W 1974 roku Amerykanie ze skupiającej rybaków i entuzjastów organizacji non-profit Broward Artificial Reef, czy też BARINC, w odległości ok. 2 km od wybrzeża Florydy, w pobliżu miasta Fort Lauderdale, wysypali na dno oceanu ok. 2 miliony zużytych opon. Co więcej, zostały one specjalnie związane nylonowymi linami i dodatkowo zespolone stalowymi łącznikami. Czyżby była to jakaś chora artystyczna instalacja? Wręcz przeciwnie.
W ten sposób obywatele krainy hamburgerów i broni palnej chcieli pobudzić do rozwoju naturalnie występującą w tym miejscu rafę koralową. Dzięki temu okolica zaroiłaby się od różnego rodzaju flory i fauny, a zwłaszcza ryb, które mogłyby poprawić sytuacje finansową wspomnianych wcześniej rybaków i zarazem pomysłodawców inicjatywy. Co więcej, przy okazji udałoby się pozbyć zalegających w kraju zużytych opon. W inicjatywę zaangażował się nawet Goodyear. Niestety, misterny plan spalił na panewce.
Jak się po latach okazało, zamiast prężnie rozwijających się koralowców, oceaniczne dno jeszcze bardziej się wyjałowiło. Przez liczne sztormy opony zostały rozrzucone po okolicy i doprowadziły do uszkodzenia naturalnej rafy. Co więcej, opony co rusz zaśmiecają nie tylko amerykańskie plaże (oprócz Florydy, za sprawą huraganu Bonnie w 1998 roku opony znajdowane były także w Karolinie Północnej), ale także trafiały na wybrzeża wysp Bahamów.
Niestety, mimo iż od momentu stworzenia "sztucznej rafy" minęło już 50 lat, nadal nie udało się oczyścić oceanicznego dna. Pierwsze próby poczyniono na początku lat 2000., jednak rozmiar akcji nie był szczególnie imponujący, będąc jedynie kroplą w morzu potrzeb. Dopiero gdy w 2007 roku kierownictwo nad projektem oczyszczania w pewnym stopniu przejęło wojsko, sprawa nabrała tempa. Jak podaje Departament Ochrony Środowiska Florydy, na dnie nadal może zalegać ok. milion opon. Jeżeli jednak wszystko pójdzie zgodnie z planami oficjeli, do 2035 roku po rafie Osborne'a nie będzie już śladu.