plecak, jakiego kiedykolwiek używałem. Jeśli szukacie turystycznego plecaka tych rozmiarów, to na pewno zapiszcie Thule Aion 28L na swojej liście i go sprawdźcie. Ma kilka sprytnych patentów i rozwiązań bez których teraz nie wyobrażam sobie dłuższego wyjazdu. Jeśli potrzebujecie czegoś jeszcze większego, to istnieje 40-litrowa wersja tego modelu, droższa o 90 złotych. Dla mnie pewnie byłaby zdecydowanie za duża. Plecak udostępniła do testu firma Thule Sp. z o.o., wszystkie inne rzeczy na zdjęciach są moje własne.