Toyota torpeduje elektryfikację. Japończycy są na samym końcu rankingu

Wnioskując po reakcjach opinii publicznej i rynkowych wynikach sprzedaży bycie w opozycji do elektrycznej mobilności jest dla motoryzacyjnej marki najlepszą formą reklamy i też najskuteczniejszą strategią biznesową. Wie coś o tym Toyota, która od lat sprzeciwia się bezmyślnemu promowaniu elektryków. Oczywiście, spotyka się to z niechęcią niektórych stronnictw. Zdaniem proekologicznego think tanku InfluenceMap Japończycy sabotują klimatyczne cele i uniemożliwiają szybszą elektryfikację transportu.

InfluenceMap opublikował swoją najnowszą analizę zatytułowaną "Producenci samochodów i rzecznictwo klimatyczne". Przedstawiciele think tanku przeanalizowali działania 15 największych producentów samochodów na rzecz polityki klimatycznej. Wszyscy, oprócz Tesli, w mniejszy bądź większy sposób wyrazili sprzeciw w przynajmniej jeden kwestii dotyczącej elektryfikacji transportu. Co więcej, aż 10 wykazało szczególną dezaprobatę dla elektromobilności. W tym gronie niczym gwiazda na firmamencie świeci Toyota, która znalazła się na ostatnim miejscu omawianego rankingu.

Zobacz wideo

Japończycy przeciwni elektryfikacji transportu

Jak stwierdzają twórcy analizy "Toyota to firma, która uzyskała najniższą ocenę, wyrażając sprzeciw wobec przepisów klimatycznych promujących pojazdy elektryczne zasilane akumulatorami w wielu regionach, w tym w USA, Australii i Wielkiej Brytanii". Japońska marka miała opowiadać się za poluzowaniem norm emisji gazów cieplarnianych w USA i Australii, a także sprzeciwiać się rygorystycznym przepisom dotyczącym promowania pojazdów o zerowej emisji w Kanadzie i Wielkiej Brytanii.

Co ciekawe, nie jest w tym osamotniona. Podobne podejście do elektryfikacji mają inne japońskie marki - Mazda, Honda czy Suzuki. One także znalazły się na końcu rankingu, wykazując się równie niskim zaangażowaniem w promocję elektromobilności. Co więcej, mają one lobbować za pojazdami spalinowymi, zwłaszcza hybrydami, argumentując ich wyższość nad pojazdami elektrycznymi. Zdaniem przedstawicieli think tanku firmy te będą odznaczały się także niskim udziałem elektryków w ogólnej produkcji w 2030 roku. W przypadku Suzuki będzie to 10 proc., Hondy - 24 proc., Toyoty - 29 proc. a Mazdy - 30 proc.

Takie prognozy pokrywają się ze słowami Akio Toyody, prezesa zarządu koncernu Toyota. Stwierdził, że o przyszłości motoryzacji zdecydują klienci i rynek, a nie politycy i kolejne odrealnione przepisy. A że elektryki są na razie zbyt drogie, tak w zakupie jak i eksploatacji i naprawach, Toyoda przewiduje, że ich udział w rynku nigdy nie przekroczy 30 proc. Przyszłość będzie należała do samochodów spalinowych, hybryd, a także aut wodorowych. "Biorąc pod uwagę, że miliard ludzi na świecie żyje bez prądu, ograniczanie ich wyborów i możliwości podróżowania poprzez produkcję drogich samochodów nie jest rozwiązaniem" - stwierdził prezes zarządu Toyoty, cytowany przez portal Motor1.

Warto dodać, że taka polityka wcale nie szkodzi koncernowi. Wręcz przeciwnie. W obliczu spadku popytu na elektryki, który odbija się negatywnie na wynikach innych producentów, Toyota radzi sobie nadwyraz dobrze. W 2023 roku japoński gigant sprzedał więcej samochodów niż kiedykolwiek wcześniej - ponad 11,2 mln sztuk. Co ciekawe, jedynie 104 tys. to elektryki, co daje ok. 0,9 proc. udziału w sprzedaży.

Ekologiczni prymusi. Tesla numerem jeden

Oczywiście ekologiczny think tank rozpływał się nad Teslą, umieszczając ją na pierwszym miejscu ekologicznego rankingu. Obok niej zestawiono także Mercedesa i BMW. Zdaniem badaczy tylko one będą w stanie zrealizować plan Międzynarodowej Agencji Energii i osiągnąć do 2030 roku przynajmniej 66 proc. udział elektryków i hybryd w ogólnej sprzedaży.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.