Na stacjach może pojawić się 6 zł/l. "Rekordowe zwyżki". Jazda elektrykiem okaże się tańsza?

Ostatnie tygodnie sprawiły, że wzrosty cen paliw na stacjach są największe na przestrzeni ostatnich lat. Jednak czy możemy liczyć na ich wyhamowanie i ustabilizowanie w najbliższych tygodniach?

Powrót do rzeczywistości, przy jednoczesnej walce z trzecią falą epidemii, sprawił, że ceny ropy mocno podskoczyły do góry. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest sprzeciwienie się grupy OPEC+ (Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową) zwiększeniu wydobycia surowca. Ku zaskoczeniu głównym oponentem przeciwko takiemu działaniu była Arabia Saudyjska. Jak można było dowiedzieć się z relacji, decyzja była argumentowa zarobkami oraz niepewną sytuacją związaną z potencjalnymi lockdown’ami. - W ostatnich dniach najwyraźniejszym czynnikiem wzrostowym było utrzymanie przez OPEC i jego sojuszników dotychczasowego poziomu produkcji – powiedział dla „Rz” dr Jakub Bogucki, Analityk Rynku Paliw, e-petrol.pl.

Sytuacji w świecie „czarnego” złota, nie poprawił również incydent dronowego ataku na rafinerię w Arabii Saudyjskiej. To właśnie przez to ceny za baryłkę ropy podskoczyły do ok. 70 dolarów amerykańskich. Jest jednak nadzieja, że w niedługim czasie kraje zrzeszone w OPEC przemyślą swoje ostatnie decyzje i w kwietniu zmienią swoje rygorystyczne założenia.

Zobacz wideo Jeździł kradzionym samochodem i na kradzionym paliwie

Rekordowe zwyżki

Niestety, dopóki nie dojdzie zmian w wydobyciu, nie ma co liczyć na obniżenie cen na stacjach paliw. Ostatnie tygodnie przyniosły rekordowe zwyżki na przestrzeni lat. Benzyna silnikowa podrożała o 14 groszy, a diesel o 15 gr na litrze.

 - Z tygodnia na tydzień wizyta na stacji paliw jest coraz bardziej bolesnym doświadczeniem dla kierowców, bo koszty tankowania rosną w szybkim tempie” – czytamy na portalu e-petrol.pl. Tak duży skok spowodował, że ich średnia detaliczna cena to 5,13 zł/litr (stan na 17 marca 2021 roku). Nie lepiej jest w przypadku PB98, który ma wyższą cenę o 14 groszy, przez co średnia cena to rekordowe 5,43 zł/litr. Nie obyło się też bez podwyżki dla autogazu (LPG) – o 7 groszy. W efekcie trzeba teraz średnio za niego zapłacić 2,56 zł/litr.

Dr Jakub Bogucki na portalu e-petrol.pl, zaznacza jednak, że ostatnie wydarzenia związane z fiaskiem szczepień czy kolejnymi ograniczeniami, wpłyną na wyhamowanie trendu zwyżkowego cen na stacjach i choć przez chwilę utrzymają się na zrównanym poziomie. Domniemuje, że cena benzyny Pb95 będzie oscylować w granicach 5,10-5,21 zł za litr. Dla oleju napędowego przedział ten określa się na 5,07-5,18 zł za litr, a dla LPG 2,54-2,60 zł za litr. Jednak jak podkreśla analityk sytuacja rynkowa jest nad wyraz dynamiczna.

Czy dojdziemy do 6 zł za litr?

Analizy rynkowe oraz przypuszczenia ekspertów nie sugerują, aby doszło do przełamania bariery 6 zł/ litr. Raczej na jakiś czas będziemy musieli przyzwyczaić się do cen powyżej 5 zł/litr za paliwa podstawowe. Nie oznacza to jednak, że lokalnie, w przypadku paliw premium (mowa benzynie 98 oktanowej i wyżej) ich koszt zakupu nie zbliży się do 6 zł/litr.

-Wskutek nawarstwienia się doniesień o lockdownach, problemach ze szczepieniami i obawami o możliwość długiej walki z kolejną falą koronawirusa ropa załamała się w finale sesji i zakończyła ją na poziomie 63,28 USD, a więc o 4,72 USD niżej niż w poprzedni dzień- – czytamy na portalu e-petrol.pl

Tak naprawdę sytuacja z cenami paliw zależy od krajów OPEC. Jeżeli podejmą oni decyzję o zwiększeniu wydobycia, będzie duże prawdopodobieństwo wyhamowania wzrostu cen i ustabilizowaniu ich na konkretnym pułapie. Jeżeli jednak tak się nie stanie, to niewykluczone są dalsze wzrosty.

Warto przypomnieć, że w cenie paliwa, jaką musi zapłacić konsument, jest około 60 proc. podatków. Wśród nich można wymienić: akcyzę, opłatę paliwową, opłatę emisyjną oraz podatek VAT. Trzy pierwsze są nie zależne od ceny surowca w rafineriach. Ich wartość jest odgórnie narzucana przez rządzących (akcyza – 1,52 zł; opłata paliwowa – 0,16 zł; opłata emisyjna – 0,08 zł). Z kolei podatek VAT zależy od ceny paliwa. Poza tym jest jeszcze marża. Wszystko razem stanowi cenę końcową.

Może czas przerzucić się na EV?

Lobby paliwowe oraz wzrost cen to moment na szukanie oszczędności, zwłaszcza w przypadku, kiedy inflacja w Polsce jest najwyższa w Europie. Rozsądnym wydaje się „przesiadka” na zasilanie silnika spalinowego gazem LPG. Jednak nawet to paliwo zaczyna drożeć. Może wyjściem z sytuacji są samochody w pełni elektryczne?

Bez wątpienia w sytuacji, kiedy można ładować się we własnym garażu, opłacalność auta elektrycznego jest niezaprzeczalna (przynajmniej, dopóki nie podniosą cen za prąd). Gorzej jak weźmie się pod uwagę cenę zakupu, która nadal przewyższa tą w odniesieniu do auta z silnikiem spalinowym. Po porównaniu cen wynika jasno, że zwrot może nastąpić dopiero po paru latach i tysiącach przejechanych kilometrów.

Jednak, jeżeli weźmie się pod uwagę wyłącznie cenę tankowania/ładowania to w warunkach domowych przewagę mają auta elektryczne. Przy wykorzystywaniu szybkich ładowarek koszty te są zrównane, jak nie wyższe dla aut bateryjnych.

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć czy w tym momencie jest jakaś dobra alternatywa. Zarówno samochody z silnikami spalinowymi, jak i w pełni elektryczne mają swoje zalety i wady. Wszystko wskazuje na to, że niedługo kraje OPEC dojdą refleksji i zmienią swoje zarządzenie dotyczące wydobycia. Wtedy sytuacja rynkowa powinna się uregulować, a portfele kierowców nieco odsapnąć od i tak napiętej sytuacji finansowej w kraju.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.