Policjant zginął, bo nie ustąpił pierwszeństwa. Drugie auto jechało 132 km/h. Czyja to wina?

W wypadku, który wydarzył się kilka dni temu na drodze krajowej numer 91, zginął policjant. W tył jego samochodu uderzył z dużą siłą inny pojazd, w wyniku czego 42-latek zginął na miejscu. Znane są okoliczności zdarzenia, ale mimo to nie wiadomo, kto ponosi za nie winę.

Po zatankowaniu swojego auta kierowca SUV-a nissana x-trail wyjechał ze stacji paliw w miejscowości Bzówki w powiecie kutnowskim na drogę. Włączył się do ruchu, nie ustępując pierwszeństwa jego innemu uczestnikowi. Był nim 18-latek prowadzący forda kugę, który uderzył w nissana tak mocno, że oba samochody wylądowały kilkadziesiąt metrów dalej w rowie po prawej stronie drogi.

Zobacz wideo Sekundy od tragedii. Auto pędziło wprost na dziecko

Kiedy doszło do wypadku, było ciemno i mgliście. To ograniczało widoczność

Nissan miał zmiażdżoną tylną część, a ford zgnieciony przód. W wyniku najechania zginął kierowca japońskiego auta, aspirant sztabowy Kacper Winkler z kutnowskiej komendy policji. Strażacy musieli wycinać fragmenty karoserii, aby wydobyć ciało z auta. Kierowca forda został przetransportowany do szpitala, z którego wyszedł następnego dnia, gdy okazało się, że jego zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo. O szczegółach tego zdarzenia informuje serwis tvn24.pl.

W pierwszej chwili sprawa wydaje się prosta. Kierowca nissana włączając się do ruchu, wymusił pierwszeństwo na drugim pojeździe i przez to spowodował wypadek. Policja zabezpieczyła monitoring ze stacji i zbadała ślady zderzenia, a wtedy okazało się, że to nie jest takie oczywiste. Wypadek wydarzył się kilka minut po godz. 20, na dworze było ciemno, a widoczność dodatkowo ograniczała mgła. Oględziny samochodów wykonane przez biegłego wykazały, że prędkościomierz w samochodzie 18-latka zatrzymał się na wskazaniu 132 km/h. Najprawdopodobniej jechał zdecydowanie zbyt szybko jak na panujące warunki, a dodatkowo w miejscu, w którym dopuszczalna prędkość była ograniczona do 90 km/h. Prokurator uznał, ze okoliczności wypadku wymagają "wnikliwej oceny" przed wskazaniem potencjalnego winnego.

Wypadek pod Kutnem. Co mówią przepisy ruchu drogowego o takiej sytuacji?

Ustawa "Prawo o ruchu drogowym" mówi, że "kierujący pojazdem, włączając się do ruchu, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz ustąpić pierwszeństwa innemu pojazdowi lub uczestnikowi ruchu" (art. 17 pkt 2). Z kolei art. 19 kodeksu drogowego informuje, że "kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem, z uwzględnieniem warunków, w jakich ruch się odbywa, a w szczególności: rzeźby terenu, stanu i widoczności drogi, stanu i ładunku pojazdu, warunków atmosferycznych i natężenia ruchu". To dodatkowy warunek oprócz konieczności utrzymywania prędkości poniżej dopuszczalnej, o czym mówi art. 20 tej samej ustawy.

Wielu kierowców zapomina o tym, że prędkość określona znakami i przepisami to maksymalna dozwolona prędkość jazdy, a oprócz tego należy ją dostosować do warunków. Kierowca forda złamał jeden i drugi przepis. Być może zabrakło mu doświadczenia, którego nie zdążył nabrać, bo zbyt krótko miał prawo jazdy. Możliwe, że nikt nie uświadomił go na kursie, jakie mogą być skutki takiego zachowania za kierownicą. Na pewno nie wykazał się zdrowym rozsądkiem ani wyobraźnią, co jest częste w jego wieku.

Obaj uczestnicy wypadku złamali przepisy. Sąd orzeknie, który z nich ponosi winę

Oczywiście kierowca wyjeżdżający ze stacji paliw też złamał przepis, włączając się do ruchu, bo nie ustąpił pierwszeństwa. Jednak mógł to zrobić wcale nie z powodu nieuwagi, tylko ponieważ w warunkach ograniczonej widoczności nie miał szans zobaczyć tak szybko zbliżającego się pojazdu. Ograniczenia prędkości biorą pod uwagę widoczność i ukształtowanie dróg. Jeśli ktoś znacznie przekracza dozwoloną prędkość, kierowca włączający się do ruchu widzi go znacznie później i ma mniej czasu na reakcję, nawet przy idealnej widoczności i przyczepności. Trudno powiedzieć, czy gdyby prowadzący forda 18-latek jechał przepisowo, nie doszłoby do zderzenia, ale jego skutki na pewno byłyby mniej groźne. Ponadto nie wiemy, czy obaj kierowcy mieli zapięte pasy, a samochody były sprawne technicznie i wyposażone w odpowiednie opony.

Kto jest winny tragicznej śmierci kolejnego człowieka na polskich drogach? O tym zdecyduje sąd, ale praktyka pokazuje, że w podobnych przypadkach wymiar sprawiedliwości często orzeka współwinę obu uczestników zdarzenia. Coraz częściej, oprócz obarczenia nią kierowcy, który nie ustąpił pierwszeństwa, sędzia bierze pod uwagę zagrożenie spowodowane przez kierowcę, który je miał, ale jechał zdecydowanie za szybko i nie dał szansy na reakcję innym uczestnikom ruchu. Aspirant sztabowy Kacper Winkler pracował w kutnowskiej policji od 2004 roku. Najpierw w oddziale prewencji, a od 2009 roku w Komendzie Powiatowej Policji w Kutnie m.in. jako przewodnik psa służbowego. Oprócz tego służył w Ochotniczej Straży Pożarnej z miejscowości Chodecz. Druhowie wspominają go jako człowieka, "którego całe życie było świadectwem służby, odwagi i pasji".

Więcej o: