Według portalu Automotive News prezes Toyoty uważa, że nie na tym polega zrównoważony rozwój. Zdaniem Toyody w wyniku takich decyzji polityków ucierpi japoński przemysł motoryzacyjny, który w około 50 proc. zależy od eksportu.
Akio Toyoda to prezes i CEO (dyrektor wykonawczy) Toyota Motor Corporation. W 2021 r. został nagrodzony przez jury World Car of the Year osobowością motoryzacyjną roku. Japoński koncern, którym dowodzi, w 2020 roku okazał się największym producentem samochodów na świecie, sprzedając 9,53 miliona aut. Mniej więcej tyle ile wynosi produkcja w całej Japonii, ale trzeba pamiętać, że Toyota ma fabryki na całym świecie.
Szef Toyoty pełni również rolę prezesa japońskiego związku producentów samochodów JAMA (Japan Automotice Manufacturers Association) i wypowiadał się w jego imieniu. Zareagował w ten sposób na plany japońskich władz, które rozważają wprowadzenie zakaz produkcji samochodów z silnikami spalinowymi (również w hybrydowych napędach) w okolicach 2035 roku.
Taka data może wydawać się odległa i konieczna do osiągnięcia zakładanego neutralnego śladu węglowego całego kraju do 2050. Zdaniem dziennika "Nikkei" w 2018 r. wszystkie pojazdy odpowiadały za 18 proc. całkowitej emisji gazów cieplarnianych w Japonii.
Jednak prognozy rynkowe dotyczące zmiany struktury sprzedaży są zdaniem Toyody zupełnie inne. W tej chwili Japonia produkuje rocznie około 10 milionów aut. Według estymacji w 2030 roku firmy samochodowe z Kraju Kwitnącej Wiśni w 2030 r. wciąż będą wytwarzać około ośmiu milionów samochodów z silnikami spalinowymi, które stanowią samodzielny napęd lub element napędu hybrydowego.
Zdaniem Akio Toyody zduszenie popytu przepisami będzie oznaczać poważny problem dla japońskiej gospodarki i utratę milionów miejsc pracy w przemyśle motoryzacyjnym. Według obliczeń związku producentów aut z Japonii może chodzić nawet o 5,5 mln etatów.
Toyoda uważa, że samochody hybrydowe są ważnym etapem przejściowym na drodze do pełnej elektryfikacji i nie należy jej przyspieszać aż tak intensywnie, bo wielu krajach nie nadąży za nią budowa infrastruktury niezbędnej do korzystania z elektryków.
Prezes dodaje, że jeśli celem jest osiągnięcie neutralności węglowej, to środkiem powinno być maksymalnie efektywne obniżanie emisji dwutlenku węgla, a nie likwidacja produkcji silników spalinowych. Redukcja śladu węglowego powinna się odbywać w bardziej przemyślany sposób.
Można powiedzieć, że prezes Toyoty forsuje taką opinię, ponieważ japoński producent jest potęgą na rynku samochodów hybrydowych. Można też odwrócić retorykę i użyć argumentu, że takie auta sprzedają się znakomicie, bo rynki całego świata są na nie gotowe. Na samochody całkowicie elektryczne niekoniecznie.
Podobne głosy słychać też w innych firmach, niekoniecznie z Japonii. Kilka miesięcy temu w rozmowie z Moto.pl podobne zdanie miał jeden z członków zarządu BMW AG. Andreas Klugescheid sądzi, że zamiast granicznej daty zakończenia produkcji silników spalinowych, władze powinny podać progi dopuszczalnej emisji dwutlenku węgla. Firmy motoryzacyjne same będą wiedziały jakich napędów użyć w swoich autach, aby ich nie przekroczyć.
Z drugiej strony wielu producentów na świecie twierdzi, że są gotowi na całkowitą elektryfikację w ciągu 10-15 lat. Czas pokaże, kto miał rację oraz czy równie dobrze przygotowane są rządy poszczególnych państw, a przede wszystkim klienci, którzy mogą przestać kupować nowe auta.