Nie uważacie, że dzisiejsze samochody są do siebie coraz bardziej podobne i... coraz bardziej nudne? Masywne klosze lamp i połacie chromowanego plastiku mają budzić skojarzenia z luksusem, a imitacje wlotów powietrza i dyfuzorów - wywoływać przypływ adrenaliny. Z rzadka projektanci szukają inspiracji w modelach z przeszłości albo wpadają na ciekawy pomysł, jak klamka ukryta w tylnym słupku. Wszystko jednak kiedyś powszednieje. W Nissanie stwierdzili, że czas przełamać ten impas i na tegoroczne targi genewskie przywieźli Juke'a, żywo przypominającego prototypową Qazanę.
Wielu przecierało oczy ze zdziwienia, ale pękaty Nissan naprawdę istnieje. I choć charakterem blisko mu do małych crossoverów - Suzuki SX4 i Kii Soul , w stylizacji nadwozia można nawet odkryć elementy sportowej 370-ki. Na umięśnione cielsko, wsparte na-17 calowych kołach, nałożono czapkę z niskimi szybami i mocno opadającą linią dachu. Juke mógłby być dzieckiem Smoka Wawelskiego albo... BMW X6 i Acury ZDX. Pod tym względem to klasa sama dla siebie. Po doświadczenia z Qashqaiem Japończycy uznali najwyraźniej, że łatwiej eksplorować nieznane, niż próbować wyróżnić się w tłumie małych aut czy kompaktów.
Juke wyrasta gabarytami ponad klasę B, ale rozstawem osi blisko mu do Note'a (2,57 m wobec 2,6 m tego ostatniego). Obydwa modele wykorzystują zresztą tę samą platformę B, używaną przez Nissana i Renault (Clio, Cube, Note, Micra). Mimo ekscentrycznej stylizacji, kabina okazuje się całkiem przestronna i z powodzeniem może służyć czwórce pasażerów. Wbrew pozorom, opadająca linia dachu nie zabiera miejsca nad ich głowami - z tyłu mogą swobodnie podróżować osoby o wzroście do 1,85 m. Doskwierać może za to przeciętna szerokość wnętrza oraz filigranowy bagażnik. Norma w klasie B to trochę więcej niż 251 litrów, chociaż najbliższa konkurencja też się nie wyróżnia (Soul - 222 l, SX4 - 270 l). Na pocieszenie, Juke'a wyposażono w intuicyjny mechanizm składania oparcia kanapy, które po złożeniu tworzy z podłogą płaską powierzchnię.
Projektanci deski rozdzielczej nie byli już tak odważni jak ci od nadwozia, ale i tutaj znajdziemy kilka smaczków rozweselających mroczne wnętrze. Za sprawą niskich szyb nie dociera do niego przecież zbyt wiele światła. Czerwone lub szare wstawki na przednich drzwiach i fotelach korespondują z lakierowanym tunelem środkowym. Jego kształt ma przywodzić na myśl bak motocykla. Zauważyliście, czy moja wyobraźnia jest zbyt wybujała? Dzięki temu schowki, pojemniki na kubki oraz dźwignię biegów kierowca ma tuż pod ręką. Jak na crossovera, pozycja za kierownicą nie jest wysoka i mimo regulacji wolantu w jednej tylko płaszczyźnie, łatwo się tutaj odnaleźć. Zastrzeżeń nie budzą również materiały wykończeniowe. Są twarde, ale odporne na zarysowania i porządnie zamontowane.
O ile czytelne zegary w tubach nie pozostawiają wątpliwości, że mamy do czynienia z pochodną Qashqaia, o tyle układ konsoli środkowej zaskakuje. Góruje nad nią nawigacja z dobrej jakości dotykowym ekranem, niżej natomiast wylądowało sterowanie wentylacją oraz system zwany I-CON (Integrated Control). Przyciski z lewej strony służą do wyboru jednego z trzech trybów jazdy (Econ, Normal i Sport), od którego zależy reakcja na gaz, zestrojenie układu kierowniczego oraz praca bezstopniowej skrzyni CVT i klimatyzacji. Na wyświetlaczu pojawiają się funkcje pokładowego komputera, a także wykres przeciążenia, momentu obrotowego oraz ciśnienia doładowania. Jak na gadżety inspirowane GT-R'em, Japończycy mogli się jednak trochę bardziej postarać - pozbawione skali diagramy zapewniają rozrywkę ledwie na kilka minut jazdy.
Właśnie, a co z jazdą? Żuczka (bo tak postanowiłem nazwać Juke'a na swoje potrzeby) zestrojono tak, by można nim było codziennie jeździć do pracy, a przy tym nie trzeba było rezygnować z atutów sztywnego zawieszenia. Trudno o sytuację, w której kierowca pozostaje zafascynowany jazdą, a reszta załogi trzęsie się do nieprzytomności. Mimo wyższego niż w maluchach środka ciężkości, na szybko pokonywanych łukach nadwozie pochyla się nieznacznie i bez nerwowych odruchów podążą za poleceniami kierowcy. Układ kierowniczy nie dorównuje niemieckim wzorcom, ale i tak zapewnia wystarczający stopień komunikacji z przednimi kołami. Nieliczne defekty niemieckich dróg Nissan zostawiał w tle bez niepokojących łupnięć.
