Niemcy w pierwszym kwartale 2024 r. kupili 694 785 fabrycznie nowych samochodów. To oznacza, że zainteresowanie autami wzrosło o 4,2 proc. Niestety nie wszystkie segmenty mogą się pochwalić wzrostami. Szczególnie ucierpiał rynek e-pojazdów.
Pierwszy kwartał 2024 r. zakończył się w Niemczech zbytem 81 337 nowych aut elektrycznych. Dla porównania rok wcześniej liczba ta wynosiła jednak 94 736 pojazdów. To oznacza spadek aż o 13 399 pojazdów. To 3/4 całorocznego wyniku rynku polskiego w 2023 r. Liczba jest zatem znacząca i przekłada się na 14,1 proc. utraty rynku. Słabe wyniki dostrzegają także producenci. W przypadku Citroena czy Volkswagena spadek zainteresowania elektrykami wynosi 30 proc., a Peugeota, Porsche czy DS-a nawet 40 proc.
Dane liczbowe nie napawają optymizmem. Prawda jest jednak taka, że nie stanowią większego zaskoczenia. Po pierwsze dlatego, że tylko w lutym sprzedaż samochodów elektrycznych w Niemczech spadła o 15,4 proc. W tym samym czasie hybrydy zyskały np. 22,3 proc., a diesle blisko 10 proc. Po drugie dlatego, że 14-proc. spadek był wcześniej dość precyzyjnie prognozowany. W swoich analizach na rok 2024 r. mówiło o nim niemieckie stowarzyszenie przemysłu motoryzacyjnego, czyli VDA.
Niemcy w 2023 r. kupili 524 tys. samochodów elektrycznych. I do tego wyniku w tym roku nie uda im się nawet zbliżyć. Czemu nagle tendencja wzrostowa się zatrzymała? VDA w swoich pesymistycznych analizach już na początku roku powoływało się na trzy kluczowe czynniki. Mówiło m.in. o tym, że:
Najważniejsze z polskiego punktu widzenia jest jednak to, że Niemcy stanowią europejską soczewkę. To największy rynek motoryzacyjny na Starym Kontynencie. To także bogaty rynek. Skoro zatem nawet na nim elektryki raczej nie szykują się do przejęcia prymu, wizja zatrzymania sprzedaży aut spalinowych w 2035 r. zaczyna się oddalać coraz mocniej. Najwyższa zatem pora zdjąć różowe okulary i przestać śnić o elektrycznej motoryzacji. Przynajmniej czysto elektrycznej.