Nissan Tiida - test | Pierwsza jazda

Podczas gdy rynek oczekiwał następcy i Almery, i Primery - Nissan pokazał auto zastępujące oba te modele

Cel? Jak zwykle ambitny: utrzymać dotychczasowych klientów i zdobyć nowych. Tych pierwszych ma być ponad 60 proc. w całej liczbie potencjalnych nabywców Tiidy, czyli osób szukających czegoś pomiędzy Nissanami Note i Qashqai. Główne atuty? Funkcjonalność oraz komfort dzięki nadwoziu większemu niż typowo kompaktowe. Cena? Od 55 900 złotych. Debiut? Już w czerwcu. Nieco wcześniej dziennikarze z kilku europejskich państw mogli poznać walory nowego Nissana na drogach wokół Krakowa. Choć na razie auto nie będzie oferowane na terenie państw starej Unii, Nissan nie wyklucza, że w przyszłości trafi też do Niemiec, Francji i Hiszpanii.

Wrażenia? O ile obecnie większość nowych modeli czymś jednak przyciąga wzrok, o tyle Tiida (z japońskiego fala, w USA i Japonii znana z kolei jako Versa) ginie w morzu innych aut. Jest zaskakująco spokojna, klasyczna, wręcz anonimowa. By rozwiać wątpliwości, czy to wada, czy zaleta, Carlos Tavares, wiceszef Nissan Motor, śpieszy z wyjaśnieniem: -W tych zwariowanych czasach wszyscy pragną czymś się wyróżniać. Często na siłę. Powstaje dużo aut tak dziwnych, że odstraszają co bardziej zachowawczych klientów. A wbrew pozorom wiele osób nie życzy sobie ekstrawagancji. Sądzimy, że Tiida im właśnie przypadnie do gustu.

Czy to auto wygląda na Nissana? W zasadzie tak: przodem nawiązuje do Murano (grill chłodnicy, stroma linia maski), tyłem zaś do sportowego 350Z (romboidalne światła w hatchbacku). Gdzieniegdzie pobrzmiewają stylistyczne echa Qashqaia. Całość powstaje w meksykańskich zakładach Civac. Przewidziano tylko dwie wersje nadwoziowe - pięciodrzwiowy hatchback oraz sedan, trzy silniki i trzy poziomy wyposażenia - Visa, Acenta, Tekna.

Mimo że zbudowana na płycie podłogowej serii B (tej samej, która wykorzystywana jest w modelu Note), czy to w hatchbacku, czy też w sedanie, kabina Tiidy oferuje sporo miejsca. Widać to dobrze zwłaszcza z perspektywy tylnych siedzeń: wysoko poprowadzona linia dachu nie burzy fryzury, a i kolana nie muszą wbijać się w oparcia przednich foteli. Przy dość znacznym, bo 260-centymetrowym rozstawie osi (VW Golf - 258, Peugeot 307 - 261, a Fiat Grande Punto 251 cm), długość kabiny to 181 cm - więcej nawet niż w niejednym aucie segmentu D (przeciętna - 175 cm). Producent chwali się, że Tiida pod tym względem przewyższa Opla Vectrę (o 5,2 cm) oraz Volkswagena Passata (o 5,5 cm).

Zwykle ponadprzeciętnie długa kabina oznacza nieduży kufer. Ta zasada sprawdza się tu połowicznie, bo tylko w hatchbacku, gdzie załadujemy 272 litry bagażu (po złożeniu tylnej kanapy - 425 litrów). Sytuację poprawia ruchome oparcie tylnej kanapy, które w zależności od relacji pasażersko-bagażowych można przesuwać w zakresie 24 cm. Ponieważ liczba osób na pokładzie zwykle idzie w parze z ilością bagażu, bardziej praktyczną alternatywą wydaje się jednak sedan ze swoim 500-litrowym kufrem.

W zależności od wersji (szkoda, że nie nastroju, choć kiedyś pewnie i na to przyjdzie czas), wnętrze może być wykończone w ciemnych lub jasnych kolorach. Przyzwoite materiały i poprawna ergonomia sprawiają, że Tiidą jeździ się przyjemnie. Wysocy kierowcy narzekać mogą na podparcie prawej nogi (narożnik konsoli środkowej jest zbyt wyoblony) oraz regulację kolumny kierownicy tylko w jednej płaszczyźnie. Do spokojnej jazdy nastrajają przednie fotele, które choć wygodne, słabo trzymają kierowcę i pasażera na zakrętach. Przez chwilę pomyślałem nawet, że ktoś zamontował je odwrotnie, ale przypomniałem sobie, że jest jeszcze parę aut, w których regulacje wysokości oraz kąta pochylenia oparcia umieszczono nie od strony drzwi, ale środkowego tunelu.

