Przyznaję, że przed laty Bose bardzo postarało się, by zasłużyć na żarty i drwiny. Nie raz bowiem samochodowe zestawy audio tej marki pozostawiały sporo do życzenia. I jest to dość delikatna ocena. Czy w nowym Nissanie X-Trail wreszcie udało się uzyskać postęp?
Lata mijają, a Bose niestrudzenie instaluje swoje zestawy w samochodach wielu marek (i konsekwentnie trzyma się niższej impedancji). Niewykluczone, że firmowi akustycy wreszcie wzięli sobie do serca krytykę, gdyż im nowsze auto tym zwykle jest już lepiej. „Wstydu już nie ma" - skwitował jeden z zaprzyjaźnionych instalatorów. „Coraz mniej klientów przyjeżdża na wymianę audio z Bose na coś lepszego" - dodał drugi. A kto obecnie przyjeżdża? „Zdziwiłbyś się" - słyszę w odpowiedzi. Coraz częściej trafiają klienci z samochodowymi audio takich firm jak Bang&Olufsen, Burmester czy nawet Mark Levinson.
Czy zatem statystyczny nabywca Nissana X-Trail z zestawem Bose powinien myśleć o wymianie audio na lepsze? Cóż, odpowiedź nie jest taka oczywista. To zależy. Serio!
Jak szukasz audiofilskich uniesień i przywykłeś do klasycznego stereo to możesz docelowo rozważyć inwestycję w coś lepszego. Głośniki z duńskich czy włoskich manufaktur, jednostka sterująca od Alpine czy Pioneera oraz wzmacniacz i procesor od najlepszych niemieckich specjalistów. Z czymś takim Bose nie ma żadnych szans. Żadnych.
A co, jeśli nie potrzebujesz uniesień na miarę high-end? Zostaw Bose na pokładzie Nissana i ciesz się niezłym brzmieniem (a zaoszczędzone środki przeznacz na coś innego). Pokładowe audio z dziewięcioma głośnikami jest lepsze niż mogłoby się wydawać po firmowych wpadkach sprzed lat.
Zaskakujące są ustawienia dźwięku. Dlaczego? Bo, prawie ich nie ma! Brzmienie możesz korygować jedynie poprzez dwuzakresowy korektor (tony wysokie i basy) oraz tradycyjny balans (lewy/prawy) i fader (tył/przód). Tyle i aż tyle.
Dosadnie. Jeśli pamiętasz stare radia samochodowe i popularną funkcję loudness, to już wiesz. Bose przyjęło fabrycznie zaprogramowaną charakterystykę z w miarę porządnym i efektownym basem oraz delikatnie wycofanymi średnimi tonami. O dziwo oszczędzono wyraźnie wyeksponowanej góry pasma. Innymi słowy, uszy nie zwiędną, gdy przy neutralnym ustawieniu korektora włączysz nawet gorsze pliki MP3.
Zestaw audio Bose w Nissanie zadziwiająco dobrze radzi sobie z różnymi gatunkami muzyki. Stąd da się z przyjemnością odsłuchać playlisty z jakże skrajnymi gatunkami. Całkiem sporo frajdy jest w przypadku jazzu i dość głębokiej sceny dźwiękowej (jedyne czego brakuje to lepszej przestrzeni, gdyż łatwo o wrażenie, że większość muzyków stłoczyła się w jednym miejscu). Dobrze słucha się muzyki filmowej, rocka, popu czy nawet techno. Satysfakcjonująco jest w przypadku popisów wokalistów, ale na szczęście można nieco wspomóc się korekcją dźwięku, by tchnąć w muzykę więcej życia i ekspresji.
Czego mi brakuje? Nieco lepszej dynamiki. Nawet bardzo ekspresyjne nagrania z płyt testowych brzmią nieco wstrzemięźliwe. Czy to poważny zarzut? Absolutnie nie, gdyż o solidną dynamikę najłatwiej w zestawach audio instalowanych przez specjalistów z dobrych warsztatów car audio.
Brakuje jednego. Bardziej uporządkowanej sceny dźwiękowej. W tej kwestii Bose reprezentuje starą szkołę, w której nie posiłkowano się cyfrowym procesorem dźwięku, aby stworzyć scenę dźwiękową z odpowiednio wyeksponowanym centrum deski rozdzielczej (pod względem stabilności i głębi nie mam zbyt wielu powodów do narzekania). Co ciekawe odpuszczono także układ kompensacji, którego zadaniem jest utrzymanie poziomu dynamiki (i przede wszystkim głośności) nagrań o różnym poziomie jakości.
Jak ustawić korektor? Najprościej, czyli zostaw go w spokoju. By zyskać nieco lepsze brzmienie wokalistek i wokalistów możesz bardzo delikatnie zwiększać zakres tonów wysokich. Nie rób jednak tego w stylu szturmu armii czerwonej, czyli hura i jak najdalej przed siebie. Najlepiej krok po kroku, ale nie za daleko. Im więcej rozwagi tym lepiej.