Chcesz być dobrze poinformowany o tym, co się dzieje na drodze? Używaj popularnego ostrzegacza. Chcesz sprawnie omijać korki? Sięgnij po sprawdzone aplikacje nawigacyjne z funkcją informacji o utrudnieniach drogowych. Tak konsekwentnie radzę od lat. Uzbrojony w Yanosika i dwa programy nawigacyjne (darmowe Google Maps i płatny polski NaviExpert) w dwóch smartfonach ruszyłem w podróż samochodem z pracy do domu w dniu rolniczych protestów w całej Polsce. Do pokonania miałem niespełna 100 km z ulicy Czerskiej w Warszawie do Siedlec. Podróż zajęła mi tyle, ile zwykle trwa lot z Okęcia do Barcelony. Niemal trzy godziny. Co poszło nie tak?
Do podróży przygotowałem się dość solidnie. Przejrzałem mapę rolniczych protestów i sprawdziłem informacje o czasie obowiązywania blokad (niestety na mojej trasie blokady zaplanowano na całą dobę). Od czasu do czasu jeszcze w biurze zapobiegliwie sprawdzałem w przeglądarce przebieg szacowanej trasy (z takiej opcji można skorzystać m.in. zarówno w Google Maps, jak i NaviExpert). Musiałem bowiem ominąć trzy rolnicze blokady, które zlokalizowano w okolicach Mińska Mazowieckiego, Kałuszyna i Siedlec.
Oba programy były zadziwiająco zgodne. Zamiast zwyczajowo prowadzić prostą drogą (autostrada A2 i DK2) do Siedlec proponowały objazd od południa. To oznaczało przejażdżkę ekspresową S17 w kierunku Lublina, a następnie podróż malowniczymi drogami niższych kategorii przez miejscowości takie jak m.in. Wodynie i Skórzec. Trasę dobrze znam i miło wspominam (szczególnie podczas letnich podróży). Można bowiem podziwiać piękne widoki i cieszyć się drogami, na których nie ma zbyt dużego ruchu.
Wyjazd z ulicy Czerskiej w popołudniowych godzinach szczytu (ok. godz. 17) nie był dużym wyzwaniem. Google Maps i NaviExpert zgodnie prowadziły do celu. Łatwo wydostałem się na Trasę Siekierkowską, na której pojawiły się pierwsze niespodzianki. NaviExpert dość nieoczekiwanie kilkukrotnie informował o otrzymaniu nowych danych i ponownym przeliczeniu trasy, którą zmienił na zwyczajową przez autostradę A2 i DK2 do Siedlec. Za to w Google Maps stoicki spokój. Program nie zmieniał pierwotnie wyznaczonej trasy z objazdem blokad od południa ekspresówką w stronę Lublina. Musiałem zatem zdecydować, której aplikacji zaufać.
Skusiłem się na propozycję NaviExperta. I niestety to był duży błąd. Szybko przekonałem się o tym, gdy dojechałem w okolice Mińska Mazowieckiego, gdzie służby drogowe i policja zamknęły autostradę A2 w kierunku Siedlec. Jedyny zjazd z autostrady prowadził prosto do miejsca rolniczych protestów. Wpadłem jak śliwka w kompot.
Utknąłem w drogowym kotle. Na pokonanie krótkiego kilkusetmetrowego odcinka zjazdu z autostrady do ronda w ciągu drogi krajowej DK50 potrzebowałem aż kilkudziesięciu minut. O dziwo kierowcy byli nadzwyczaj wyrozumiali dla siebie, jak i protestujących. Jazda na suwak odbywała się bez problemu. Nikt nie trąbił. Nikt nie gestykulował nerwowo. Nawet protestujący rolnicy okazali się dość życzliwi. Regularnie przepuszczali samochody zjeżdżające z autostrady i podróżujących krajową pięćdziesiątką. Miłe.
Spodziewałem się, że przejazd przez Mińsk Mazowiecki zajmie wiele czasu. Myliłem się. Obie nawigacje znów zgodnie poprowadziły starą krajową dwójką w stronę Kałuszyna. Wjazd do miejscowości także musiałem objechać, gdyż protestujący zablokowali kluczowe rondo przy zjeździe z autostrady A2. O dziwo w kwestii objazdu nie było różnic między NaviExpertem a Google Maps. Poprowadziły lokalną drogą w pobliżu rolniczej blokady. Skorzystałem przy tym z okazji i dzięki uprzejmości policjantów z Kałuszyna podjechałem aż do samego ronda, by zrobić kilka zdjęć z zablokowanego miejsca. Panował tam wyjątkowy spokój. Gdy oglądałem pozostawione ciężarówki i ciągniki rolnicze, zadziwiająco łatwo było o skojarzenia z filmami i serialami o apokalipsie z "The Last of Us" na czele.
Im bliżej Siedlec (zachodni wjazd do miasta z krajowej dwójki także był zablokowany), tym niestety było więcej niespodzianek (choćby taka, że dawno nie jechałem tak pustą krajową dwójką). Obie aplikacje szukały bowiem różnych objazdów. Gdy dla odmiany posłuchałem się wskazówek Google Maps, utknąłem przed szlabanem grodzącym drogę gruntową (zablokowana ze względu na budowę autostrady A2) o trafnej nazwie Leśna w pobliżu stacji kolejowej Sabinka (rywal zaś stale rekomendował, by zawrócić). NaviExpert proponował jeszcze inną trasę, którą miejscowi policjanci stanowczo odradzili. Skierowali mnie w Nowych Iganiach na objazd ulicą Polną z nowo położoną nawierzchnią. Ostatnie kilometry pokonałem zatem drogą równą jak stół z elegancko utwardzonym poboczem.
Skąd takie wpadki w nawigacji? To dobre pytanie. Z perspektywy twórców aplikacji z pewnością warto przyjrzeć się bliżej mechanizmom blokowania określonych dróg na mapie przechowywanej na internetowych serwerach i aktualizacji danych o ruchu drogowym czy zmianach organizacji ruchu. Obecnie to już mocno zautomatyzowany proces i jeden z obszarów rywalizacji pomiędzy poszczególnymi firmami. Kto szybciej zareaguje, ten zwykle wygrywa. A co pozostaje kierowcy? Zwykle dotkliwe błędy w nawigacji sprawiają, że coraz trudniej jej zaufać podczas kolejnych podróży. Problem w tym, że obecnie trudno wskazać jakikolwiek program, któremu można bezgranicznie ufać. A szkoda.
Pozostaje jeszcze jedno. Jeśli w dniu protestów, blokad, złej pogody i wszelkich innych poważnych utrudnień na drogach możesz zrezygnować z podróży samochodem, nie wahaj się. Po prostu przełóż wyjazd na inny termin. Nie musisz? Nie jedź.