Jedziemy. Konstruktorzy byli konsekwentni - skoro zabrakło szaleństw w nadwoziu, to i w podwoziu obyło się bez fajerwerków. Miało być względnie tanio, więc Nissan skorzystał ze sprawdzonych rozwiązań: w przednim zawieszeniu znajdziemy MacPhersony, w tylnym belkę skrętną. Efekt? Tiida dość sprawnie tłumi wszelkie nierówności. Ponieważ miało być również komfortowo - dość mocno przechyla się na co ostrzejszych zakrętach.

Z trzech dostępnych silników dwa zasilane są benzyną bezołowiową (1.6 i 1.8 litra). Trzeci to 105-konny półtoralitrowy diesel, terkoczący już pod maskami Nissana iRenault. Mniejszą benzynówkę ożeniono z pięciobiegową skrzynią (w opcji automat), pozostałe dwa silniki - z przekładniami sześciostopniowymi.

Ponieważ w niezbyt bogatych krajach, do których i nasz się zalicza, punktem wyjścia jest cena, największą popularność można wróżyć wersji 1.6. Jej 110 koni w zupełności wystarczy do sprawnego poruszania się w mieście, a i na autostradzie - o ile takie powstaną - osiągniemy przyzwoite prędkości (maksymalnie 186 km/h). Niestety, hałas przyrasta tu do kwadratu prędkości. Pod względem komfortu akustycznego zdecydowanie lepiej prezentuje się większa 126-konna benzynówka. Najtaniej - rzecz jasna - podróżuje się dieslem: jeden 52-litrowy zbiornik paliwa pozwala pokonać bez zatrzymania (choć to i niezdrowe, i niebezpieczne) nawet 1000 kilometrów.

Co w standardzie? M.in. manualna klimatyzacja, elektryczne szyby, bezprzewodowy kluczyk, radioodtwarzacz CD z Bluetoothem do komórki. Jak w wielu droższych zwykle autach wstęp do samochodu nie wymaga wyjmowania kluczyka z kieszeni. Na liście ekstrasów znalazła się nawigacja satelitarna z kolorowym wyświetlaczem (i wcale nie najgorszą mapą Polski), komputer pokładowy, ksenony, automatyczna klimatyzacja oraz skórzana tapicerka.

W pakiecie producent bezpieczeństwa oferuje cztery poduszki powietrzne, ABS z EBD oraz asystentem hamowania oraz minimum cztery gwiazdki w teście NCAP (takie ma oczekiwania). Za dodatkową opłatą dostaniemy jeszcze kurtyny powietrzne i system stabilizacji pojazdu.

Całe auto sprawia wrażenie przemyślanego i kompletnego. Czy na tyle, by potencjalni nabywcy zaakceptowali jego cenę? W tej dziedzinie zdecydowanym liderem jest Kia cee'd. Kosztująca 55 900 złotych Tiida szybko nie zdetronizuje koreańskiej Czeszki. Ta jednakowoż jest mniejsza więc, kto wie? Nissany zawsze postrzegane były jako samochody dobre i trwałe, ale raczej nietanie. Może Tiida w tej materii coś zmieni.

GAZ

Dobre materiały w kabinie, solidne wykonanie, wysoki komfort jazdy, dużo miejsca dla pasażerów tylnych siedzeń, pojemny bagażnik w sedanie, bluetooth w standardzie

HAMULEC

Nie poraża wyglądem, brak regulacji pionowej kierownicy, płaskie siedzenia przednie, kurtyny boczne tylko za dopłatą, silniki głośne na wysokich obrotach

SUMMA SUMMARUM

Nissan nie ukrywa, że Tiida to projekt niskobudżetowy, przeznaczony na tanie rynki, między innymi na Polskę. Czy jednak stosunkowo wysoka cena nie będzie przeszkodą w realizacji śmiałych planów sprzedaży nowego Nissana? Tiida nie rzuca na kolana stylistyką ani supernowoczesnymi rozwiązaniami. Konstruując nowego Nissana, inżynierowie skorzystali z tego, co już było sprawdzone między innymi w modelach Note oraz Qashqai. I to jest jeden z atutów Tiidy.

Więcej o: