To miał być kolejny, nudny dzień w jednym z salonów Hondy. 27-latka zgłosiła się do przedstawicielstwa japońskiej marki w Doral na Florydzie. Chciała kupić nowego Civica. Poprosiła o udostępnienie pojazdu na próbną przejażdżkę. Z krótkiego testu auto jednak nie wróciło.
Pracownicy salonu poinformowali o sytuacji policję. I funkcjonariusze dość szybko namierzyli Hondę ze sprytną 27-latką za kierownicą. Radiowóz dał jej sygnał do zatrzymania. Prowadząca jednak omówiła. Tak rozpoczął się pościg. Kobieta uciekała autostradą. Momentami rozwinęła prędkość 145 km/h. Choć to było najdelikatniejsze z wykroczeń, które popełniła. Bo podczas ucieczki doprowadziła do kilku kolizji.
Kierująca na początek odbiła się od betonowej bandy i uderzyła w dwa szare sedany. Następnie staranowała bok najpierw jednej, a potem dwóch ciężarówek – cały czas szorując autem o betonową bandę. Po starciu z ostatnim z tirów, możliwości Hondy się wyczerpały. Auto stanęło. Wtedy do karoserii podbiegli policjanci, celując w kobietę z broni palnej.
Na tym sprawa się zakończyła? Nic bardziej mylnego. Auto zatrzymało się na moście. Kobieta zatem wysiadła od strony pasażera, stanęła na betonowym prześle i... skoczyła z niego. Wprost do wody. Widać było, że funkcjonariusze na ten widok niewiele byli w stanie poradzić. Zdziwieni patrzyli na taflę wody.
Ten pomysł bez wątpienia był trafiony, choć nie do końca. Kobieta podczas skoku do wody mogła odnieść poważne obrażenia. A do tego ostatecznie i tak została "wyłowiona" i aresztowana. Tor jej wodnej ucieczki cały czas monitorował bowiem biorący udział w pościgu helikopter. 27-latka aktualnie przebywa w areszcie. Otrzymała szereg zarzutów. I te z pewnością skończą się wyrokiem więzienia. Co więcej, jest wielce prawdopodobne, że kobieta będzie musiała również zapłacić za doszczętne zniszczenie Hondy.