Trzeba przyznać, że Ioniq 5 N wygląda naprawdę nieźle. Pewnego rodzaju zachowawczość i prostota ustąpiła miejsca torowej wyrazistości. Elektryk został obniżony o 2 cm oraz poszerzony o 5 cm. Wszystko podyktowane przez względy techniczne - walcząc z wysoką wagą samochody wynikającą z obecności dużych baterii, starano się maksymalnie obniżyć środek ciężkości. Więcej o motoryzacyjnych premierach przeczytasz na stronie Gazeta.pl
Ioniq 5 N zyskał przedni zderzak z dużym wlotem powietrza oraz charakterystycznymi lotkami przechodzącymi w nakładki przednich nadkoli, nakładki progowe, czy też dyfuzor. Wszystko by pokreślić sportowe właściwości pojazdu. I nie jest to jedynie zabieg stylistyczny. Dzięki tym elementom znacznie poprawiono aerodynamiczność dość klocowatego nadwozia. Zgodnie z tradycją działu N wszystko wykończono niebieskim lakierem komponującym się z dodatkowymi czarnymi elementami np. lusterkami. Całość dopełniają czerwonopomarańczowe akcenty na zderzakach i progach.
Nie zapomniano o wnętrzu. Tutaj również czuć sportowego ducha. Ionig 5 N zyskał nowe fotele z lepszym trzymaniem bocznym, trójramienną sportową kierownicę z dodatkowymi przyciskami i łopatkami służącymi do ustawienia poziomu rekuperacji oraz trybów jazdy, oraz przeprojektowany tunel środkowy. Oczywiście zgodnie z proekologiczną naturą elektryków, wszelkie materiały pochodzą z recyklingu. Nie to jest jednak najważniejsze.
Ioniq 5 N może pochwalić się mocą 650 KM, jaką generują dwa silnik — przedni rozwijający 226 KM, oraz 383-konny na tylnej osi. Dzięki temu pierwsza setka pojawia się na liczniku już po 3,4 s. Prędkość maksymalną została jednak ograniczona i wynosi 260 km/h. To nie wszystko.
Auto zostało usztywnione dzięki dodatkowym 42 spawom czy też klejonym elementom. Przeprojektowano zawieszenie, które zyskało m.in. adaptacyjne amortyzatory. Dodano elektroniczną szperę oraz coś, co producent nazwał "N Drift Optimizer". To nic innego jak funkcja pozwalająca poupalać nieco tylne opony w kontrolowanym poślizgu. Gdyby jednak coś poszło nie tak i trzeba było się ratować awaryjnym hamowaniem, pomogą w tym sportowe hamulce. Wystarczy wspomnieć o tarczach, których średnica wynosi 400 mm z przodu i 360 mm z tyłu.
Jeżeli chodzi o źródło energii, Hyundai Ioniq 5 N został wyposażony w baterię o pojemności 84 kwh. Niestety nic nie wiadomo na temat zasięgu (można podejrzewać, że przy takiej mocy silników może on nie robić dobrego wrażenia). By jednak nie rozładowywał się on zbyt szybko, uzbrojono go w nowy układ chłodzenia.
Hyundai Ioniq 5 N ma realną szansę ocieplić wizerunek elektryków, zwłaszcza wśród kierowców oczekujących od samochodu "czegoś więcej". Wątpliwe jednak, że podbije ich serca ze względu chociażby na cenę, której na razie producent nie zdradza. Wnioskując po cennikach innych sportowych elektryków tej klasy, można spodziewać się pułapu ok. 400 tys. złotych. W materiale wykorzystano zdjęcia producenta.