Londyn ma 5 tys. ładowarek do elektryków, Warszawa ma 232. Izera nie wystarczy

Stolice państw są najlepszą wizytówką elektryfikacji w poszczególnych krajach Unii Europejskiej. Niestety Warszawa wypada bardzo blado na tle innych miast. Mamy tylko 232 stacje ładowania samochodów elektrycznych.

Infrastruktura służąca do ładowania aut na prąd jest w tej chwili najważniejszym czynnikiem, który wpływa na wzrost popularności samochodów elektrycznych. Takie auta są coraz lepsze, ale mało kto chce nimi jeździć, nie mając możliwości łatwego uzupełnienia energii.

Więcej informacji motoryzacyjnych przeczytasz na Gazeta.pl

Dlatego w większości krajów Unii Europejskiej władze intensywnie rozbudowują sieć stacji ładowania, mając w pamięci ustalenia Europejskiego Zielonego Ładu, pakiet "Fit for 55" i zbliżający się zakaz sprzedaży samochodów z silnikiem spalinowym w 2035.

Czasu jest jeszcze dużo, ale liczba ładowarek w przodujących miastach Europy szybko rośnie. Portal gospodarczy WNP.pl informuje, że liderem jest Londyn, który ma około 5 tys. ładowarek. W Paryżu jest ich 2,3 tys., w tym ponad 500 na jednym parkingu w 8. dzielnicy. Berlin już rok temu mógł pochwalić się liczbą 1,8 tys. stacji ładowania. Podobnie jest w Sztokholmie. W stosunkowo małym Amsterdamie (ok. 800 tys. mieszkańców) jest ich około 1,6 tys., a w 600-tysięcznym Oslo ponad 430.

Jak na ich tle wypada Warszawa? Bardzo źle, w stolicy Polski pod koniec września działały 232 ogólnodostępne stacje ładowania, gdzie było dostępnych 389 punktów ładowania. WNP informuje, że tak brzmiała odpowiedź zarządu miasta na jedną z interpelacji stołecznych radnych.

Nie sądzimy, żeby od tego czasu ich liczba się drastycznie zwiększyła i to jest bardzo smutna wiadomość, bo bez ogólnodostępnych stacji ładowania, nie ma co marzyć o rozwoju elektromobilności w Polsce.

W tej chwili to jeden z najważniejszych sposobów jej stymulacji. Zarówno władze państwa, jak i stolicy Polski zdają się nie zdawać z tego sobie sprawy. Liche dopłaty i przywileje, które mogą być szybko zlikwidowane, nie wystarczą. Poza tym rynek sam sobie poradzi z obniżaniem cen i dostępnością samochodów, ale nie można liczyć błyskawiczny rozwój infrastruktury bez dopłat z budżetów państwa oraz miast.

Rozróżnienie pomiędzy stacjami ładowania a punktami również jest ważne, bo w przypadku korzystania z kilku punktów na jednej stacji podana moc ładowania spada, a jej czas wzrasta. Według danych GUS liczba ludności w Warszawie to ponad 1,76 miliona osób, poza tym powierzchnia stolicy Polski jest stosunkowo duża, bo wynosi 517 km kwadratowych.

W Polsce jest coraz więcej samochodów elektrycznych, przybywa też stacji ładowania
W Polsce jest coraz więcej samochodów elektrycznych, przybywa też stacji ładowania  Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl

Warszawa potrzebuje dużo ładowarek, bo jej powierzchnia jest rozległa

Ważna jest nie tylko dostępność stacji ładowania, ale również ich bliskość. Dla porównania powierzchnia Paryża jest pięciokrotnie mniejsza (105 km2), mimo że mieszka na niej 2,19 mln osób. Dodatkowym argumentem jest fakt, że większość mieszkańców stolicy mieszka w starszych blokach pozbawionych parkingów, w związku z czym nie mają możliwości wyposażenia się w domowe ładowarki, tzw. wallboksy.

To wszystko oznacza, że Warszawa potrzebuje znacznie większej liczby stacji ładowania, niż dotychczas. To się nie zmieni bez zdecydowanych działań władz. Chodzi zarówno o dopłaty, jak i ułatwienie procedur koniecznych do zbudowania nowych stacji. Obecne są długotrwałe i skomplikowane, co odstrasza prywatnych inwestorów. Prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski zapowiadał rozwój infrastruktury już w 2019 r., a więc trzy lata temu. Na razie ciągle jej nie widać. Pod tym względem porównanie z większością europejskich stolic jest dla nas wstydliwe.

Łatwo słusznie krytykować za to władze Warszawy, ale przy tym nie można zapominać, że w stolicy sytuacja właścicieli samochodów elektrycznych i tak jest najlepsza. W pozostałych miastach i regionach Polski stan infrastruktury do ładowania wygląda jeszcze znacznie gorzej. Dopóki ta sytuacja się nie zmieni, nie ma co marzyć o rozwoju elektromobilności. Nie pomoże w tym nawet dziesięć nowych marek samochodów elektrycznych, nawet jeśli będą tak atrakcyjne, jak Izera.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.