Wielu kierowców wzdycha do boksów, platform i bagażników Thule. Nie ma co ukrywać, że szwedzka marka przez lata wyrobiła sobie renomę solidnego, ale niestety nietaniego producenta. Najnowsza platforma do przewożenia rowerów, nawet jak na standardy Thule, wydaje się piekielnie droga. Producent jednak obiecuje, że za wysoką ceną idą rewolucyjne rozwiązania i wygoda, jakiej do tej pory nikt nie oferował. Sam Henrik Eriksson, Design Director w Thule, twierdzi, że to jego ulubiony produkt w gamie producenta. Brzmi jak ładny folder reklamowy, ale czy nie jest podkoloryzowany? Miałem okazję sprawdzić, ile jest w tym wszystkim marketingu, a ile prawdy. Oto nasz redakcyjny test platformy Thule Epos 2.
Thule Epos - trochę danych technicznych
Epos to nowy flagowy produkt firmy Thule, w pełni składany i odchylany bagażnik rowerowy montowany na haku holowniczym. Bagażnik wyposażony jest w nowy teleskopowy system mocowania roweru, który według zapewnień Thule umożliwia transport każdego roweru, niezależnie od jego typu i rozmiaru.
Według danych producenta Epos może przewieźć rowery o wadze do 30 kg każdy, co oznacza, że bez problemu zapakujemy na niego coraz modniejsze rowery elektryczne i fatbike'i. Thule twierdzi, że platforma będzie pasowała do rur ramy o średnicy od 20 do 90 mm i rozstawu osi do 1350 mm. Na rynnach zmieszczą się koła i opony o średnicy od 16 do 29 cali o szerokości do 3,2 cala.
Sam Thule Epos waży 17,3 kg w wersji na dwa rowery i 22,7 kg w odmianie mieszczącej trzy jednoślady. Oczywiście platforma jest odchylana, co pozwala na dostęp do bagażnika bez zdejmowania rowerów, a bagażnik jest wyposażony w światła i miejsce na tablicę rejestracyjną.
Thule Epos 2 - montaż bagażnika
Po suchych danych kilka słów o montażu, bo już Thule obiecuje rewolucję. Według zapewnień producenta bagażnik wystarczy założyć na kule haka i zapiąć jednym pociągnięciem ramienia. Nie ma tu żadnych dodatkowych procedur. Bagażnik sam ma się ustawić w prawidłowej pozycji - w innej po prostu nie da się go zablokować. Tu ważna uwaga, platformy pod koła są składne, a sam bagażnik w takiej pozycji ma wygodny uchwyt, za który można go złapać i nosić jak walizkę. To rozwiązanie nie tylko ułatwia jego przenoszenie, ale także znacząco ułatwia montaż bagażnika na haku. Nie trzeba się tu nachylać, obchodzić rozłożonych rynienek, czy tym bardziej klękać mocując go na haku.
Możliwość złożenie Eposa ma jeszcze jedną ogromną zaletę - bagażnik w takiej formie jest stosunkowo niewielkim prostopadłościanem o wymiarach 69x27x73 cm. Dodatkowo można też dokupić do niego pokrowiec (269 zł). To wszystko sprawia, że łatwo go przechowywać między wyprawami - nawet w niewielkim boksie lub przewozić w bagażniku samochodu.
O ile ktoś ma wystarczająco dużo siły, aby udźwignąć nieco ponad 17 kg, to faktycznie montaż na samochodzie jest zaskakująco prosty. I mówię to z perspektywy osoby, która do tej pory korzystała głównie z bagażników dachowych. Co prawda zajrzałem do instrukcji, ale bardziej po to, by upewnić się, czy bagażnik jest bezpiecznie zamocowany.
