To chyba najgorszy system w nowych autach. Wpędza w mandat, a teraz jeszcze irytuje

W teorii wygodny i przydatny, w praktyce - często zagubiony. System rozpoznawania ograniczeń prędkości na drodze może wprowadzić błąd. Gorzej, że opiera się na nim inny, teraz obowiązkowy system.

Nowe samochody naszpikowane są przeróżnymi, coraz bardziej zaawansowanymi systemami bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy. Niektóre są bardzo przydatne, inne wciąż się gubią. Bardzo dobrym przykładem może być czujnik deszczu, który w samochodach praktycznie wszystkich marek czasem szaleje i albo ustawia wycieraczki w tryb najszybszy przy niewielkim deszczu, albo jest wyjątkowo spokojny podczas ulewy. Innym systemem często zagubionym na drodze jest rozpoznawanie ograniczeń prędkości. To irytuje, bo opierają się na nim inne systemy.

Pomocnik kierowcy, który nie zawsze wie, gdzie właśnie się znajduje

To bardzo przydatny system. Samochód rozpoznaje ograniczenia prędkości na drodze (robi to po znakach, a także ma wgrane dane w pokładową nawigację), a potem wyświetla je kierowcy. Najczęściej rozpoznane ograniczenie wyświetlane jest gdzieś na mapie, trafia także na wirtualne zegary lub mały ekranik komputera pokładowego pomiędzy klasycznymi wskaźnikami. Kierowca ma więc cały czas podgląd, ile może jechać. To przydatna podpowiedź. Niestety przed producentami samochodów jeszcze długa droga, ponieważ to najbardziej zagubiony system w nowych autach. Wpadki zdarzają się w każdej marce.

Standardem jest, że po włączeniu się do ruchu na większej drodze pokazuje wciąż ograniczenie z osiedlowych uliczek. Albo na odwrót. Bardzo często samochody pokazują mi, że na ul. Puławskiej w Warszawie mogę jechać 90 km/h, a ograniczenie jest znacznie niższe. Zdarzają się też pomyłki, kiedy auto korzysta z limitów wgranych w mapę. Nie wie, że dane ograniczenie już zdjęto albo że z jakiś powodów aktualnie można jechać wolniej. Co więcej, wiele modeli wciąż uważa, że w Polsce po 22 w terenie zabudowanym można jechać nie 50 km/h, a 60 km/h.

Systemy potrafią jednak popisać się znacznie bardziej. Zwłaszcza na drogach szybkiego ruchu, gdzie notorycznie sczytują ograniczenia na zjazdach lub lokalnych drogach. Zdarza im się nawet rozpoznanie ograniczenia prędkości na tirze... Niby śmieszne, ale dla kierowcy to już takie zabawne nie jest. Przynajmniej z trzech powodów.

Podpowiedź, a nie pewnik. Możesz dostać mandat

Kiedy systemy rozpoznawania znaków zaczną działać tak jak powinny będą nieocenionym asystentem, gdy znajdziemy się na nieznanej nam drodze. W żadnym wypadku nie można jednak teraz na nich polegać. Na drodze najważniejsze są znaki i to kierowca ma się w nich orientować. To jego obowiązek. Policjanta, fotoradaru czy OPP nie będzie interesowało, że wasze auto pokazywało, że można jechać szybciej. Traktowanie ich za pewnik, to proszenie się o mandat, a te za przekraczanie prędkości są teraz wysokie:

  • Przekroczenie dopuszczalnej prędkości do 10 km/h - mandat 50 zł i 1 punkt karny,
  • o 11–15 km/h - mandat 100 zł i 2 punkty karne,
  • o 16–20 km/h - mandat 200 zł i 3 punkty karne,
  • o 21–25 km/h - mandat 300 zł i 5 punktów karnych,
  • o 26–30 km/h - mandat 400 zł i 7 punktów karnych,
  • o 31–40 km/h - mandat 800 zł i 9 punktów karnych/ 1600 zł i 9 pkt karnych w przypadku recydywy,
  • o 41–50 km/h - mandat 1000 zł i 11 punktów karnych/ 2000 zł i 11 pkt.,
  • o 51–60 km/h - mandat 1500 zł i 13 punktów karnych/ 3000 zł i 13 pkt.,
  • o 61–70 km/h - mandat 2000 zł i 14 punktów karnych/ 4000 zł i 14 pkt.,
  • o 71 km/h i więcej - mandat 2500 zł i 15 punktów karnych/ 5000 zł i 15 pkt.

