Brytyjski The Telegraph niedawno napisał o wynikach badań przeprowadzonych przez naukowców z uniwersytetu w Leeds w Wielkiej Brytanii. Wynika z nich, że samochody z napędem elektrycznym niszczą nawierzchnię dróg w zastraszającym tempie. Powód jest oczywisty: chodzi o ich wysoką masę, ale skala problemu mimo wszystko zaskakuje.
Więcej informacji na temat samochodów elektrycznych znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Z analizy danych dotyczących użytkowania 15 różnych modeli samochodów elektrycznych wynika, że typowy samochód z napędem elektrycznym niszczy drogi 2,24 raza mocniej niż uśredniony wynik w przypadku samochodu zasilanym benzyną i 1,95 raza od auta na olej napędowy. Najgorzej wygląda ten współczynnik w przypadku elektryków o masie własnej, która przekracza dwie tony, bo zużycie dróg jest 2,32 razy większe od przeciętnego auta spalinowego.
Niestety wiele samochodów na prąd waży ponad 2 tony, bo ich użytkownicy chcą mieć duży zasięg, a głównym składnikiem masy takich aut jest akumulator trakcyjny. W przypadku droższych aut masa samej baterii to 500-600 kg. Z tego powodu samochody elektryczne są przeciętnie o 312 kg cięższe od spalinowych. To sprawia, że nacisk każdej osi na asfalt jest większy i bardziej degraduje nawierzchnię. W asfalcie najpierw tworzą się drobne pęknięcia, które jeśli nie zostaną szybko naprawione, zmieniają się w coraz większe dziury.
Można powiedzieć, że to problem właścicieli elektryków, ale tak naprawdę to jest nasz wspólny problem. Samochody elektryczne nie znikną z ulic. Przeciwnie: będzie ich coraz więcej, a baterie nieprędko staną się zauważalnie lżejsze. W związku z tym budżety będą mocniej obciążone ze względu na remonty zniszczonych ulic oraz konieczność zmiany sposobu budowania nowych dróg, tak aby wytrzymały eksploatację przez kierowców samochodów elektrycznych.
Koszt usuwania dziur w Wielkiej Brytanii w 2022 r. jest szacowany na 12 miliardów funtów, a i tak kraj mierzy się z drogowym kryzysem. Dlatego powstał pomysł przeprowadzanie takich badań naukowych. Od 2019 r. liczba samochodów elektrycznych na Wyspach wzrosła trzykrotnie do 900 tys. sztuk i m.in. z powodu decyzji brytyjskiego rządu o zakazie rejestracji nowych samochodów spalinowych po 2030 roku wiadomo, że ten trend będzie postępował.
Dlatego powstał pomysł przeprowadzanie takich badań naukowych. Ich wyniki nie są krzepiące. W przyszłych planach dotyczących eksploatacji i budowy dróg, rządy państw powinny uwzględnić nowe realia, inaczej będą bardzo zaskoczone przekroczeniem planowanych budżetów na naprawę dróg. Być może również z tego powodu warto zacząć promować lżejsze elektryki. Wprawdzie oferują mizerny zasięg, ale są tańsze, bardziej przyjazne dla środowiska i, jak się okazuje, dla nawierzchni dróg. Nie każdy musi jeździć autem o zasięgu 500 km, chociaż wielu osobom się wydaje, że to konieczne. Poza tym warto pamiętać, że z powodu wydobycia paliw kopalnych i używania samochodów spalinowych również ponosimy dodatkowe wysokie koszty związane z zanieczyszczeniem środowiska i opieką medyczną.
Na pocieszenie dodam, że w Polsce wprawdzie też mamy dużo dziurawych dróg, ale nie musimy się aż tak bardzo martwić destrukcyjnym wpływem elektryków. W Wielkiej Brytanii wkrótce będzie ich milion, a u nas jest raptem nieco ponad 38 tys. samochodów klasy BEV. Taki jest stan na maj 2023 r. wg. Licznika Elektromobilności PSPA i biorąc pod uwagę politykę rządu, struktura naszego parku samochodowego nieprędko się zmieni.