Na końcu zostaje już tylko wpięcie 13-pinowego przyłącza do gniazda haka, sprawdzenie, czy światła prawidłowo działają i można zabierać się za montaż rowerów. Tu jednak mała uwaga. Może być potrzebna mała korekta, bo choć system mocowania zawsze zapewnia prawidłowe nachylenie względem samochodu, to mi za pierwszym razem nie udało się zamontować go idealnie prosto względem podłoża.
Thule Epos 2 - montaż rowerów na bagażnik
O ile zamontowanie samego bagażnika na hak i podłączenie go do gniazda jest naprawdę łatwe, to montaż rowerów to już prawdziwa bułka z masłem. Cechą charakterystyczną modelu Epos i jednocześnie nowością w Thule są teleskopowe (wyciągane) ramiona, na których końcach zamieszczono ruchome głowice z paskami mocującymi. Po pierwsze, ramiona można wydłużać i skracać, dzięki czemu szybko dostosujemy do różnej wielkości rowerów.
Po drugie obracana głowica i elastyczny pasek mocujący łatwo dopasować do rowerów o różnych geometriach i przekrojach ram. Sam się o tym przekonałem, montując na Eposie rowery z dwóch różnych epok, różniących się od siebie całkowicie budową. Choć w pierwszej chwili wydawało się, że opaski nie da się wystarczająco mocno zacisnąć na cienkiej ramie "kolarzówki" z lat 80., to po porządnym dociśnięciu uchwyt okazała się wystarczająco stabilny. Na koniec gumowymi opaskami przytwierdza się jeszcze koła do rynienek i można ruszać w trasę.
Producent pomyślał także o coraz modniejszych i popularniejszych rowerach z ramą karbonową. Epos jest tak skonstruowany, że nie trzeba mocować teleskopowego wspornika do ramy roweru, ale można chwycić jednoślad za tylne koło. Producent zapewnia, że to wystarczy do bezpiecznego przewożenia
Thule Epos 2 - zabezpieczenie antykradzieżowe
Standardowo głowice mają wbudowany zamek. To pierwsze zabezpieczenie. Ten sam zamek chroni też bagażnik Eposa, a dokładnie rączkę blokującą mocowanie do haka samochodowego. Jeśli to będzie dla kogoś niewystarczające, można dokupić linkę Abusa, która jest kompatybilna z platformą (349 zł).
To jednak nie koniec akcesoriów przygotowanych przez Thule do Eposa. Ciekawym rozwiązaniem jest uchwyt serwisowy Bike Repair Holder (299 zł). Dzięki niemu można stabilnie umieścić na bagażniku rower i wygodnie serwisować go w terenie.
Thule Epos 2 - wrażenia z jazdy
Tu tak naprawdę nie ma się nad czym rozpisywać. Rowery, mimo że uchwytami są gumowe taśmy, a nie plastikowe klamry, podczas jazdy zachowują się stabilnie. Sam bagażnik też nie wydaje żadnych odgłosów i ma wystarczającą sztywność. Jak to przy platformach hakowych, nie ma szumów powietrza, nie podnosi się też średnie spalanie, a na dodatek nie trzeba pamiętać, jak to ma miejsce w przypadku bagażników dachowych, o parkowaniu na zewnątrz, a nie w podziemnych parkingach. Inną kwestią pozostaje wytrzymałość często używanych pasków, ale znając Szwedów, raczej i o to nie powinniśmy się zbytnio martwić.
Na koniec wypadałoby odpowiedzieć na pytanie zadane w tytule. Czy Epos wart jest aż tak wygórowanej ceny (4999 zł za wersję na dwa rowery)? Przed testem powiedziałbym, że nie. Po kilkuset kilometrach przejechanych z bagażnikiem i kilkukrotnym montażu go na samochód powiem już, że wszystko jest kwestią tego, ile jesteście w stanie zapłacić za wygodę, bo akurat w tej kwestii producent i jego marketingowcy nie przesadzali. Testowany przez nas bagażnik użyczyła firma Thule. W materiale pojawiły się zarówno zdjęcia autora, jak i prasowe fotografie firmy Thule.