W Europie najlepiej sprzedają się klasyczne samochody osobowe, ale za oceanem trzy pierwsze miejsca w rankingach sprzedaży nie należą do "cars" a do "trucks". W USA nic się nie zmienia. Wciąż królują tam ogromne pikapy - Ford serii F, Chevrolet Silverado oraz RAM. Największą popularnością cieszy się Ford - w zeszłym roku Amerykanie kupili prawie 800 000 sztuk użytkowych fordów. Najwięcej modelu F-150, a więc najmniejszego przedstawiciela rodziny F. Najmniejszy nie oznacza mały. F-150 jest o cały rozmiar większy od pikapów, które widzimy na polskich drogach.
Nie może więc dziwić, że premiera F-150 Lightning to ogromne wydarzenie nie tylko w USA. Elektryczny pikap będzie chciał elektryfikować tamtejsze drogi, ale jego rynkowy debiut to kamień milowy dla całej branży. Jeden z najbardziej ikonicznych samochodów właśnie został elektrykiem. Znak czasów. Jeszcze parę lat temu, kiedy Ford nieśmiało zapowiadał elektrycznego pikapa, Amerykanie mówili, że w momencie, gdy F-150 dostanie wtyczkę, to zamarznie piekło. W 2021 r. nikt już tak nie mówi. Wręcz przeciwnie Ford F-150 Lightning był wyczekiwany, a do prezentacji odliczano dni.
Szlak dla F-150 przetarły inne głośne amerykańskie pikapy z Teslą Cybertruck i GMC Hummerem na czele. Ford ma mieć nad nimi ogromną przewagę - koncern zapowiada, że Lightning ze zdjęć jest już praktycznie gotowy, a do kierowców trafi na wiosnę przyszłego roku. Wcześniej niż konkurenci. Kusząca ma być także cena. Producent przechwala się, że bazowy Lightning nie przekroczy 40 tysięcy dolarów. Amerykańskie media zwracają jednak uwagę, że taki pikap to raczej typowy wabik cenowy, żeby zainteresować nowym modelem. Patrzeć powinniśmy raczej na kwotę niecałych 53 tysięcy dolarów, na którą wyceniono już porządnie wyposażonego F-150 XLT. Na tle rywali to wciąż świetna propozycja. W konfiguratorze będzie można stworzyć znacznie droższy wariant. Cena może dobić w granicę 90 tysięcy.
To ceny bez federalnej zachęty do kupowania elektryków. Amerykanie, decydujący się na e-auto mogą liczyć na 7,5 tysiąca dolarów dopłaty. Ford przyjmuje już zamówienia.
Do rynkowej premiery został jeszcze niecały rok, niektóre parametry mogą się jeszcze zmienić. Amerykańskie marki często prezentują samochód, a potem go jeszcze modyfikują, zanim trafi na rynek. Tak było niedawno choćby z elektrycznym Mustangiem Mach E - do kierowców trafił trochę mocniejszy i szybszy, niż w zapowiedziach.
Ford F-150 Lightning na premierę ma być dostępny w dwóch wersjach. Obie będą miały napęd na cztery koła i dwa silniki - jeden z przodu, drugi z tyłu, każdy napędza swoją oś. Bazowa propozycja to ok. 426 KM i aż 1051 Nm. Deklarowany zasięg to 370 km. Mocniejsza wersja ma przyspieszać do 100 km/h w 4,5 s, dzięki większej mocy (563 KM), moment pozostaje bez zmian. Zwiększa się za to zasięg i wynosi 483 km. Ważne parametry w pikapie to jeszcze ładowność (900 kg) oraz uciąg (4,5 tony). Ford bliżej premiery poda kolejne, znacznie konkretniejsze liczby.
Ciekawym rozwiązaniem jest też bagażnik z przodu. Pod maską w końcu nie ma silnika, inżynierowie wygospodarowali pod nią więc przydatną skrytkę. A raczej kawał bagażnika - ma 400 l i można tam przewieźć do 180 kg ładunku.
Ford podaje, że ładowanie to kwestia od 19 godzin do 41 minut. Wszystko zależy od tego, jak szybkiej ładowarki użyjemy. F-150 obsługuje szybkie ładowanie do 150 kW. W podbramkowych sytuacjach ładowarka Ford Charge Station Pro pozwala wykorzystać auto w roli zapasowego źródła zasilania dla domu. Przeciętnej amerykańskiej rodzinie Lighting zapewni prąd od trzech do nawet 10 dni. A przynajmniej tak twierdzi producent. - Niezależnie od tego, czy awaria wynika z uszkodzeń linii energetycznej podczas burzy, czy powstała podczas fali upałów, klienci mogą używać swojej ciężarówki, aby zapewnić sobie moc wtedy, gdy jej najbardziej potrzebują - powiedział Ryan O’Gorman, menedżer ds. pojazdów elektrycznych w Strategic Partnerships.
Ładowanie domu to ciekawostka. Na co dzień znacznie przydatniejsze będą gniazdka, w które F-150 wyposażono. Tych ma być aż 11 i pozwolą korzystać w terenie z elektronarzędzi. Choć Lighting przyciąga wzrok stylistyką, a na zdjęciach prasowych widzimy bardzo bogato wyposażone egzemplarze (skóra, zaawansowane systemy, wielki ekran systemu SYNC 4), to nie zapominajmy, że pikapy służą głównie do ciężkiej pracy. Gniazdka mogą okazać się nieocenione.
Ford F-150 Lightning do Europy nie przyjedzie. Przynajmniej oficjalnie, ponieważ takie samochody często na Stary Kontynent trafiają za sprawą pasjonatów. Możemy się spodziewać, że za kilka lat i na polskich ulicach zobaczymy pojedyncze egzemplarze Tesli Cybertruck, Hummera czy właśnie F-150 Lightning. "Nasze" pikapy jeszcze czekają na elektryfikację.