Auta, które przeżyły powódź, są bardzo zdradliwe, bo po wyschnięciu na pierwszy rzut oka wyglądają na sprawne. Poza tym przed taką sytuacją trudno się zabezpieczyć, bo pogoda potrafi się zmienić w ciągu dosłownie kilku minut. W wiosenno-letnim okresie burze są normalnym zjawiskiem, chociaż ich gwałtowność wzrosła w ostatnich latach. Często ofiarami tego żywiołu są samochody. Z pozoru wyglądają tak samo jak wcześniej, nawet dla ich właściciela. Tak naprawdę mogą być poważnie uszkodzone. Naprawa auta, które zostało podtopione, potrafi być czasochłonna i kosztowna, a często jest niemożliwa. W przypadku starszych samochodów używanych może się wręcz okazać nieopłacalna. Co powinni zrobić właściciele aut zniszczonych przez żywioł? I równie ważna sprawa: jak takim nie zostać przy zakupie używanego samochodu?
Prawda na temat popowodziowych aut jest brutalna: takie samochody najczęściej nadają się na złom. Samochód, który został solidnie zalany wodą w trakcie burzy lub powodzi oczywiście można próbować naprawić. Niestety w praktyce to bardzo trudne. Woda potrafi dostać się w każdą szczelinę, uszkodzić wrażliwą elektronikę, instalację elektryczną, nadwozie i silnik. Popowodziowe auta później często korodują w nieoczekiwanych miejscach, a jeśli zostały zalane w trakcie jazdy albo uruchomione przed osuszeniem i oczyszczeniem, często elementem wymagającym naprawy jest również silnik. Najwięcej zależy od tego, jak długo samochód znajdował się w wodzie i jak głęboko dotarła wilgoć. Co może zrobić właściciel w takiej sytuacji?
Przede wszystkim przeciwdziałać. To ważne, bo użytkownik samochodu, który został podtopiony, ma szanse ubiegać się o rekompensatę od ubezpieczyciela, ale tylko pod warunkiem, że temu zdarzeniu nie dało się zapobiec. Dlatego, jeśli mamy taką możliwość, po alercie RCB ostrzegającym przed burzą lub alarmującej prognozie pogody, przestawmy samochód w bezpieczniejsze miejsce. To może oznaczać wyprowadzenie go z parkingu podziemnego, nieparkowanie pod drzewem, albo pozostawienie na wyżej położonym terenie. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe, choćby ze względu na brak miejsca, czy czasu na reakcję. Jednak później będziemy musieli to udowodnić przedstawicielowi ubezpieczyciela. Inaczej mamy małe szanse na odszkodowanie z ubezpieczenia Autocasco.
To samo dotyczy jazdy samochodem w czasie burzy i tuż po niej. Najlepiej poczekać, aż sytuacja wróci do normalności, a ulice zostaną osuszone i udrożnione. Co innego, jeśli burza zaskoczy nas w trakcie jazdy. W takiej sytuacji możemy ją kontynuować, ale lepiej się powstrzymać od wjeżdżania do zalanych tuneli albo pokonywania rozległych, chociaż niewinnie wyglądających kałuż. Co zrobić, jeśli popełniliśmy, któryś z wymienionych błędów albo po prostu mieliśmy pecha i samochód uległ zalaniu?
Pierwszym krokiem jest zgłoszenie szkody do ubezpieczyciela i domaganie się odszkodowania. Zanim to zrobimy, warto zadbać o dobrą dokumentację, nie tylko dotyczącą zniszczeń, ale również okoliczności pojawienia się takiej szkody. Jeśli rzeczoznawca nie zdecydował, że przekracza wartość samochodu, czyli jest całkowita, to znaczy, że naprawa jest opłacalna. Wówczas trzeba znaleźć profesjonalny serwis, który zajmie się doprowadzeniem samochodu do dobrego stanu. Najgorzej, jeśli został uszkodzony silnik. Wtedy najprawdopodobniej uległy zniszczeniu jego istotne elementy (np. korbowody i głowica), a naprawa wiąże się z kosztownym remontem generalnym jednostki napędowej. Na pewno przed uruchomieniem trzeba wymienić filtr powietrza i osuszyć cały kolektor dolotowy.
Samochód powinien być osuszony tak szybko, jak to możliwe. Nie można z tym zwlekać, bo w aucie bardzo szybko zagości pleśń i korozja. Jego nadwozie powinno być natychmiast rozbrojone, a elementy, które nie dają się do wysuszenia, trzeba wyrzucić. Powinien to ocenić doświadczony warsztat, który później przejdzie do suszenia nadwozia, często przy użyciu specjalnych dmuchaw. Mechanicy będą wiedzieli, co robić w takiej sytuacji. Sprawa wygląda nieco lepiej ze starszymi modelami, w których jest mniej elementów elektronicznych. Z drugiej strony ich wartość zwykle jest niższa, dlatego naprawa częściej okazuje się nieopłacalna.
W nowoczesnych autach są multipleksowe instalacje elektryczne, magistrale komunikacyjne CAN i niezliczone moduły elektroniczne. Można próbować je osuszyć, ale często są do wyrzucenia, a to kosztowne elementy. W samochodzie jest ich wiele, a po wymianie części z nich, może się okazać, że instalacja dalej nie działa prawidłowo. Rozebranie całego auta na elementy pierwsze to bardzo pracochłonna, więc i kosztowna czynność. Nawet jeśli samochód po rozebraniu, osuszeniu i złożeniu działa poprawnie, to nie znaczy, że tak będzie za jakiś czas. Prawdopodobnie w wielu miejscach pozostały resztki wody, które po czasie sprawią, że elektronika skoroduje i odmówi posłuszeństwa. Takie wady auta wychodzą na jaw dopiero po tygodniach albo miesiącach od zakończenia naprawy.
Na koniec trzeba wspomnieć o drugiej stronie medalu. Rozległe powodzie wiążą się z dużą liczbą uszkodzonych aut. Część z nich po prowizorycznej naprawie trafia na rynek wtórny. Często dotyczy to nawet egzemplarzy, wobec których została orzeczona szkoda całkowita. Mówi się, że okazja czyni złodzieja, dlatego zwykle znajdzie się osoba, która zechce zarobić na takim samochodzie.
Popowodziowe auta można rozpoznać po korozji w niecodziennych i trudno dostępnych miejscach, a czasem nawet po zatęchłym zapachu we wnętrzu. Dlatego używanie przez sprzedawcę intensywnych choinek zapachowych, albo ślady błota, piasku, czy pleśni powinny być sygnałem alarmowym, po którym natychmiast odstąpimy od zakupu. Ktoś bardziej dociekliwy może zbadać kostki elektryczne. Zaśniedziałe styki mogą świadczyć o tym, że auto uległo zalaniu.
A co jeśli przez przypadek, czy raczej wskutek złych intencji handlarza, staliśmy się posiadaczem popowodziowego samochodu? To spory problem, bo zgodnie z prawem nie możemy go zwrócić. Przepis o niezgodności towaru z umową nie przewiduje takiej ewentualności, z jednym wyjątkiem. Jest nim zawarcie odpowiedniego zapisu w umowie kupna-sprzedaży samochodu. Jeśli sprzedający oświadczy w niej, że pojazd nie był zalany wskutek powodzi, po przyłapaniu go na kłamstwie pojawia się niezgodność z umową.