Antoni Macierewicz jest fantastycznym gościem. Fantastycznym w tym sensie, że jego postać musiała zostać wymyślona w świecie fantazji. Poseł ma na swoim koncie szereg "osiągnięć". Niedawno do długiej listy dopisane zostało kolejne. Pan Antoni po rajdzie przez Warszawę został doceniony wysoką notą przez stołeczną drogówkę.
Pan Macierewicz przez długie lata rządzenia polskiej prawicy miał prawo do służbowej limuzyny. Gdy PiS przegrało wybory, musiał wrócić do swojego prywatnego auta. I zdecydowanie nie radzi sobie z prowadzeniem. Podczas ostatniego rajdu przez Warszawę rozmawiał przez telefon przyłożony do ucha, wyprzedzał na przejściu dla pieszych, naruszył linię ciągłą i jechał buspasem. Nagranie z jego przejazdu jest – można śmiało powiedzieć – emocjonujące. Ze sporym napięciem oglądali je również policjanci z drogówki. Dlatego zaprosili Pana Antoniego na rozmowę.
Poseł pewnie takiego werdyktu się nie spodziewał, ale funkcjonariusze wlepili mu 31 punktów karnych. Być może rekordzistą na skale Polski nie jest. Ale wynik okazuje się ładny. Sami przyznajcie. Pan Antoni po dopisaniu 31. punktów do konta w CEK powinien stracić prawo jazdy. Wszyscy dopytują zatem, czemu nadal prowadzi pojazd. Odpowiedź niestety wynika z naszych przepisów. Dość głupich, warto dodać.
Zanim punkty nie pojawią się w ewidencji, kierowca nadal jest kierowcą. Nadal posiada prawo jazdy. Przekroczenie 24 punktów w bazie CEK sprawia, że dopiero wszczynana jest procedura. W jej ramach decyzję w sprawie zatrzymania uprawnień musi podjąć starosta. W przypadku Pana Antoniego nie zdążył tego zrobić. Bo poseł został wcześniej zatrzymany do kontroli drogowej. Policjanci elektronicznie zatrzymali jego prawo jazdy. Może on teraz prowadzić auto jedynie przez 7 dni.
Jak wynika ze słów policjantów, Pan Antoni nie przyjął pokwitowania po zatrzymaniu prawa jazdy. Pewnie dlatego na antenie Polsat News stwierdził, że "nie straciłem prawa jazdy, to nieprawda". Pan Macierewicz musi jednak zrozumieć to, że pokwitowania przyjmować nie musiał. To i tak nie zatrzyma procedury odebrania uprawnień wszczętej na podstawie art. 135 ustawy Prawo o ruchu drogowym. Prawnicy zgodnie podkreślają, że bierna podstawa kierowcy nic tu nie zmienia.
Problemy tej sytuacji są jednak jeszcze dwa. Po pierwsze nikt dziś nie jest w stanie powiedzieć czy immunitet pozwala na odebranie uprawnień do kierowania Panu Antoniemu, czy nie. Przepisy jasno tego nie precyzują. Choć w CEPiK pojawiła się informacja mówiąca o tym, że uprawnienia zostały zatrzymane. Poseł będzie musiał się zatem pewnie odwołać od decyzji starosty. Kwestię rozstrzygnie zatem pewnie sąd administracyjny.
Po drugie Antoni Macierewicz przez 7 dni od ostatniej kontroli drogowej może prowadzić pojazd. I pewnie będzie prowadzić go dłużej. Nawet jeżeli zostanie zatrzymany przez policję, ci niewiele będą mogli zrobić. Bo także i tu zasłoni się immunitetem posła. W tym punkcie zacznie się zatem kolejna seria "Mody na sukces". Bo organy będą musiały oskarżyć Pana Antoniego o prowadzenie pojazdu bez uprawnień, ale wcześniej konieczne stanie się odebranie mu immunitetu.
Przykład Antoniego "drogowego pirata" Macierewicza jasno pokazuje to, jak konieczne są zmiany w zakresie immunitetów posłów. Nie może być tak, że parlamentarzysta może robić na drodze to, co mu się podoba. Przepisy i dbanie o bezpieczeństwo dotyczą go w takim samym stopniu, jak nas.