Nie ufajcie do końca także popularnym aplikacjom. Google i Apple Maps również lubią się zagubić i wyświetlić złe ograniczenie. System rozpoznawania ograniczeń prędkości traktujmy raczej jako podpowiedź. Jedziecie krajówką 90 km/h, a system pokazuje 50 km/h? Rozejrzyjcie się, czy przypadkiem nie wjechaliście do terenu zabudowanego i tego nie zauważyliście.

Nieoznakowany radiowóz BMW
Nieoznakowany radiowóz BMW Fot. Policja

Problem, że na tym systemie bazują także inne

Pomyłka systemu może jednak prowadzić też do niebezpiecznych sytuacji. I to nie z winy kierowcy, a samochodu, który bazuje na złych danych. Adaptacyjne tempomaty aktualnej generacji korzystają ze znaków i same mogą dostosowywać prędkość do ograniczeń i warunków. Problem pojawia się, kiedy auto nagle stwierdzi, że ograniczenie zmieniło się ze 120/140 km/h do 80 km/h i zaczyna hamować. Takie nagłe hamowanie może zaskoczyć kierowców z tyłu i sprowokować niebezpieczną sytuację.

Nie zdarza się to nagminnie, ale sam miałem kilka razy taką sytuację. To trochę przerażające, kiedy samochód nagle zaczyna gwałtownie hamować.

Zobacz wideo Tak kierowcy ignorują znak B-20. Policja sprytnie obserwuje i wystawia mandaty

Samochód na ciebie krzyczy, a nie ma wcale racji

Problem jest jeszcze jeden. Nowe samochody są teraz obowiązkowo wyposażane w system ISA, a więc system ostrzegania o przekraczaniu prędkości. Po przekroczeniu dopuszczalnej prędkości system ostrzega kierowcę specjalnym dźwiękiem, który ma trwać maksymalnie pięć sekund. Tak musi działać podstawowa i obowiązkowa wersja systemu ISA. Producenci mogą zainstalować bardziej zaawansowaną wersję asystenta, a także eksperymentować z głośnością i rodzajem samego sygnału.

Zgadnijcie na, którym systemie ISA bazuje... Tak, dokładnie na systemie rozpoznawania ograniczeń prędkości. W aktualnej formie ISA jest więc złem wcielonym i zamiast poprawiać bezpieczeństwo, to tylko irytuje kierowcę i wyrabia w nim nawyk wyłączania tego systemu od razu przed jazdą. Samo w sobie ostrzeganie o przekraczaniu prędkości jest dobre i je popieramy. W końcu nadmierna prędkość to jedna z głównych przyczyn wypadków ze skutków śmiertelnym i trzeba z nią walczyć.

Jednak przy użyciu odpowiednich i dopracowanych narzędzi. ISA w niektórych samochodach jest po prostu zbyt agresywna i natarczywa, a wcale nie ma racji. System rozpoznawania ograniczeń prędkości przekazuje jej złe wartości, a ta doprowadza kierowcę do pasji. Mnie najbardziej irytuje, kiedy wyjeżdżam z osiedlowych uliczek na jedną z arterii Warszawy, a system nie aktualizuje ograniczenia. Z kolei na drodze szybkiego ruchu popisową sztuczką jest odczytanie ograniczenia ze zjazdu i pikanie, że jedziemy za szybko... 

Znak B-43
Znak B-43 fot. Moto.pl
Więcej o: