Polscy kierowcy mają kilka przepisów ruchu drogowego, których nienawidzą w sposób szczególny. Listę zdecydowanie otwiera jednak art. 135 ust. 1 pkt 2 lit. a ustawy PoRD. Mówi on bowiem o tym, że policjant zatrzyma kierowcy prawo jazdy w razie ujawnienia kierowania pojazdem z prędkością przekraczającą dopuszczalną o więcej niż 50 km/h na obszarze zabudowanym.
Pięćdziesiąt to jednak zdaniem UE za dużo. Dlatego włodarze unijni wpadli na pomysł bardziej restrykcyjnej sankcji. Chcą, aby kierowcy tracili prawo jazdy nie za przekroczenie o co najmniej 51 km/h, a już 31 km/h. Wstrzymanie uprawnień byłoby realizowane podczas kontroli drogowej. Kierowca traciłby dokument. I co ważne, tak ukształtowana regulacja byłaby uniwersalna na terenie całej wspólnoty. Jej wprowadzenie nie zależałoby od konkretnego państwa, a stało się wartością uniwersalną.
Nowe regulacje oznaczają jeszcze jedno. Sprawniejszą wymianę informacji między państwami UE i unifikację przepisów. Skutek? Gdy polski kierowca przekroczy prędkość o co najmniej 30 km/h w Niemczech i tam straci prawo jazdy, nie będzie mógł go odzyskać po powrocie do kraju. Bo informacja w sprawie zatrzymania uprawnień dotrze także do polskiej policji.
Procedura ma wyglądać tak, że informacja o odebraniu uprawnień w ciągu 10 dni dotrze do kraju, który wydał kierowcy uprawnienia. W ciągu 15 dni zapadnie decyzja o zatrzymaniu uprawnień. W ciągu 7 dni kierowca dostanie informację w tej sprawie.
Unijna nowelizacja została właśnie przyjęta przez Parlament Europejski. Przepisy będą zatem powoli implementowane na terenie całej UE. To z kolei oznacza, że w Polsce może się pojawić prawdziwy pogrom kierowców. Obniżenie limitu przekroczenia prędkości i odbierania praw jazdy sprawi bowiem, że już imponujące statystyki, będą imponować jeszcze mocniej.
Przy obecnym kształcie przepisów, nawet 50 tys. kierowców w Polsce traci każdego roku prawo jazdy za prędkość na 3 miesiące. Gdyby limit przekroczenia został obniżony z 50 do 30 km/h, ilość ta pewnie zostałaby podwojona lub nawet potrojona. Statystyki byłyby zatem koszmarne. Warto jednak pamiętać o tym, że Unia Europejska oczekuje też mocno widocznych skutków. Do 2030 r. chce ograniczyć liczbę ofiar śmiertelnych na drogach o połowę. To wymaga zatem stanowczych i zdecydowanych działań. Nowe regulacje wpisują się w tę właśnie tendencję.