Na utwardzonych drogach napęd 4x4 zdaje się zbędny. Japończycy jako opcję zarezerwowali go dla najmocniejszej, 190-konnej wersji, sprzężonej ze skrzynią CVT. Nie poszli jednak po linii najmniejszego oporu i układ ALL-MODE 4x4-i - znany m.in. z Qashqaia i X-Trail'a - wzbogacili o możliwość przerzucania momentu obrotowego nie tylko między osiami, ale również między poszczególnymi kołami (jak np. w Hondzie Legend). W ekstremalnych chwilach zmniejsza on podsterowność na zakrętach. Nissan chwali się, że to pierwsze tego typu rozwiązanie w tak małym aucie, a na dodatek najlżejsze na świecie. Mechanizm waży tylko 29 kg. Żuczek w wersji 4x4 ma ponadto wielowahaczowe tylne zawieszenie zamiast belki skrętnej, montowanej w wersjach przednionapędowych.
A co z wersją przednionapędową o tej samej mocy? Nissan goni konkurencję i 1,6-litrowy silnik bezpośredni wyposażył w bezpośredni wtrysk oraz turbosprężarkę, wyciskając z niego 190 koni i 240 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Ten ostatni ma równomierny rozkład, ale do okolic 2200 obr./min kierowcy doskwiera odczuwalna turbodziura. I choć licznik wskazuje setkę po 8 sekundach, Żuczkowi brak jadowitości. Na domiar złego tryb Sport niewiele różni się od Normal. Dopiero po uruchomieniu Econ kierowcy wydaje się, że ktoś wykręcił spod maski turbosprężarkę.
Wrażeń z jazdy nie poprawia także praca drążka 6-biegowej skrzyni ręcznej, któremu zdarza się haczyć. Wersja przednionapędowa dostępna jest tylko z taką przekładnią, natomiast 4x4 - jedynie z bezstopniową CVT, w ręcznym trybie imitującą 6 przełożeń. Coś na pocieszenie? Zdecydowanie zużycie paliwa, w cyklu mieszanym na poziomie 9-10 l/100 km (tryby Normal i Sport). To wynik znacznie lepszy niż w przypadku oplowskiego silnika 1.6T (180 KM) czy 1.8 TSI (160 KM) ze stajni Volkswagena. Odmiana z bezstopniową skrzynią CVT i napędem 4x4 potrzebuje dodatkowych 2 litrów na każde 100 km.
Qashqai z wynikiem 600 tys. sprzedanych egzemplarzy w ciągu 3 lat rozbudził apetyt Nissana. Jego przedstawiciele mówią jednak, że w przypadku Juke'a zadowolą się rocznym popytem ok. 75-100 tys. aut, z czego 60 proc. ma trafić do europejskich odbiorców. Pierwsze reakcje są obiecujące - w ciągu czterech tygodni zebrano 15 tys. zamówień. Trzon sprzedaży mają stanowić wersje 2WD z wolnossącym silnikiem benzynowym o pojemności 1,6 litra (117 KM) oraz z 1,5-litrowym dieslem (110 KM). Od września podstawowa benzyna wzbogaci się o system start & stop.
O cenach Juke'a pisaliśmy tutaj . Podstawowa wersja 1.6 Visia kosztuje 57,9 tys. zł, a najtańszy diesel 1.5 dCi to wydatek 66,9 tys. zł. Jeśli wymarzyłeś sobie najmocniejszą wersję o mocy 190 koni, musisz wydać co najmniej 78 tys. zł. Trudno wskazać dla niej konkurencję. Ani znacznie tańsza Kia Soul (1.6 124 KM - 48,9 tys. zł), ani trochę tańsze Suzuki SX4 (1.6 120 KM - 52,9 tys. zł) nie ma w ofercie podobnego motoru. W Nissanie po cichu liczą, że Żuczek zmierzy się z MINI Countryman'em, a może nawet okaże się alternatywą dla przeżywającego burzliwy rozkwit segmentu maluchów premium. To chyba jednak zbyt wygórowane oczekiwania.
GAZ Niepokorny design, solidny montaż, niskie zużycie paliwa, dobre prowadzenie
HAMULEC Zbędne elektroniczne gadżety, mały bagażnik, wyczuwalna turbodziura, brak w ofercie mocniejszego diesla
SUMMA SUMMARUM Żuczek wpuszcza rześki powiew do miejskiej dżungli. Nie jest tak poprawny, zorientowany na rodzinę czy atrakcyjny cenowo jak Qashqai, ale nawet nie chce być z nim porównany. Kontrowersyjny wygląd i spora frajda z jazdy z pewnością przysporzą mu zwolenników.
Kompendium - Nissan Juke 1.6 DIG-T
To nie joke, to Nissan Juke - ZOBACZ TUTAJ