Jadąc na zabawę sylwestrową, nasi kierowcy będą mogli sprawdzić, czy nie drzemie w nich talent Kubicy. Od 31 grudnia o 10 km/godz. zostanie podniesiony limit prędkości na drogach wyższych kategorii. Motocykle, samochody osobowe i dostawcze będą mogły jeździć po autostradach do 140 km/godz., a 120 km/godz. - po drogach ekspresowych o dwóch jezdniach w przeciwnych kierunkach. Na pozostałych drogach ekspresowych limit wzrasta do 100 km/godz.
W praktyce na wszystkich drogach od ostatniego dnia roku można będzie łamać ograniczenia prędkości o 10 km/godz, czyli po autostradzie pruć 150 km/godz. Bo nowe przepisy dopuszczają po złapaniu fotoradarem "błąd kierowcy do 10 km/godz".
Takiej wolności nie znają inne kraje UE, gdzie z reguły - jak podaje Komisja Europejska - prędkość na autostradach jest ograniczona do 120-130 km/godz., a na drogach ekspresowych do 110 km/godz., jak dotychczas w Polsce. Na francuskich autostradach można jeździć do 130 km/godz., a na drogach ekspresowych 110 km/godz. Ale gdy nawierzchnia jest mokra (od deszczu lub śniegu), limit obniża się na autostradach do 110 km/godz, a na ekspresówkach do 90 km/godz. W Finlandii limit prędkości na autostradach zimą jest obniżany ze 120 do 100 km/godz.
Na słynnych niemieckich autostradach teoretycznie nie ma ograniczenia prędkości. Ale KE podaje, że na ponad połowie z nich znaki ograniczają prędkość do 120 km/godz. lub jeszcze bardziej. Obowiązuje też "zalecana prędkość" do 130 km/godz. i kierowca, który będzie miał wypadek, jadąc szybciej, może nie dostać ubezpieczenia.
Polska jest na szarym końcu w UE pod względem długości autostrad, ale za to na czele pod względem liczby osób, które giną w wypadkach. W 2008 r. w wypadkach drogowych w Unii zginęło 78 osób na 1 mln mieszkańców. W Polsce ten wskaźnik wynosił aż 143 osoby na 1 mln; w tej niechlubnej statystyce nieznacznie ustępowaliśmy tylko Litwie.
Według policji główną przyczyną kraks w Polsce jest "niedostosowanie prędkości do warunków ruchu".
O podniesieniu limitów prędkości zdecydował w październiku Senat, gdy do prawa o ruchu drogowym wprowadzano system automatycznych fotoradarów. Wnioskował o to senator Stanisław Iwan (PO) z Zielonej Góry, popierany przez senatora Tadeusza Gruszkę (PiS).
Gdy jedzie się z Zielonej Góry tutaj - 450 km, w tym 260 km autostrady - to 10 czy 15 km/godz. naprawdę potrafi skrócić przejazd w sposób znaczący - mówił Iwan.
I choć wcześniej tego nie rozważano, Senat po wystąpieniach Iwana i Gruszki postanowił podnieść limity na autostradach i drogach ekspresowych. Bo "warunki techniczne na drogach tych kategorii umożliwiają jazdę z takimi prędkościami, nie obniżając przy tym w istotny sposób poziomu bezpieczeństwa kierujących". A podniesienie z 5 do 10 km/godz. "błędu kierowcy" przy przekroczeniu ograniczeń prędkości Senat wyjaśnił tym, że prędkościomierze mogą działać nieprawidłowo, a kierowca może "nieznacznie" przekroczyć prędkość, bo "musi w pierwszej kolejności obserwować drogę, a dopiero potem wskaźniki na kokpicie".
Te poprawki Senatu zaakceptował Sejm, a w połowie listopada znowelizowane prawo drogowe podpisał prezydent Bronisław Komorowski.
Negatywnie oceniam tę zmianę - powiedziała "Gazecie" Ilona Butler z Instytutu Transportu Drogowego. Przypomniała, że według badań Krajowej Rady Bezpieczeństwa Drogowego aż 80 proc. kierowców w Polsce przyznaje, że przekracza limity prędkości. A według amerykańskich badań kierowcy są skłonni przekraczać ograniczenia prędkości o 20 km/godz.
W listopadzie na konferencji w Senacie eksperci z Wlk. Brytanii, Holandii i Szwecji pytali przedstawicieli polskich władz, jak chcą spełnić wymogi UE w sprawie ograniczenia liczby wypadków drogowych, skoro zezwalają jeździć szybciej. Odpowiedzi nie usłyszeli.
Andrzej Kublik, Gazeta Wyborcza/ wyborcza.biz
Deszcz rabatów - grudniowe wyprzedaże w salonach - WIĘCEJ