Jest zysk? To jest i premia. To oczywiste nawet w koncernie Stellantis, który w ostatnich latach nie miał dobrej prasy. Firma zmagała się bowiem z kiepską sprzedażą i przymusowymi postojami w zakładach. To Stellantis zasłynął w sporach z dealerami w wielu krajach świata (także i w Polsce). W naszym kraju zostanie także zapamiętany za zamknięcie zakładów Fiat Powertrain w Bielsku-Białej (pracę straci niemal 500 osób) produkujących silniki benzynowe i wysokoprężne.
Mimo licznych problemów Stellantis wypracował spory zysk. Spory, bo liczony w miliardach euro. W firmowej kasie zostało ponad 18 mld zysku netto. Skorzystają zatem na tym m.in. pracownicy koncernu. Do podziału jest niemal 1,9 mld. euro. Nieźle.
Spory zysk wiąże się także z benefitami dla władz. Według Reutersa wynagrodzenie generalnego dyrektora znacząco wzrosło. Podwyżka sięga aż 56 proc. Innymi słowy, według wyliczeń amerykańskich analityków Carlos Tavares może się poszczycić roczną pensją w wysokości aż 39,5 mln dolarów. Rok wcześniej na konto menedżera wpłynęło zaś łącznie 23,4 mln dolarów. To więcej niż jego odpowiednika w Fordzie (Jim Farley zarobił 21 mln. dolarów), ale mniej niż w GM (Mary Barra otrzymała w 2022 r. łącznie 29 mln. dolarów).
Premia to nie wszystkie dobre wiadomości dla pracowników, którzy zachowali pracę w Stellantis (w 2023 r. redukcja stanowisk sięgnęła aż 5,2 proc.). Okazało się, że średnie wynagrodzenie w koncernie wzrosło o 9,4 proc. Przeciętna roczna pensja to 70,4 tys. euro w 2023 r. Rok wcześniej średnia stawka to 64,3 tys. euro.
Czy w Stellantis można zarabiać jeszcze więcej? To dobre pytanie. Jedno nie ulega wątpliwości. Nad podwyżkami intensywnie pracują w USA związkowcy z UAW. Jakie mają żądania? Do 2028 r. płace powinny wzrosnąć o 25 proc. Na tym nie koniec. Związkowcy walczą także o jak najszybszy wzrost wynagrodzeń o 11 proc. Z pewnością wiele osób w koncernie mocno im kibicuje (choć zapewne niekoniecznie na samym szczycie).