Tesla Model 3 zatrzymała się na środku autostrady. Producent nie przyjmuje zwrotu

Dana Brems marzyła o Tesli już kiedy była studentką. Wtedy jeździła skromną Toyotą Prius, ale gdy została lekarką, wreszcie mogła pozwolić sobie na kupno Modelu 3 amerykańskiej marki. Jej radość trwała krótko.

Biorąc pod uwagę oficjalny termin odbioru w grudniu br., dostała swój egzemplarz Tesli Model 3 bardzo szybko, bo już po dwóch tygodniach od złożenia zamówienia. Na początku nie wzbudziło to jej podejrzeń, teraz Brems sądzi, że wcześniej zwrócił go poprzedni klient. Teraz ma z nim spory problem.

Więcej wiadomości na temat samochodów elektrycznych znajdziesz na stronie Gazeta.pl

To była jej trzecia przejażdżka nowym samochodem. Na autostradzie międzystanowej I-5 z Los Angeles do San Diego uruchomiła Autopilota, a potem, po raz pierwszy w życiu, funkcję Autosteer. Na początku Tesla sprawnie samodzielnie zmieniała pasy ruchu.

Brems zatrzymała się na lunch w Irvine i ruszyła w dalszą podróż. Problemy zaczęły się w Camp Pendleton, kiedy samochód przed nią nieoczekiwanie zwolnił. Autopilot zatrzymał auto, potem na ekranie wyskoczył komunikat o błędzie i automatyczny kierowca odmówił współpracy.

Właścicielka była gotowa przejąć sterowanie i to nie byłby wielki problem, gdyby nie fakt, że Tesla już nigdy nie ruszyła z miejsca. Dana Brems utknęła na lewym pasie autostrady, w dodatku tuż za ślepym zakrętem. Na szczęście historia zakończyła się bezpiecznie. Auto odholowała do serwisu pomoc drogowa błyskawicznie wezwana przez policję drogową.

Zasięg Tesli Model 3 nagle spadł niemal do zera

Później okazało się, że w czasie tego zdarzenia zasięg Tesli nieoczekiwanie spadł z 140 mil do zaledwie 29 mil i pewnie to było powodem zatrzymania się jej sedana. Nie jest to jednak żadne wytłumaczenie. Nawet 29 mil powinno pozwalać dotrzeć do najbliższego Superchargera. Poza tym nie wiadomo dlaczego estymacja zasięgu tak nagle i drastycznie się zmieniła.

Do momentu awarii lekarka przejechała zaledwie 90 mil, a przed ruszeniem w podróż naładowała do pełna akumulator trakcyjny. Tuż przed zatrzymaniem komputer pokładowy pokazywał baterię naładowaną w 40 proc.

Wygląda na to, że pakiet akumulatorów w samochodzie Dany Brems był uszkodzony albo zawiodła elektronika sterująca zasilaniem. Trudno, problemy zdarzają się w autach każdej marki, chociaż w Teslach podobno częściej.

Jednak po tym zdarzeniu kobieta nie chciała dłużej jeździć seksowną Teslą Model 3. Jej marzenie w konfrontacji z rzeczywistością pękło jak mydlana bańka. Brems uważa, że jej bezpieczeństwo było zagrożone i nie ma ochoty czekać na powtórkę takiej sytuacji.

 

Właścicielka chce oddać swoją Teslę Model 3. Firma nie chce jej przyjąć z powrotem

Kłopot w tym, że centrum serwisowe Tesli, do którego trafiło jej auto, nie chce przyjąć go z powrotem. Przedstawiciele firmy Elona Muska twierdzą, że wina leży po stronie kierowczyni. Uzasadnienie jest absurdalne: podobno, zamiast śledzić wskaźnik zasięgu, powinna obserwować procentowy spadek pojemności akumulatorów.

Po pierwsze z tego co twierdzi Brems, on również nie działał precyzyjnie, a po drugie wszystkie wskazania komputera powinny być w miarę wiarygodnie, zamiast zachowywać się nieprzewidywalnie i zmieniać wskazania skokowo.

Można się tylko domyślać, że rozstrzygnięcie sporu nastąpi dopiero w sądzie. Szkoda, że radość Amerykanki nie trwała długo. Od problemu, który nie powinien się pojawić, jeszcze gorszy jest brak jego polubownego rozwiązania. To szkodzi nie tylko właścicielce Tesli, ale i wizerunkowi amerykańskiej marki.

Na razie klienci i tak zabijają się o nowe Tesle, ale jeśli nawet sporadyczne awarie będą tak nagłaśnianie w mediach, ta sytuacja może nie trwać wiecznie. Szczególnie że Tesli rośnie coraz silniejsza konkurencja w postaci nowych elektrycznych aut motoryzacyjnych koncernów, które wreszcie doganiają kalifornijski startup. Ciekawe, jakim autem zastąpi Teslę Model 3 mieszkanka tego stanu, Dr. Dana Brems?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.