Antoni Macierewicz jest politykiem – delikatnie mówiąc – kontrowersyjnym. I to nie tylko za sprawą swoich poglądów politycznych czy komisji smoleńskiej. Wykazuje się on również brakiem poszanowania dla przepisów drogowych.
Reporterzy "Faktu" pokazali ostatnio, jak parlamentarzysta z PiS rozmawiał przez telefon komórkowy za kierownicą samochodu, wyprzedzał na przejściu dla pieszych, najechał na podwójną linię ciągłą i wjechał na pas ruchu dla rowerów. Macierewicz skomentował nawet te doniesienia. Powiedział, że "jeżeli to była prawda, to jestem absolutnie do dyspozycji i zrealizuję wszystko, co będzie wynikało z konsekwencji, jeśli takie działania miały miejsce". Choć zaznaczył, że jego zdaniem podczas rozmowy przez telefon... samochód stał.
Z punktu widzenia tego materiału nie liczą się jednak wyczyny Macierewicza. Te ocenia właśnie policja. My skupimy się na samochodach pana Antoniego. Szczególnie że w ostatnich latach przesiadł się on do klasy biznes. Służbowej klasy biznes. Jako szef MON podróżował BMW serii 7. Bawarska limuzyna stała się nawet bohaterem głośnego karambolu pod Toruniem. Rządowa kolumna wioząca Antoniego Macierewicza do Warszawy wpadła na auta stojące na skrzyżowaniu. Trzy osoby zostały ranne, a koszt naprawy samego BMW sięgnął 170 tys. zł.
Po usunięciu z MON Macierewicz nadal mógł liczyć na państwowe auto i ochronę. Musiał jednak przesiąść się z BMW do Skody Superb. To takim właśnie autem od lat podróżuje Jarosław Kaczyński. Za paliwo Macierewicza płacili jednak podatnicy. Za paliwo Kaczyńskiego płaci natomiast partia PiS.
Pan Antoni nie zawsze był jednak członkiem rządu. Nie zawsze też mógł liczyć na państwową limuzynę. Jego osobiste wybory motoryzacyjne są zdecydowanie bardziej budżetowe. Jeszcze kilkanaście lat temu Macierewicz był bowiem widywany za kierownicą... Daewoo Espero. Nadwozie tego sedana stworzyło Bertone. I to chyba stanowi jedyną dobrą informację dla kierowcy. Bo technologia tego auta została wprost zapożyczona przez Koreańczyków z Opla Ascony. Opla, który przestał być produkowany w 1988 r.
Kolejny wybór Macierewicza był jednak jeszcze bardziej nietuzinkowy. Bo wbrew swoim poglądom, polityk zdecydował się na auto niemieckie. Mowa o szarym Volkswagenie Passacie. Pan Antoni wybrał generację B6 i wersję sedan. Co więcej, to model 2.0 turbo. Co oznacza, że na koła samochodu trafia jakieś 200 koni mechanicznych. Model pochodzący z 2008 r. cały czas trafia do oświadczeń majątkowych polityka PiS. Tyle że teraz jest on widywany w całkowicie innym pojeździe. Mowa o aktualnej generacji Toyoty Corolli sedan.
Passata dotyczy jeszcze jedna ciekawostka. Pan Antoni na tablicy rejestracyjnej tego pojazdu zakleił unijne gwiazdki. To prawdopodobnie manifest jego poglądów. Nielegalny z drogowego punktu widzenia, warto dodać.
Po zdjęciach można poznać, że mówimy o modelu sprzed liftingu. Auto nie posiada na klapie bagażnika znaczka z napisem "hybrid". To oznacza, że Pan Antoni prawdopodobnie korzysta z napędu generowanego przez wolnossący silnik benzynowy 1.6 Valvematic. Jednostka oferuje 132 konie mechaniczne i 160 Nm momentu obrotowego. To jednak wartości wystarczające dla Macierewicza. Wystarczające do szalonego rajdu przez Warszawę. To właśnie w tym aucie polityk został bowiem uwieczniony podczas niedawnego łamania przepisów drogowych.