Chińska ekspansja na zachodnie motoryzacyjne rynki trwa w najlepsze. Nie spowolniły jej nawet karne cła na samochody elektryczne wyprodukowane w ChRL, które unijne władze wprowadziły w lipcu tego roku. Wielu ekspertów podkreślało, że ich wysokość (w niektórych przypadkach sięgają one nawet 35 proc.) jest za niska i nie wpłynie szczególnie na ograniczenie sprzedaży. W porównaniu do ceł, jakie wcieliła w życie amerykańska administracja (nie wahała się podwyższyć ich z poziomu 25 do 100 proc.), europejskie stawki wydają się nieśmiesznym żartem.
Dlaczego? Otóż chińscy producenci oferują swoje pojazdy w zaskakująco niskich cenach, co wynika z kilku powodów. Przede wszystkim potrafili oni radykalnie zoptymalizować proces produkcji. Produkcja w Państwie Środka jest tańsza ze względów na m.in. niższe ceny energii, koszty zatrudnienia, sam proces montażu, czy też oczywiście rządowe dotacje, które zresztą były powodem wprowadzenia karnych ceł. Co więcej, Chińczycy są zachęcani do wybierania pojazdów rodzimych marek, co stabilizuje finansową sytuację koncernów i ułatwia im skupienie się na podboju zachodnich rynków.
Warto także zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt, a więc brutalną rynkową rzeczywistość w samych Chinach, gdzie panuje istne prawo dżungli - przetrwają najsilniejsi. Mowa nie tylko o zaskakująco licznej konkurencji, która wymusza wypracowanie skutecznej strategii oraz oferowanie możliwie jak najlepszych produktów, ale także kwestie związane z regulacją rachunków i zleceń pomiędzy producentami i dostawcami.
Świetnym przykładem wymuszania na poddostawcach lepszych warunków jest jeden z największych chińskich koncenrów - BYD. Jak przekazuje serwis "elektrowoz.pl" powołując się na dokument przywołany przez jednego z użytkowników platformy X, motoryzacyjny gigant domaga się od swoich podwykonawców obniżenia cen o 10 proc. od 1 stycznia 2025 roku. Ci, którzy nie zgodzą się na nowe warunki, będą musieli się liczyć z zerwaniem kontraktów, a także odraczaniem płatności za wykonane zlecenia.
Warto podkreślić, że w Chinach zwlekanie z wypłacaniem należności jest na porządku dziennym. Dla przykładu Tesla rozliczała się ze swoimi podwykonawcami średnio po 101 dniach. W przypadku wspomnianego BYD było to już, uwaga, aż 275 dni. Oznacza to, że dodatkowa zwłoka w regulowaniu rachunków będzie się wiązała dla wielu firm z brakiem finansowej płynności, co może poskutkować po prostu ich bankructwem.
Obniżenie kosztów produkcji o dodatkowe kilka procent pomogłoby BYD poradzić sobie ze wspominanymi karnymi cłami, które w jego przypadku ustalono na poziomie 17,4 proc. Nie da się ukryć, że koncernowi zależy na zaznaczeniu swojej obecności na Starym Kontynencie, a w dalszej perspektywie rzuceniu rękawicy aktualnemu królowi rynku - Tesli. Aktualnie chiński gigant dopiero rozwija skrzydła na zachodzie. Przy produkcji na poziomie 3 mln szt. rocznie eksport do innych państw wyniósł ok. 8 proc. - 243 tys. szt. (dane na 2023 rok). Warto jednak zaznaczyć, że jest to wynik trzykrotnie wyższy w porównaniu do rezultatu z 2022 roku. Przy delikatnie podwyższonych kosztach związanych z dodatkowym cłem, BYD nadal może pozwolić sobie na praktycznie nieskrępowany rozwój. Zwłaszcza że oferuje pojazdy w cenach niższych niż europejscy konkurenci przy jednoczesnym naliczaniu wyższej marży.
Co ciekawe, koncern przygotowuje się już na zwiększenie dostaw swoich pojazdów. Właśnie zwodował kolejny transportowiec przystosowanych do przewozu elektryków. Statek "Changzhou" o długości 200 m jest w stanie przewieźć jednorazowo do 7 tys. pojazdów. Jest to drugi po "Hefei" statek należący do koncernu. W planach BYD jest stworzenie floty 10 takich transportowych gigantów. Wnioskując po takim obrocie spraw, producenci z Europy powinni szybko implementować nową strategię dostosowaną do trudnej konkurencji ze wschodu. Nie stanie się to jednak bez wsparcia ze strony władz, które najwidoczniej zapomniały o dobru własnego przemysłu, zbyt mocno skupiając się na kwestiach ekologii...