Unia Europejska ma niespodziankę dla kierowców. Szykuje pakiet zmian, które można zebrać pod jednym szyldem. I szyldem tym jest ekologia. W najbliższych latach samochody otrzymają paszporty środowiskowe, a do tego na rynku pojawi się nowa norma emisji spalin Euro 7.
Euro 7 dokładnie 1 lipca 2030 r. zaostrzy wymogi emisyjne, ale nie tylko te rejestrowane w przypadku rury wydechowej. Nowa norma uwzględniać będzie także składniki emitowane np. w wyniku pracy układu hamulcowego czy mikrocząsteczki uwalniane z opon. To nowość. Nowość, o której więcej piszemy w tekście, do którego link dołączamy poniżej. To także nowość, która nie ucieszy żadnego z kierowców, bo oznacza dodatkowe koszty. Jak wysokie? Parlament Europejski przygotował wstępne kalkulacje.
Unijni urzędnicy wyliczyli, że "koszty regulacyjne dla przemysłu motoryzacyjnego" związane z wprowadzeniem do użytku normy Euro 7 sięgną:
Według wyliczeń PE, średni koszt modernizacji pojazdu osobowego pod kątem normy Euro 7 wyniesie w Europie 304 euro, czyli prawie 1300 zł. Skąd tak niska kwota? To pewnie sprawka struktury rynku. Dziś na Starym Kontynencie sprzedaje się bardzo dużo pojazdów benzynowych. Diesle zajmują zaledwie 14 proc. rynku. Nie zawyżają zatem wyniku.
Samochody zasilane silnikiem diesla po wprowadzeniu Euro 7 mogą się stać droższe o blisko 4 tys. zł. W tym punkcie trzeba jednak postawić kilka gwiazdek. Pierwsza jest taka, że kalkulacja została zawarta we wniosku w sprawie rozporządzenia dotyczącego nowej normy z listopada 2022 r. Dziś, po uwzględnieniu kosztów inflacyjnych, sumy mogą być zatem o kilkanaście do kilkudziesięciu proc. wyższe. W końcu komponenty motoryzacyjne są jednym z tych, które drożeją najbardziej dynamicznie.
Po drugie na temat akuratności wyliczeń już w 2022 r. wypowiadali się wnioskodawcy w Parlamencie Europejskim. W dokumencie jest bowiem wyraźnie wskazane, że "w przypadku samochodów osobowych i dostawczych koszty są wyższe, niż pierwotnie zakładano".
Bazowy Volkswagen Golf z dieslem kosztuje 122 500 zł. Za podstawowe Audi Q7 z silnikiem diesla trzeba już jednak zapłacić 344 tys. zł. Czy w obliczu takich sum 4 tys. zł może mieć jakiekolwiek znaczenie? Może, bo oznacza kolejną w ostatnim czasie podwyżkę – zaraz po "doładowaniu" przez UE listy obowiązkowego wyposażenia. Może, bo to koszt, który uzupełni listę wzrostów – zaraz obok inflacji i drożejących komponentów motoryzacyjnych. Sumy zignorować się zatem nie da.