Potężne terenowe auto jest też doskonale znane telewidzom z wojennych migawek. Białe samochody z wymalowanymi na drzwiach literami "UN" to bardzo często właśnie Toyoty. A mało brakowało, byśmy to japońską, a nie amerykańską terenówkę nazywali dzisiaj Jeepem. Inżynierowie Toyoty, pracując podczas drugiej wojny światowej nad twardym i wytrzymałym samochodem dla wojska, mocno inspirowali się amerykańskim Jeepem MB. I choć do seryjnej produkcji jego japońskiej wersji nigdy nie doszło, to opracowany już po wojnie model nazwano właśnie Toyota Jeep. Jego pierwsze egzemplarze opuściły fabrykę w 1953 roku.
Na protest Amerykanów nie trzeba było długo czekać. Firma Willys już w 1946 roku zastrzegła nazwę Jeep, więc Toyota przechrzciła swojego Jeepa BJ na Toyotę Land Cruiser. Tak narodziła się legenda, która trwa do dzisiaj. A model 100, mimo że jego konstrukcja pamięta końcówkę lat 80., wciąż uznawany jest za jedno z najlepszych aut terenowych. Ze znalezieniem takiego samochodu nie mieliśmy problemów, udało nam się też zaangażować Araba do sesji zdjęciowej. Na koniec znaleźliśmy nawet kawałek pustyni.
Świt. Nad piaskiem leniwie majaczy słońce. Z każdą minutą żar staje się coraz bardziej dotkliwy. Trudno sobie wyobrazić, jaki upał dosięgnie nas w południe. Sahara? Nie. Gobi? Gdzie tam. To Pustynia Błędowska, niewiele gorsza od znanych koleżanek.
Ze znalezieniem cienia co prawda nie ma problemu, ale my mamy własny dach nad głową. Miłe wnętrze Land Cruisera może pomieścić aż osiem osób. Wystarczy rozłożyć niezależne siedzenia trzeciego rzędu (za dopłatą), by w klimatyzowanym wnętrzu całkiem liczna wycieczka cieszyła się przyjemnym chłodem. Obszyte skórą fotele, do tego drewniane elementy deski rozdzielczej i miłe w dotyku materiały wykończeniowe - łatwo zapomnieć o upale, jaki panuje na zewnątrz. Chyba rozumiem, dlaczego Arabowie upodobali sobie właśnie Land Cruisera 100 (który zresztą ma niewiele wspólnego z mniejszym braciszkiem LC 90). Przestronne wnętrze, elektryczne sterowanie wszystkiego, chłodzone schowki - to dla mieszkańców Bliskiego Wschodu absolutne minimum.
W wersji bez dodatkowych foteli Land Cruiser zamienia się w pakowną półciężarówkę, która nie dość, że waży ponad dwie tony, to na dodatek może przewieźć 770 kg albo pomieścić bagaż o objętości 2210 litrów. Przy Toyocie europejskie pick-upy (Nissan Navara, Mitsubishi L200, Ford Ranger) wydają się dziecinnymi zabawkami.
Dochodzi dziesiąta. Rozgrzany piasek pali stopy nawet przez grube podeszwy. Taką samą temperaturę muszą znieść opony. Cały czas szlifowane ostrym jak papier ścierny piaskiem muszą dźwigać potężne nadwozie i czuwać, by auto nie zakopało się przy zbyt mocnym dodaniu gazu. A mocy nie brakuje, bez względu na to, czy pod maską kryje się 4,2-litrowy turbodiesel, czy widlasta ósemka. Z piaskami Pustyni Błędowskiej diesel radzi sobie bardzo dobrze. Sześć cylindrów ułożonych w rzędzie i turbosprężarka dają moc 204 KM. Mało? Zapewniam, że maksymalny moment 430 Nm, dostępny już przy 1200 obr./min, powoduje, że samochód nawet w najtrudniejszym terenie radzi sobie bez wysiłku. Przy stałym napędzie na cztery koła stromy pustynny podjazd staje się dziecinnie łatwy. Sypki piasek? Auto jedzie bez oporów, wyrzucając jedynie fontanny piachu spod kół. Gdyby piasek zamienił się w kamienie, niezależne zawieszenie czterech kół miałoby trochę więcej roboty. Być może musielibyśmy użyć systemu aktywnego sterowania wysokością zawieszenia (AHC), a tak we wnętrzu panuje spokój przerywany od czasu do czasu lekkim kołysaniem.
Toyota nie zapomniała też o prawdziwych off-roaderach. Specjalnie dla nich powstał model J105. Identyczne nadwozie ma jedynie uboższe wyposażenie. Prawdziwe zmiany kryją się w podwoziu - zamiast zawieszenia niezależnego zastosowano z przodu sztywny most znany z poprzedniego modelu. Możliwość zablokowania obu dyferencjałów znacznie zwiększa mobilność auta w terenie. Dodatkowo, w trybie terenowym, centralny mechanizm różnicowy blokowany jest automatycznie. Ale jeżeli komuś zamarzy się takie cudo, w salonie Toyoty go nie znajdzie. W Europie J105 nie jest oficjalnie sprzedawane. Trzeba je sobie samemu sprowadzić.
Zabawy w"setce" na polskiej pustyni dają nam w kość. Zbliża się osiemnasta, wracamy do Warszawy. Przed nami równy (w miarę) asfalt. Szybko okazuje się, że i w takich warunkach ciężki Land Cruiser nieźle się sprawdza. Nad komfortem jazdy i stabilnością auta czuwa TEMS (Toyota Electronic Modulated Suspension), system automatycznej regulacji zawieszenia. Jego główne zadanie to regulacja charakterystyki amortyzatorów, dzięki której auto ma stabilniej od konkurentów zachowywać się na drodze pociętej koleinami. Wierzymy, że system działa, jednak tendencji do bujania wzdłużnego Toyota się nie ustrzegła. Komfort podróżowania nieco psuje mało precyzyjny układ kierowniczy lepiej spisujący się w terenie niż na asfalcie. Po trzystu kilometrach zmęczenie nam nie doskwiera. Przyspieszenie do setki w granicy 13 s, do tego automatyczna skrzynia biegów i tempomat - dochodzimy do wniosku, że spokojnie moglibyśmy jechać kolejne 500 km. Tym bardziej że spalanie na poziomie 10 litrów ropy w trasie to jak na tak ciężkie auto wynik całkiem rozsądny.
Stały napęd 4WD, komfortowe wnętrze, bogate wyposażenie standardowe
Układ kierowniczy działający z opóźnieniem, słabe trzymanie boczne foteli
Nadwozie następcy LC 100 ma być bardziej nowoczesne i zaokrąglone, silniki mają zostać te same. Mimo że nowy model w Polsce sprzedawany będzie dopiero w przyszłym roku, obecny Toyota wycofała już z cennika. Czy bardziej komfortowy charakter twardej - wbrew pozorom - konstrukcji przypadnie klientom do gustu, okaże się dopiero w przyszłym roku.