O silniku diesla, czyli wpływ orzeszków ziemnych na kurs dolara

Z kroniki kryminalnej: 29 września 1918 roku Rudolf Diesel zaokrętował się na pokładzie promu płynącego do Anglii. Nad ranem następnego dnia steward stwierdził, że pasażera nie ma w kajucie. Przeszukanie statku nie przyniosło rezultatów. Ciało Diesla wyłowiono z rzeki Scheldt dziewiętnaście dni później.

Choć prowadzący śledztwo doszli do wniosku, że był to nieszczęśliwy wypadek lub samobójstwo, po dziś dzień trwają spekulacje na temat prawdziwych przyczyn śmierci wynalazcy silnika wysokoprężnego. Jedna z teorii zakłada, że był to zamach zorganizowany przez niemiecki wywiad, który chciał powstrzymać Diesla przed pracą dla Anglików.

Uprawa orzeszków ziemnych a indeksy giełdowe

Gdyby Rudolf Diesel żył w dzisiejszych czasach, byłby ulubieńcem rolników, szczególnie tych z Indii, Chin, Nigerii i USA, gdyż właśnie tam uprawia się orzeszki ziemne. Olej arachidowy produkowany z tych orzeszków posłużył Dieslowi za paliwo w jego pierwszym udanym silniku, który wynalazca zaprezentował w 1897 roku. Z tym faktem wiąże się jeszcze jedna spiskowa teoria na temat jego śmierci. Według tej teorii producenci ropy naftowej zlecili zabójstwo Diesla w obawie przed ekonomiczną ekspansją orzeszków ziemnych na naszym globie...

Wolny postęp

Pierwszy samochód z silnikiem diesla wyprodukował Mercedes-Benz w 1936 roku. Podręcznik historii techniki pod hasłem "silnik o zapłonie samoczynnym" nie odnotowuje żadnych poważnych udoskonaleń przez następne czterdzieści dziewięć lat! Przez ten czas utrwalił się w świecie wizerunek kopcącego klekota napędzającego U-Booty, lokomotywy spalinowe, ciągniki siodłowe i Mercedesy "Beczki".

Rewolucji dokonał włoski Fiat wprowadzając model Croma TDI (1985 r.) wyposażony w turbodoładowany silnik z bezpośrednim wtryskiem, a następnie opracowując i wprowadzając do produkcji technikę common rail (1993 r.). Ewolucję od wolnych, kopcących i siermiężnych silników diesla do cichych i dynamicznych jednostek napędowych, których działanie wciąż opiera się na patencie niemieckiego wynalazcy, doskonale obrazuje reklama Hondy - hate something - change something (nienawidzisz czegoś - zmień to).

Oznaczenia producentów

Producenci samochodów chcąc wyróżnić się od konkurencji używają różnego nazewnictwa dla podobnych konstrukcji. Wspólną literką używaną przez wszystkich do oznaczenia jednostek wysokoprężnych jest oczywiście literka "D". Wariacje na temat "C" oznaczają "common rail", a "T" to "turbo". I tak: TDI to oznaczenie stosowane przez grupę VW-Audi. Większość silników koncernu korzysta z pompowtryskiwaczy. Warto zwrócić uwagę na kolor literek - im więcej czerwonych, tym większa moc.

Renault, podobnie jak spokrewniony Nissan, stosuje oznaczenie dCi, z kolei Ford wybrał dłuższą wersję TDCi. Fiatowskie JTD znajdziemy w wielu produktach General Motors, z tym że Opel preferuje skrót CDTi. PSA stawia na oryginalność - HDI. Wreszcie Toyota - D4D i Mitsubishi - DID, itd. Gdybyśmy używali alfabetu jedynie do oznaczania wariacji turbodoładowanego silnika wysokoprężnego, ludzkość poradziłaby sobie przy pomocy sześciu liter.

Przyszłość turbodiesla

Wynaleziony ponad sto lat temu silnik diesla przeszedł długą drogę rozwoju. Dziś, pozbawiony niegdysiejszych wad, stanowi groźną konkurencję dla silników benzynowych. Nic dziwnego, że zdobywa sobie coraz liczniejsze grono zwolenników, również w dziedzinach, w których do niedawna nie było dla niego wstępu. Kilka lat temu nikt nie wierzył, że samochód wyścigowy ze znaczkiem TDI na burcie może wygrać 24-godzinny klasyk Le Mans. Tymczasem Audi R10 TDI ma na swoim koncie już dwie wygrane w tym prestiżowym wyścigu.

Obecnie nawet 50% nowych samochodów sprzedawanych w Europie Zachodniej jeździ na oleju napędowym. Eksperci przewidują, że w niedługim czasie rosnące ceny ropy i słabnący dolar skłonią Amerykanów do rezygnacji z ukochanych silników widlastych o ogromnej pojemności na rzecz hybryd i jednostek wysokoprężnych.

Również Polacy doceniają zalety nowoczesnych diesli. Wysoki moment obrotowy dostępny w stosunkowo szerokim zakresie obrotów, cicha praca i oszczędność to zalety, o których nie trzeba już nikogo przekonywać. Zanim jednak kupimy samochód z literkami "TD" na klapie, warto policzyć, czy na pewno będzie to dla nas najtańsze rozwiązanie. Żeby zakup się opłacał, musimy rocznie pokonywać co najmniej 25-30000 km. Wówczas różnica w cenie pomiędzy dieslem a porównywalnym samochodem z silnikiem benzynowym (zwykle 6000-10000zł) zwróci się po dwóch-trzech latach.

Jeżeli więc dużo podróżujecie, nie lubicie wkręcać silnika na motocyklowe 8500 obr./min, tankujecie na sprawdzonych stacjach i nie przeszkadza Wam cichy klekot pod maską, samochód z silnikiem diesla został stworzony i unowocześniony dla Was. Jest jeszcze jedna zaleta dla leniwych - jeżdżąc dieslem oszczędzamy czas rzadziej zatrzymując się na stacjach benzynowych. Jak już przyjdzie do tankowania, warto pamiętać, żeby przypadkiem nie sięgnąć po pistolet z benzyną. Taka pomyłka może słono kosztować...

 

Marcin Dudek

Więcej o: