Już w tym momencie zarejestrowanych jest ponad 45 tysięcy aut elektrycznych. Co więcej warianty w pełni elektryczne zaczynają być bardziej popularne od dotychczas poważanych hybryd typu plug-in. Wynika to z twardych danych przedstawianych w Liczniku Elektromobilność, przygotowywanym przez Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA) i Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM). To z niego wynika, że po trzech miesiącach roku, udział obu rodzajów napędu wynosi obecnie 50:50.
Więcej o zmianach w motoryzacji przeczytasz na stronie głównej gazety.pl
Niewątpliwie pojazdy w pełni elektryczne są dobrym i ekologicznym rozwiązaniem dla większości osób pracujących w miastach, którzy podróże służbowe odbywają innymi środkami transportu lub ich wyjazdy są sporadyczne. Jest jednak grono osób, które przez większość czasu przemieszcza się nie tylko po mieście, ale też między nimi. Z tego względu koniczne jest dobre przemyślenie jaki napęd jest odpowiednim do takiego stylu pracy.
Rozsądnym wydaje się Diesel albo benzyna. Jednak na rynku pojawił się samochód, który może stanowić ciekawą alternatywę dla konwencjonalnych aut, a przy okazji jest ekologiczny. Mowa o nowym Mercedesie klasie C, który w odmianie hybrydowej otrzymał zeroemisyjny zasięg ponad 100 kilometrów.
Choć w ostatnim czasie auta hybrydowe znacząco ewoluowały, to nadal ich bolączką był zasięg na prądzie. Zasięgi w granicach 50 km nie wystarczały, by bez obaw pokonać codzienny, miejski dystans – średnio do 60 km – bez obawy o rozładowanie akumulatora i konieczności jazdy przy wykorzystaniu silnika spalinowego. Mercedes postanowił to zmienić i skupił się na rozwoju hybrydy plug-in. W efekcie powiększył akumulator trakcyjny (96 ogniw i łączna pojemność 25,4 kWh) i poprawił zarządzanie energią. Efekt? Ponad 100 km na samym prądzie i to w klasie C.
Postanowiłem sprawdzić czy nowoczesna hybryda to lepszy wybór niż np. całkowicie elektryczny wariant. Już na samym początku okazało się, że teoretyczny zasięg jest jak najbardziej realnym. Pierwszego dnia udało mi się pokonać hybrydową klasą C ponad 98 km. Co więcej nie wymagało to ode mnie uprawiania ecodrivingu czy technik obniżających komfort jazdy jak np. wyłączanie klimatyzacji. Wystarczyło odpowiednio operować systemem rekuperacji, co można wykonywać za pośrednictwem łopatek przy kierownicy. Do wyboru są trzy tryby: standardowy, dwie moce rekuperacji oraz tryb żeglowania, czyli rozłączenia napędu i swobodnego poruszania się.
Kolejne dni spędzone z tym autem pokazały jednak jego mniej pozytywne strony. Przede wszystkim największą bolączką jest ładowanie. Brak w tym konkretnym modelu szybkiego złącza CCS zdecydowanie wydłużał cały proces. W efekcie ładując auto z gniazdka czas niezbędny do wykonania pełnego procesu znacząco się wydłużał. Nie udało mi się go w 6 godzin naładować do pełna, zaczynając od teoretycznego zera. To największa bolączka nowej C klasy, zaraz po tym, że wariant hybrydowy ma znacząco mniejszy bagażnik. Wariant benzynowy ma 490 litrów bagażnika. Hybryda zaledwie 360 litrów. Ta różnica daje się we w znaki podczas dłuższych wyjazdów.
Poza tym nowa klasa C to auto, które zdecydowanie wyróżnia się na tle konkurencji. Jego obsługa, prezentacja i możliwości są wyjątkowo okazałe. Dwa silniki dają łącznie ponad 300 koni mechanicznych. Ponadto jest 9-biegowy automat, który jak przystało na Mercedesa spisuje się rewelacyjnie. Dodatkowo obroty przy prędkościach autostradowych (nawet tych osiąganych na niemieckich autostradach) są niskie, a co za tym idzie zużycie paliwa jest na optymalnym poziomie. Maiłem okazję przekonać się o tym. Dynamiczna jazda w ponad tysiąc kilometrowej trasie dała wynik w granicach 7 l/100 km. Moim zdaniem nic dodać nic ująć.
Pozostaje jednak pytanie czy hybryda z dużym zasięgiem na baterii jest lepsza od wariantu elektrycznego. Biorąc pod uwagę cenę to nie, gdyż Mercedes startuje od 196 300 zł. do tego trzeba doliczyć wyposażenie dodatkowe. Za odpowiednio wyposażony model możemy już zastanowić się nad Teslą Model 3, która osiągami przebija niemieckiego przedstawiciela. Jednak jak ktoś nie może sobie pozwolić na w pełni elektryczny model ze względu np. na pracę, to Mercedes w tej odmianie na pewno się sprawdzi.
Moim zdaniem hybryda plug-in z zasięgiem 100 km stanowi prostą odpowiedź jak powinien od samego początku wyglądać pojazd typu PHEV. Może dzięki tak dużym zasięgom nie byłoby problemu z nieładowaniem tych aut oraz podnoszenia głosów, że są mało ekologiczne. Dla mnie jego ładowanie i możliwość codziennej podróży o wiele taniej niż przy zakupie paliwa było idealnym rozwiązaniem. Ponadto bez problemu mogłem w każdym momencie wyruszyć w trasę, ponieważ zawsze w zapasie był pełen zbiornik paliwa.
Szkoda, że na rynku poza Mercedesem Klasy C i nowej Klasy S nie ma aut hybrydowych z takimi zasięgami.