Warszawa ma jedną z największych stref płatnego parkowania w Polsce. Ta powstała jesienią 1999 r. Ma zatem prawie 26 lat. Dziś opłaty za zatrzymanie pojazdu obowiązują na terenie takich dzielnic stolicy, jak Śródmieście, Ochota, Wola, Mokotów, Praga-Południe, Praga-Północ i Żoliborz. Czy jednak zawsze kierowcy wiedzą, jak opłacić postój?
Mechanizm działania kierujących jest prosty. Zatrzymują pojazd, a następnie poszukują najbliższego parkomatu. Jeżeli stoi przy nim inny prowadzący, muszą poczekać na swoją kolej. Kiedyś takie zachowanie miało proste uzasadnienie. Za szybą auta trzeba było zostawić bilecik. Chodziło zatem o oddalenie się od pojazdu na jak najmniejszą odległość. Dziś czekanie przy urządzeniu nie ma żadnego sensu. Decyduje o tym prosty powód.
Jak przypomina Zarząd Dróg Miejskich Warszawa, "kierowca wykupuje nie miejsce, a czas". Dodatkowo biletu za szybą zostawiać nie musi. Kontrola płatności odbywa się za sprawą numeru rejestracyjnego. To oznacza, że opłatę za parkowanie może wnieść w dowolnym parkomacie. Nie musi to być urządzenie, które znajduje się najbliżej pojazdu.
Na tym jednak zasady się nie kończą. Bo skoro opłata w strefie płatnego parkowania nie jest powiązana z konkretnym parkomatem, na jednym bilecie może się przemieszczać. Kierowca może zapłacić monetami za godzinne parkowanie w Śródmieściu i np. po 20 minutach przestawić pojazd na Mokotów. Tam opłata cały czas będzie aktualna. Aktualna oczywiście na czas, na jaki została wniesiona. Jeżeli po minięciu okresu ważności płatności kierowca nadal będzie chciał parkować pojazd, wystarczy że dopłaci konieczną sumę.
Parkomaty są kluczowym miejscem płatności za parkowanie. Dziś kierowcy mają jednak do dyspozycji bardziej zmyślne metody. Jedną z nich są chociażby aplikacje bankowe. W ich przypadku opłatę należy wystartować, a później zatrzymać po dotarciu do pojazdu. W ten sposób kierowca nigdy nie przepłaci. Zapłaci precyzyjnie tylko za ten czas, który samochód spędzi zaparkowany w SPPN.