Ekran jest wszystkim dla Tesli Model 3. Co się stanie, gdy rozbić go młotkiem? Amerykanie musieli to sprawdzić [WIDEO]

Podobno nie ma głupich pytań. Z takiego założenia musieli wyjść autorzy filmu, którzy w czasie jazdy zniszczyli młotkiem ekran w kabinie Tesli Model 3. To jedyny sposób na komunikację użytkowników z elektrycznym autem. Jak się skończyła ich nietypowa przygoda?

Umówmy się: większość obejrzy film nie dlatego, że jest ciekawa odpowiedzi na powyższe pytanie. Po prostu lubimy patrzeć, kiedy ktoś robi coś wyjątkowo głupiego. Dotykowy ekran na konsoli centralnej Tesli Model 3 jest jedynym sposobem na interakcję z systemami samochodu. Żeby obniżyć koszty produkcji oraz ułatwić obsługę, Tesla zrezygnowała z większości wskaźników, a nawet przełączników. Monitor to centrum wszechświata kierowcy Tesli.

Zobacz wideo Redaktor naczelny Moto.pl rozmawia o dziecięcych fotelikach z ekspertem z firmy BeSafe

Przy pomocy ekranu używa się nie tylko multimediów: zestawu audio, komputera pokładowego i systemu nawigacji, ale również ustawia klimatyzację. To dopiero początek jego funkcji. W ten sposób reguluje się zachowanie większości podzespołów auta, włącznie z pozycją foteli. Mimo to youtuber TechRax postanowił rozbić go potężnym młotkiem i to podczas jazdy. Nie pochwalamy tego, bo zdecydowanie nie jest bezpiecznym zachowaniem.

Centralny monitor w Tesli jest skonstruowany podobnie jak w smartfonach i tabletach. Składa się z warstwy wyświetlającej z diodami, digitizera i laminowanego, odpornego na zarysowanie szkła. Zgodnie z naszymi oczekiwaniami przegrał ze stalowym młotkiem. Ale nawet po kilku mocnych uderzeniach nie rozpadł się na części, tylko pokrył siatką pęknięć.

Wreszcie kompletnie odmówił posłuszeństwa, ale samochód pozwalał na jazdę nawet po fizycznym odłączeniu zniszczonego elementu. Napęd i podstawowe układy działały sprawnie również po zaparkowaniu i wyłączeniu zasilania. Po ponownym uruchomieniu auta dało się wybierać tryby jazdy oraz kontynuować podróż.

To logiczne z praktycznych względów, ale niekoniecznie dla bezpieczeństwa. Bez ekranu nie wiemy co się dzieje z autem oraz jaką rozwija prędkość. Równie dobrze można było spodziewać się konieczności zamówienia pomocy drogowej.

 

Młotek kontra ekran - 1:0. Tesla Model 3 dalej działa

W praktyce nawet gdy nie da się zmienić większości ustawień, jazda jest dalej możliwa. Widząc to youtuber skierował się do autoryzowanego serwisu amerykańskiej marki, prosić o wymianę ekranu i przywrócenie pełnej funkcjonalności pojazdu. Na szczęście naprawa tego elementu jest prosta, bo polega na przykręceniu i podłączeniu nowego ekranu.

Taka operacja kosztuje w USA niecałe 1500 dolarów, wliczając w to koszt robocizny. To dużo, czy niewiele? Szczerze mówiąc spodziewaliśmy się podobnej kwoty. Samochody Tesli mają ekrany o przekątnej 15 cali, wysokiej jakości dotyku i o dobrych parametrach obrazu. A co sądzimy o autorach filmu? Z jednej strony zachowanie pomysłodawców było dość głupie i dowiodło tego, czego się wszyscy domyślaliśmy. Ekran przestał działać, ale samochód nie.

Z drugiej, dzięki TechRaxowi mamy pewność, że tak się stanie, jeśli ktoś niechcący zniszczy ekran w Modelu 3 oraz Modelu Y Tesli. W najtańszych samochodach amerykańskiej marki nie ma żadnych wskaźników poza nim.

Ponadto poznaliśmy orientacyjną granicę jego wytrzymałości. Wygląda na to, że nawet przypadkowe uderzenie ciężkim przedmiotem, nie powinno go całkowicie wyłączyć. Amerykańscy właściciele takich samochodów teraz wiedzą ile będzie kosztować wymiana zniszczonego monitora.

Zamiast oglądać wideo, mogliby po prostu zadzwonić do autoryzowanego serwisu i w ten sposób zdobyć podobną informację. Jednak nic nie zastąpi doświadczenia, a najlepiej uczyć się na cudzych błędach. Poza tym wtedy youtuber nie powiększyłby amerykańskiego rynku pracy.

To tej pory nowy film TechRaxa obejrzało ponad 220 tys. osób. Jak by nie liczyć, koszt wymiany ekranu już dawno zwrócił mu się z nawiązką. A jeśli jesteście ciekawi, jak dużo zależy od ekranu w Tesli Model 3 oraz jak wygląda jego obsługa, możecie dowiedzieć się tego z innego filmu:

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.